Na wojnie firm o ekspansję w Afryce zarabiają wszyscy, z afrykańską federacją (CAF) na czele. W ostatnich dwóch dekadach tamtejsi działacze nie doceniali możliwości, jakie daje lokalny rynek. Firmy podpisywały kontrakty sponsorskie o znacznie zaniżonej wartości. Klubom i związkom brakowało profesjonalnych menedżerów i dyrektorów sportowych. Swoje robiła również wszechobecna korupcja. Obecnie CAF oraz inne federacje do negocjacji z potencjalnymi sponsorami zatrudniają wykwalifikowanych ludzi, głównie z Europy (z afrykańską federacją od lat współpracuje firma SportFive, ta sama, która podpisała umowę z PZPN). Korupcja pozostała, ale nie aż tak dokuczliwa jak kiedyś.

Reklama

"Sportowy rynek w Afryce rośnie o kilkanaście procent rocznie. Siła nabywcza Afrykańczyków rośnie, wydają coraz więcej na rozrywkę. Europejskie firmy świetnie zdają sobie z tego sprawę i chętnie promują się tam poprzez sport" - powiedział nam jeden z przedstawicieli SportFive.

Afrykański futbol zyskuje przede wszystkim dzięki ostrej rywalizacji na rynku komunikacyjnym. Według zeszłorocznego raportu ONZ w Afryce w 2008 r. było 246 mln użytkowników telefonów komórkowych, aż o 30 proc. więcej niż w 2003 r. Najwięksi gracze na tamtejszym rynku, brytyjski Vodafone, francuski Orange, MTN z RPA, Zain z Kuwejtu oraz nigeryjski GLO, wpompowali w ostatnich latach w afrykański futbol ponad 200 mln dol.

Orange, który dominuje w Kamerunie, Senegalu, Gwinei, Botswanie i WKS, podpisał niedawno 8-letnią umowę sponsorską z CAF. Oczywiście nie podano kwoty, na jaką opiewała, ale kilka miesięcy temu CAF (a raczej SportFive) szukała chętnego, który za możliwość m.in. używania nazwy swojej firmy przed oficjalną nazwą turnieju (np. Orange PNA, Orange Afrykańska Liga Mistrzów) zapłaci około 140 mln dol.

Reklama

Orange przeprowadzi transmisję z PNA w telefonach komórkowych w 55 afrykańskich krajach. Świetnie zapakuje swój produkt również we Francji.

"Fakt, że kraje afrykańskie kiedyś były europejskimi koloniami, działa teraz na korzyść CAF i tamtejszych krajowych federacji. Firmy z Francji, Anglii czy Niemiec liczą na konsumentów pochodzenia afrykańskiego" - mówi nam przedstawiciel SportFive.

Poprzednim sponsorem PNA była firma MTN. Koncern z RPA stracił łakomy kąsek, ale teraz za to skupi się na sponsorowaniu mundialu, a kilka tygodni temu podpisał umowę z nigeryjską federacją. Od dawna jest również dobrodziejem m.in. kameruńskiego związku (5 mln dol. rocznie).

Reklama

Ostatniego słowa nie powiedział również GLO. Nigeryjczycy podpisali 5-letnią umowę z federacją Ghany. Będą jej płacić 1,5 mln dol. rocznie w gotówce oraz 300 tys. dol. w sprzęcie.

czytaj dalej



Tuż przed tegorocznym Pucharem Narodów Afryki CAF podpisała nowe kontrakty również z Samsungiem, Standard Bankiem oraz Adidasem. W każdym przypadku firmy muszą wspierać CAF nie tylko finansowo, ale również logistycznie. Adidas na przykład zobowiązał się do organizowania kursów dla trenerów i sędziów, wykładów z medycyny sportowej oraz z administracji i zarządzania.

Coraz większe zaangażowanie Adidasa w przededniu PNA nie dziwi. Niemiecki koncern obawia się ekspansji rywali w Afryce, przede wszystkim Pumy, która ubiera już 11 afrykańskich reprezentacji (dziewięć z nich podczas tegorocznego PNA). Średnio płaci im milion euro rocznie. Egipt na przykład otrzymuje 800 tys. rocznie plus 200 tys. premii za ewentualne sukcesy. "Jesteśmy obecnie najbardziej widoczną futbolową marką w Afryce" - powiedział Jochen Zeitz, prezes Pumy. Jego firma na promocję przed i w trakcie PNA zamierza wydać kilkadziesiąt milionów dolarów. Kilka dni temu media obiegła informacja, że Puma podpisała umowę z ONZ, współtworząc specjalny program ekologiczny dla Afryki.

Ratowanie przyrody? Przy okazji. Przede wszystkim promocja. I to wszechstronna. Przed turniejem federacje sponsorowane przez Pumę otrzymały "prezenty". Jakie? Zeitz nie komentuje. Chwali się za to, że twarzami jego firmy są wielkie gwiazdy afrykańskiego futbolu, m.in. Samuel Eto’o, Emmanuel Eboue i John Mensah. Szkoda tylko, że podczas PNA będą grać piłką Adidasa.

Wartość umów sponsorskich podpisywanych z afrykańskimi klubami, ligami i związkami sportowymi rośnie gwałtownie. Dwa tygodnie temu nigeryjska federacja podpisała nowy 5-letni kontrakt z Coca-Colą, wart 2,3 mln funtów - o dwieście procent więcej niż kilka lat temu. Nawet w Beninie coraz łatwiej o sponsora. Oczywiście różnice między południową oraz arabską północną Afryką a centralną wciąż są spore, ale marketing sportowy rozwija się we wszystkich regionach. Kontrakty ze sponsorami w północnej Afryce podpisywane są na dwa razy większe kwoty niż przed startem Arabskiej Ligi Mistrzów w 2003 r. Nikogo nie zdziwiła informacja, że firma Watanyia Telecom zapłaciła algierskiej federacji 10 mln dol. Liga Republiki Południowej Afryki sprzedała prawa do pokazywania meczów na pięć lat za 165 mln dol. To jeden z najlepszych tego typu kontraktów na świecie. Jego wysokość zadziwiła chyba tylko zapatrzonych na swoje ligi Europejczyków.

Udany PNA może jeszcze podnieść ogólną wartość afrykańskiego futbolu i przekonać niezdecydowane firmy do inwestycji. Gospodarz turnieju, Angola, bardzo się postarał. Zbudował cztery śliczne stadiony, zainwestował ciężkie pieniądze w promocję. Oczywiście w tamtejszych miastach bieda wciąż jest widoczna gołym okiem, ale na tych czterech stadionach i w ich okolicach będzie bogate, kolorowe święto. Zupełnie jak w Europie.