Na taki scenariusz zanosiło się od dawna. Platini oświadczył, że losy najbliższych mistrzostw Europy są przesądzone. "W Polsce i na Ukrainie zobaczymy rywalizację 16 zespołów. Za to cztery lata później na Euro zagra osiem reprezentacji więcej" - zapowiedział przewodniczący UEFA.
I zapewnił, że reforma mistrzostw nie wpłynie na poziom rywalizacji podczas turnieju. "Nie martwię się o obniżenie poziomu rozgrywek. Takie kraje, jak Anglia, Dania, Szkocja, Irlandia, Belgia, Serbia,Ukraina czy Bułgaria prezentują odpowiedni poziom, by grać w finałach mistrzostwach Europy. Myślę, że mogą nawet podnieść poziom rozgrywek" - stwierdził Platini. "W 1984 roku wygrałem wraz z reprezentacją Francji finałowy turniej o mistrzostwo Europy z udziałem ośmiu drużyn, czyli o połowę mniej niż obecnie. Jakoś nikt się dzisiaj nie zastanawia, czy lepiej było z ośmioma zespołami czy z szesnastoma" - uzasadniał decyzję UEFA jej przewodniczący.
Pomysł rozszerzenia liczby drużyn, które będą mogły zagrać na Euro, to oczywiście nie jest wymysł Platiniego. Za tym projektem opowiedziały się wszystkie 53 federacje zrzeszone w UEFA. Ostateczną decyzję, która jest tak naprawdę już tylko formalnością pod koniec września podejmie Komitet Wykonawczy UEFA.
Szkoda, że Platiniemu zabrakło odwagi, żeby reformę mistrzostw Europy przeprowadzić już teraz. Gospodarki Austrii i Szwajcarii już zarobiły na Euro 2008 około 400 mln euro, a drugie tyle jeszcze zarobią. Polska i Ukraina bez problemu osiągną za cztery lata podobny wynik finansowy, ale gdyby w turnieju Euro 2012 uczestniczyły 24 zespoły, zyski organizatorów byłyby znacząco większe. Zwiększenie liczby zespołów to także okazja do wykorzystania rezerwowych obecnie stadionów w Chorzowie i Krakowie.
Szkoda, że Michel Platini, który tak często powołuje się na sympatię dla naszego kraju, nie pomyślał o tym, żeby dać nam więcej zarobić. Zamiast tego jeszcze nas straszy odebraniem organizacji imprezy.