Ostatnio dokonał tego ponad rok temu Frank Lampard. W całej historii założonej w 1992 r. ligi tylko 19 piłkarzom udało się tego dokonać. Oprócz Arszawina na tej zaszczytnej liście widnieje nazwisko tylko jednego zawodnika Arsenalu - Thierry’ego Henry’ego.
Mecz na Anfield angielskie media porównały do „nierozstrzygniętego pojedynku bokserów wagi ciężkiej, którzy raz za razem wyprowadzali śmiertelne ciosy”. Bohater meczu spotkanie nazwał „meczem koszykówki”.
"Niestety nie daliśmy rady wygrać. Może powinienem strzelić 19 goli. Trafiłem tylko cztery razy. Wybaczcie" - mówił po spotkaniu Arszawin.
Rosjanin swoją grą przyćmił wszystkie gwiazdy Liverpoolu z Hiszpanem Fernando Torresem na czele. "O ile dobrze pamiętam, w całej karierze zanotowałem tylko dwa hat tricki. Czterech bramek nie zdobyłem nigdy. To był wielki mecz dla kibiców, ale nie dla naszego zespołu" - przyznał zawiedziony wynikiem Arszawin.
Angielskie media już ochrzciły transfer Rosjanina „najlepszym w sezonie”. Menedżer Arsenalu Arsene Wenger może być dumny z decyzji o wyłożeniu na Arszawina aż 18 mln euro.
"Andriej udowodnił wszystkim, że jest wielkim piłkarzem" - mówił po meczu z Liverpoolem Francuz. "Takiego zawodnika można wystawić na każdej pozycji i na pewno nie zawiedzie. W <The Reds> był lewym pomocnikiem, ale nie przeszkodziło mu to w strzeleniu czterech goli. Andriej jest niezwykle groźny w polu karnym dzięki wrodzonemu sprytowi. Ta cecha wyróżnia go spośród innych zawodników. Jego lewa noga jest po prostu znakomita, ale strzelając, nie używa tylko niej. Drugiego i trzeciego gola na Anfield strzelił przecież prawą nogą" - zachwalał swojego piłkarza Wenger.
Dzięki dobrej grze Arszawina nikt w Londynie nie miał pretensji do Łukasza Fabiańskiego. Choć bramkarz reprezentacji Polski przy dwóch golach dla Liverpoolu się nie popisał, to w angielskiej prasie uzyskał wysokie noty. Dwie jego interwencje uratowły „Kanonierów” od porażki. W 93. minucie nie miał szans na obronę strzału Yossiego Benayouna, który dał gospodarzom remis.