"W wywiadzie dla DZIENNIKA powiedziałem to, co chciałem powiedzieć i wszystko podtrzymuję. Z wyjątkiem jednego. Powiedziałem, że dla mnie Antoni Piechniczek nie istnieje a nie miałem prawa tego zrobić. I za to przepraszam" - powiedział Holender. Widać było, że przeprosiny nie przyszły mu łatwo, ale Piechniczek je przyjął. To zgoda wymuszona przez Grzegorza Latę, prezesa PZPN. Gdy fotoreporterzy prosili obu panów o podanie sobie rąk, Beenhakker i Piechniczek długo się ociągali.

Reklama

Rozmowa trenerów trwała ponad godzinę. Konflikt podobno został zażegnany, przynajmniej czasowo. Piechniczek nie zrezygnuje jednak tak łatwo ze swojej „strefy wpływów” w PZPN. Od Beenhakkera w dalszym ciągu wymaga dostarczenia raportu z EURO 2008. Doskonale wie, że Leo ociągając się z tym, podkopuje jego autorytet. Z kolei prezes PZPN jest w stanie w tej kwestii pójść na ustępstwa.

"Nie wiem czy Leo będzie musiał go napisać. Odpowiem na to po nowym roku" - powiedział Lato.

"Przez ostatnie dwa i pół roku nie rozmawialiśmy z panem Piechniczkiem tym samym językiem, ale dzisiejsze spotkanie wyjaśniło nieporozumienia" - powiedział Beenhakker.

"Nie czułem się najlepiej, kiedy przeczytałem wywiad z selekcjonerem reprezentacji Polski. Zastanawiałem się tylko, na ile jego wypowiedzi na mój temat zostały sprowokowane przez osoby, które podpowiadają mu z boku. Chciałem zapewnić, że nie tylko nie będę przeszkadzał mu w prowadzeniu reprezentacji, ale wręcz pomagał. Pan Beenhakker ma jednak pełną autonomię w pracy z naszą drużyną narodową. Przeprosiny przyjmuje i postaram się zapomnieć o całej sprawie" - stwierdził Piechniczek.

Reklama

Dodał też, że nigdy w mediach nie wyrażał żadnej negatywnej opinii na temat Beenhakkera i starał się zawsze uważać na słowa, co nie do końca jest zgodne z prawdą. Piechniczek zarzucał bowiem Holendrowi złe ustawienie drużyny oraz stwierdził, że kadra jest prywatnym folwarkiem jego i ówczesnego prezesa PZPN Michała Listkiewicza.

Dla selekcjonera najważniejsze jest jednak to, że osiągnął to co chciał. Nie tylko wciąż będzie trenerem reprezentacji Polski, ale będzie też miał znaczny wpływ na rozwój piłki młodzieżowej.

Reklama

"W tym konflikcie nie chodzi jednak ani o pana Piechniczka ani o mnie, ale o polski futbol" - mówi Beenhakker.

W wywiadzie dla DZIENNIKA Beenhakker zasugerował, że PZPN nie troszczy się o przyszłość piłki, nie wykorzystuje możliwości naszego kraju. Zresztą już we wcześniejszych wywiadach uparcie twierdził, że Polska może być wśród ośmiu najlepszych piłkarskich krajów Europy, ale żeby stało się to realne, potrzebne są rewolucyjne zmiany w systemie szkolenia. A tego dotychczas nie gwarantowali trenerzy i działacze skupieni wokół PZPN 0 właśnie tacy jak Piechniczek czy Jerzy Engel. Beenhakker otwarcie zarzucił im, że cały czas żyją przeszłością, a nie myślą o przyszłości. Beenhakker chciał mieć w Polsce pozycję taką, jaką ma jego rodak Guus Hiddink w Rosji. Nie tylko odpowiada za pierwszą reprezentację ale także wskazuje kierunek rozwoju futbolu, według wzorów holenderskich.

Selekcjoner zaprzeczył także, że dostał ofertę z Sunderlandu. "Dla mnie najważniejsza jest praca z reprezentacją Polski, a moją największą ambicją jest awans do mistrzostw świata. Jeśli chodzi o Sunderland, to jest to nieprawda" - powiedział.