Kto w sobotę zagra z numerem jeden?
Jest nas trzech, a trenerzy znają nasze możliwości i na pewno właściwie ocenią, kto jest w najlepszej formie i kto wniesie najwięcej do drużyny w meczu z Azerami.

Pan odbył najwięcej treningów, więc ma większe szanse, żeby przekonać trenerów do siebie.
To nie ma znaczenia. Każdy z naszej trójki ma równe szanse i każdy jest strasznie ambitny, więc bardzo chce grać. Dla Leo Beenhakkera nie jesteśmy anonimowi, zna dobrze nasze plusy i minusy. Ma ciężki wybór, bo do bramki wejdzie tylko jeden, drugi usiądzie na ławce, a trzeci pójdzie na trybuny. Takie jest życie, wszyscy znamy warunki. Ta rywalizacja może jednak wyjść nam wszystkim i reprezentacji tylko na dobre. Naprawdę tak myślę.

Za panem przemawia fakt, że przed pauzą za żółte kartki to pan bronił. Ostatnie miesiące i pana problemy w klubie sprawiają jednak, że nie jest pan faworytem do gry.

Sytuacja w Spartaku na pewno nie jest dla mnie komfortowa, ale nie dołuje mnie. Jestem już dużym chłopcem i potrafię sobie pewne sprawy ułożyć w głowie, a do każdej sytuacji podejść dojrzale. Moim zdaniem, nie jestem w słabszej formie niż wtedy, gdy broniłem przeciwko Serbii. Kłopoty w Moskwie nie wynikają z mojej dyspozycji, ale z powodów pozasportowych, o których mówić zabrania mi mój kontrakt. Być może latem będę musiał podjąć trudną decyzję o przeprowadzce, ale równie dobrze sytuacja może zmienić się w drugą stronę i mogę wrócić do bramki, zamiast grać w rezerwach.

Ma pan kontrakt do grudnia, a latem Spartak chce pana sprzedać za półtora miliona dolarów?
To spekulacje mediów. Oficjalnie nie jestem na liście transferowej. Klub dementuje też doniesienia dotyczące ceny. Niezbyt zdecydowanie, ale jednak dementuje.

Przegrał pan rywalizację w Moskwie, a liczy pan, że wygra ją w kadrze? Artur Boruc i Tomasz Kuszczak to jednak znacznie lepsi konkurenci niż pozyskany przez Spartaka Stipe Pletikosa.
Artur i Tomek są na fali, co bardzo mnie cieszy, jak każdy sukces Polaka. O miejscu w bramce reprezentacji Polski zdecydują jednak walory sportowe, uczciwa rywalizacja i obiektywna decyzja. W Moskwie było inaczej. Pletikosa bronił już trzy dni po przyjściu do drużyny, bo tak zdecydował trener. Ja mogę to tylko uszanować, ostro trenować, być gotowym i... cicho siedzieć.

W tej sytuacji przyjazd do Wronek i praca z Fransem Hoekiem to chyba prawdziwy oddech?

Dla mnie kadra zawsze była jak wspaniałe święto. A pracować to ja ogólnie lubię, zwłaszcza ciężko i z ludźmi, którzy sprawiają, że podnoszę swoje umiejętności.

Zna pan jakiegoś piłkarza Armenii lub Azerbejdżanu z ligi rosyjskiej?
Żadnego. Bo wie pan, ja w ogóle mało się piłką interesuję. Serio. Oglądam regularnie tylko ligę angielską, rosyjską rzadziej, polską sporadycznie, by zobaczyć, kto ze starych znajomych jeszcze w niej gra.

Nie wierzę, że oglądając Premiership nie zazdrości pan Kuszczakowi?
Cieszę się, że ma możliwość udowodnić swoją klasę w tak wielkim klubie. I bardzo mu kibicuję.

Skoro nie ogląda pan ligi polskiej, wie pan kto to jest Grzegorz Bartczak?
Teraz już wiem... Grunt że wcześniej wiedział, kto to jest i jak gra trener Beenhakker. Skoro dał mu szansę, to znaczy, że jest to dobry obrońca, godny zaufania. Cóż, zgrupowania służą też temu, żeby się poznać.

Jak ważne będzie przygotowanie mentalne do meczu z Azerbejdżanem?
Bardzo ważne. Zapewniam jednak, że nikt z nas nie zlekceważy rywala.

A dlaczego właśnie pan powinien stać w tym meczu w polskiej bramce?
Mogę odpowiedzieć tylko żartobliwie: bo jestem najbardziej wypoczęty!