Na zgrupowanie do Wronek przyjechał pan w po dwóch kolejnych remisach Wisły Kraków. Po dobrym występie i golu w meczu z Azerbejdżanem humor się poprawił?

Był lepszy już na początku zgrupowania, bo zawsze miło spotkać starych kolegów, pożartować, popytać, co u nich słychać. Dawno się przecież nie widzieliśmy. Teraz jest już zdecydowanie lepiej i o gorszych ostatnio dniach w klubie nawet nie pamiętam. Ważna jest kadra. A jak z niej wrócę, lepiej będzie też w Krakowie. Jestem tego pewien.

Na razie górą jest jednak Łukasz Garguła z Bełchatowa. Często z pana żartuje, że Wisła jest niżej w tabeli?
Jesteśmy dobrymi kolegami i obaj z siebie czasem żartujemy. On częściej, bo GKS rzeczywiście jest w lepszej sytuacji, ale i ja nie pozostaję dłużny. Czasem Łukasza wspiera jeszcze Radek Matusiak, ale nie są to żadne złośliwości, a tylko koleżeńskie docinki.

Pan ma wsparcie aż czterech kolegów z Krakowa. Po remisie w Płocku też dość ostro krytykowanych.
Zasłużyliśmy na tę krytykę, bo w ostatnim ligowym spotkaniu nie graliśmy w piłkę, tylko ją kopaliśmy. Na szczęście tu mamy czas, żeby o wszystkim zapomnieć, złapać inne nastawienie.

I jeszcze ostatnie pytanie dotyczące klubu, ale także kadry: lubi pan Grzegorza Mielcarskiego? Skrytykował pana za występ na pozycji defensywnego pomocnika. Pozycji wymyślonej panu przez Leo Beenhakkera.
Słyszałem, jak stwierdził, że słaby ze mnie pomocnik. Cóż, jako komentator telewizyjny ma prawo wyrażać swoje opinie i każdego krytykować. Ja na pewno go nie skrytykuję, nie mam też zamiaru na nikogo się obrażać. Zresztą sam wiem, że jeden mecz na tej nowej dla mnie pozycji wyjdzie mi lepiej, a inny gorzej. Pierwszy w reprezentacji, przeciwko Portugalii, był bardzo udany, w klubie wypadło to ostatnio gorzej. Ale staram się najlepiej, jak umiem. By podnosić swoje umiejętności, podpatruję cały czas innych defensywnych pomocników, a najbardziej oczywiście Radka Sobolewskiego, bo przecież widzę go codziennie.

Wydawało się, że warto się uczyć, bo Leo Beenhakker chyba widział pana na tej pozycji.
Na treningach rzeczywiście częściej byłem ustawiany jako defensywny pomocnik. A tu akurat konkurencja jest naprawdę duża. Radek Sobolewski, Przemek Kaźmierczak, Mariusz Lewandowski, Rafał Murawski... Można długo tak wyliczać. Nic więc dziwnego, że przed meczem z Azerbejdżanem myślałem przede wszystkim o tym, żeby w ogóle zagrać. Pomogła mi kontuzja Arka Radomskiego, po której znów zostałem stoperem. Na tej pozycji czuję się pewniej, a mając obok siebie Jacka Bąka - bardzo pewnie. Jacek sporo mi podpowiada podczas gry, można się od niego dużo nauczyć.

To gdzie teraz zagra pan w Wiśle? Trener Nawałka ustawia pan tam, gdzie selekcjoner.
Ale Leo Beenhakker już nie wita mnie słowami hello midfielder, jak podczas poprzedniego zgrupowania, teraz mówi hello Darius. Choć gra w środku pomocy rozwija, bo trzeba częściej rozgrywać piłkę. Nie narzekam, grunt, żeby być w podstawowej jedenastce.

Oprócz pana jest w niej także pana dawny kolega z Amiki Wronki, Marcin Wasilewski.

Nadal się przyjaźnimy, Marcin kupił nawet ostatnio dom w Krakowie, tuż obok mnie. Trzymamy się razem, mamy sporo wspólnych tematów. We Wronkach do głowy by nam nie przyszło, że razem zagramy w kadrze. Wtedy obaj byliśmy jednak bocznymi obrońcami, teraz ja gram na środku.

Sobotnim występem i bramką chyba zapewnił pan sobie miejsce w składzie.
Maciek Żurawski tak dośrodkował, że nie wypadało spudłować. A pewny miejsca nikt chyba nie może być. Choć oczywiście liczę, że znajdę się w podstawowej jedenastce.

Gol w sobotę, gol w środę?
Dobrze by było. Może tym razem podającym będzie Łukasz Garguła, który podał każdemu, tylko nie mnie? Ale mówiąc serio: zadaniem stopera jest przede wszystkim nie dopuścić, by strzelił przeciwnik. Przez te dni od meczu z Azerbejdżanem trener Beenhakker tłumaczy nam, żeby nie upajać się tamtymi pięcioma golami, zachować koncentrację, podejść poważnie do kolejnego spotkania. Nie powinno być z tym kłopotu.

Zna pan jakiegoś napastnika Armenii?

Szczerze mówiąc, nie znam i mam nadzieję, że żaden nie pozostanie mi w pamięci. Oglądaliśmy w poniedziałek fragmenty meczów Armenii, m.in. pierwsze 20 minut spotkania z Finlandią. Grali defensywnie, ale systemem 4-4-2, który nie oznacza murowania bramki. Są agresywni. Łatwo na pewno nie będzie.