Problemy Polaka rozpoczęły się 1 kwietnia, tuż po przegranym 0:2 meczu z Dynamem. Obrońca kijowskiego klubu Ayila Yussuf powiedział dziennikarzom, że Gancarczyk nazwał go na boisku "czarną małpą".
"To oczywiście nieprawda. Sytuacja wyglądała tak: miałem wykonywać rzut wolny, tymczasem mimo moich próśb Ayila nie chciał odsunąć się od piłki. Kopnąłem więc futbolówkę, która trafiła prosto w niego. Chwilę później sędzia dał mu żółtą kartkę za utrudnianie gry. A że było to drugie upomnienie, to chłopak musiał zejść z boiska. Chciał jakoś usprawiedliwić swoją głupotę, więc wymyślił sobie historyjkę, robiąc ze mnie rasistę na forum publicznym" - tłumaczy "Dziennikowi" polski obrońca.
Dzień po spotkaniu słowa Nigeryjczyka cytowała prasa w całym kraju. A podczas kolejnego meczu ligowego Metalista, z Czernomorcem Odessa, z trybun padały obraźliwe okrzyki pod adresem Polaka. Jakby tego mało, piłkarze rywali kilkukrotnie ostro go faulowali i obrażali wyzwiskami. W tym czasie przeciw Gancarczykowi był nawet komentator telewizyjny, który... śmiał się z jego ponoć brutalnego stylu gry: "Gancarczyk to łamacz kości, taki Materazzi z Charkowa" - kpił sprawozdawca.
"Jak widać, po incydencie z Yussufem szybko przypięto mi w środowisku łatkę nietolerancyjnego głupka. Ale nie przejmuje się tym chwilowym zamieszaniem. Raczej się z niego śmieję, bo w głębi serca wiem, że prawda leży po mojej stronie. Podobnie myślą chyba piłkarscy działacze na Ukrainie, którzy szybko umorzyli postępowanie przeciwko mojej osobie. Teraz powinni zainteresować się faktem, że Yussuf po meczu obraził mnie pokazując środkowy palec" - dodaje 25-letni zawodnik, który niedawno przedłużył kontrakt z Metalistem o dwa lata.
"O, wreszcie poruszył pan jakiś przyjemny temat" - śmieje się Seweryn. "Umowa jest dla mnie korzystna, bo dostałem aż 70 procentową podwyżkę. Gancarczyk zasłużył sobie na godziwe zarobki. Od początku sezonu spisuje się dobrze - na tyle, że jesienią wybrano go najlepszym lewym obrońcą ligi. W ostatnim meczu z Czernomorcem strzelił piękną bramkę z wolnego.
"Gram na coraz wyższym poziomie. Szkoda tylko, że nie dostrzega tego selekcjoner, który zapomniał o mnie po nieudanym, sierpniowym meczu z Danią. A przecież ja grałem wtedy z kontuzją" - żałuje Gancarczyk. "Pamiętamy o tym chłopaku, naprawdę. Na pewno niebawem ktoś go obejrzy i oceni jaką obecnie prezentuje formę" - zapowiada asystent Leo Beenhakkera, Bogusław Kaczmarek.