Oba kluby niedawno zostały zawieszone przez Wydział Dyscypliny PZPN za udział w aferze korupcyjnej. W tym czasie spotkania były rozstrzygane jako walkowery na korzyść przeciwnika.
Na początku kwietnia piłkarscy działacze wyznaczyli kary dla skorumpowanych zespołów. Arka Gdynia rozpocznie przyszły sezon o jedną klasę rozgrywkową niżej, zaś Górnik Łęczna o dwie. Zadecydowano także, że mecze zweryfikowane jako walkowery zostaną rozegrane.
Zaraz po pierwszym gwizdku sędziego gdynianie ruszyli do ataku na bramkę Przemysława Tytonia. W 8. minucie strzelał Marcin Wachowicz, a sześć minut później Olgierd Moskalewicz - obydwaj niecelnie. W 25. minucie gospodarze objęli zasłużone prowadzenie. W zamieszaniu podbramkowym piłkę wpakował do siatki Moskalewicz. Trzynaście minut później było już 2:0, kiedy ładną, indywidualną akcję wykończył celnym uderzeniem Wachowicz.
W 40. minucie wynik meczu mógł podwyższyć Janusz Dziedzic, ale nie wykorzystał ładnej wrzutki Tomasza Sokołowskiego. W 48. minucie niezłym, choć niecelnym uderzeniem głową popisał się Bartosz Karwan. Były legionista po raz pierwszy w barwach gdyńskiej drużyny wyszedł na boisko od pierwszej minuty. Decyzja trenera Wojciecha Stawowego była jednak spowodowana przymusową pauzą innego z pomocników, Radosława Wróblewskiego.
Od początku do końca druga część spotkania należała do podopiecznych Wojciecha Stawowego. Odkąd szkoleniowiec z Gdyni zapowiedział, że jednak zostanie na stanowisku, w piłkarzy Arki wstąpiły nowe siły. Po zmianie stron w ciągu ośmiu minut Przemysław Tytoń aż trzy razy musiał wyciągać piłkę z siatki. Bramkarz Górnika był wyraźnie zdruzgotany postawą swoich obrońców.
W 60. minucie na 4:0 podwyższył Dziedzic. Zaledwie cztery minuty później po raz drugi na listę strzelców wpisał się Wachowicz, który po podaniu od Mazurkiewicza znalazł się oko w oko z bramkarzem rywali. W 68. minucie było już 5:0. Wachowicz podał do Damiana Nawrocika, a ten będąc oko w oko z Tytoniem spisał się bez zarzutu.
Gości było stać jedynie na honorową bramkę. Na dwie minuty przed końcem spotkania Krzysztof Sobieraj podciął w polu karnym Michała Łabędzkiego. Jedenastkę wykonywał Rafał Niżnik, który ustalił wynik meczu na 5:1. Chwilę później Jarosław Żyro zagwizdał po raz ostatni i gdynianie odtańczyli taniec radości. Chociaż ta wygrana niewiele im daje, wypada pogratulować wspaniałej skuteczności.
Środowy zaległy mecz 19. kolejki Orange Ekstraklasy:
Arka Gdynia - Górnik Łęczna 5:1 (2:0)
Bramki: Moskalewicz 25, Wachowicz 38 i 64, Dziedzic 60, Nawrocik 68 - Niżnik-karny 88
Zółte kartki: Jurkowski, Pawelec, Lisowski
Arka: Norbert Witkowski (76. Kamil Biecke) - Tomasz Sokołowski II, Grzegorz Jakosz, Krzysztof Sobieraj, Łukasz Kowalski - Bartosz Ława, Tomasz Mazurkiewicz, Olgierd Moskalewicz - Bartosz Karwan (59. Damian Nawrocik), Janusz Dziedzic, Marcin Wachowicz (69. Grzegorz Niciński)
Górnik: Przemysław Tytoń - Wałerij Sokołenko, Mariusz Pawelec, Bartosz Jurkowski, Paweł Głowacki - Tomasz Lisowski, Aleksander Kwiek (55. Michał Łabędzki), Veljko Nikitović (71. Borce Manevski), Rafał Niżnik, Artur Andruszczak (62. Ferdinand Chi Fon) - Tomasz Zahorski
Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz)
Widzów: 4 000