W trzeciej rundzie kwalifikacyjnej Lech zagra ze Spartą Praga. Pierwszy mecz rozegrany zostanie w Pradze 27 lipca.

Lechici po zwycięstwie w Baku 1:0 byli zdecydowanym faworytem rewanżu. Miało być lekko łatwo i przyjemnie, tymczasem po przęciętnym, ale niezwykle emocjonującym spotkaniu i pełnej dramaturgii serii rzutów karnych, mistrzowie Polski awansowali do kolejnej rundy kwalifikacyjnej LM. "Horror może był przedniej marki, ale chyba nie o to nam chodziło" - mówił po meczu mocno zdenerwowany trener Kolejorza Jacek Zieliński.

Reklama

Mistrzowie Polski od pierwszego gwizdka serbskiego arbitra zaatakowali z niesamowitym animuszem, jakby już w pierwszym kwadransie rozstrzygnąć kwestię awansu. W 6 min. groźnie strzelał Artur Wichniarek, ale Giorgi Lomaia przeniósł piłkę nad poprzeczką. Bramkarz Interu chwilę później znalazł się w jeszcze większych opałach. Po zagraniu Wichniarka, Peszko z pięciu metrów próbował pokonać Lomaię, ale ten był dobrze ustawiony.

W kolejnej akcji bliski zdobycia gola był Manuel Arboleda. Idealnie dośrodkował Semir Stilić, lecz znów golkiper gości popisał się efektowną paradą po główce kolumbijskiego obrońcy.

Piłkarze Interu, początkowo nieco oszołomieni naporem rywala, zdołali jednak otrząsnąć się z przewagi Lecha. W 18 min. po niezdecydowanym zagraniu defensywy Lecha, Danildo Jose Accioly główkował, ale niecelnie. W kolejnej akcji mogło być już 1:0 dla mistrza Azerbejdżanu, były zawodnik Widzewa Łódź Robertas Poskus uciekł poznańskim obrońcom, lecz za szybko zdecydował się na strzał i posłał piłkę nad bramką.

Mecz się wyrównał, gospodarze kontrolowali przebieg gry, jednak w ofensywie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Szczęścia zabrakło Wichniarkowi, gdy w dość przypadkowej sytuacji znalazł się oko w oko z Lomaią. Nowy napastnik Kolejorza uderzył mocno, ale w poprzeczkę.

Trener lechitów Jacek Zieliński zapowiadał przed meczem efektowniejsza grę swojego zespołu niż przed tygodniem, ale zmiany na lepsze 13,5 tysiąca kibiców nie zobaczyło. Sympatycy mistrza Polski po godzinie gry poczuli się najwyraźniej znudzeni i rozczarowani, a po kolejnej nieudanej akcji pojawiły się pierwsze gwizdy.

Reklama

W drugiej połowie piłkarze Lecha stworzyli praktycznie jedną groźną okazję - w sytuacji sam na sam znalazł się Sergiej Kriwiec, który strzelił wysoko nad bramką.

Z kolei Azerowie rzadko od czasu do czasu gościli na polu karnym Lecha, ale Poskus czy Petar Zlatinow potykowali się zwykle o własne nogi. Wydawało się, że w najgorszym scenariuszu mistrzowie Polski do następnej rundy zakwalifikują się po bezbramkowym remisie, tymczasem na sześć minut przed końcem stało się coś, czego nikt nie oczekiwał.

Defensywa Lecha zlekceważyła akcję gości, strzał Zlatinova z pięciu metrów Kotorowski zdołał jeszcze sparować, ale wobec dobitki Girtsa Karlsonsa był już bezradny. Szkoleniowiec Interu Kachaber Czadadze mógł mówić o niesamowitej intuicji, bowiem Karslons pojawił się na boisku niespełna pół minuty wcześniej.

To na lechitów strata bramki podziałała niczym zimny prysznic, ale czasu na odrobienie strat pozostało niewiele. Po 90 minutach arbiter zarządził dogrywkę, w której piłkarze Lecha mimo ogromnej przewagi nie potrafili zmienić wyniku. W zespole Lecha brakowało egzekutora - Wichniarek opuścił boisko 12 minut przed końcem regulaminowego czasu meczu i gospodarze przez ponad 40 minut musieli grali bez nominalnego napastnika. Tomasz Mikołajczak, choć był w składzie, z powodu kontuzji nie mógł pojawić się na boisku.

Azerowie w dogrywce przedłużali grę jak mogli, licząc na swoje szczęście w rzutach karnych. Widać było, że sił ledwo starczyło im na 90 minut, a w doliczonym czasie gry co rusz któregoś z graczy Interu łapały skurcze. Kolejne 30 minut nie przyniosło rozstrzygnięcia i o losach awansu decydowały rzuty karne.

Seria "11" zostanie na długo w pamięci poznańskich kibiców. Początkowo górą byli bramkarze - Krzysztof Kotorowski i Lomaia, ale od piątej serii zawodnicy obu zespołów nie mylili się. Gdy już wszyscy gracze z pola wykonali rzuty karne, do piłki podeszli bramkarze. Kotorowski najpierw pewnie trafił do siatki, a potem wyczuł intencje swojego vis a vis, obronił jego strzał, i został bohaterem spotkania.

Powiedzieli po meczu:

Jacek Zieliński (trener Lecha) - Jedno jest pewne, straciłem dzisiaj 10 lat życia. Zdaję sobie sprawę, że publiczność obejrzała horror przedniej marki, ale nie o to nam chodziło. Już przed meczem przestrzegałem, że rywalizacja jeszcze się nie skończyła. Nie ma już dzisiaj Europy A, B i C. Sami sobie jednak jesteśmy winni. Gdybyśmy wykorzystali jedną z trzech sytuacji, jaką stworzyliśmy na początku spotkania, mecz potoczyłby się inaczej. Tymczasem zaprosiliśmy rywala do tańca. Gramy jednak dalej i to jest najważniejsze, ale daleki jestem od euforii. W szatni też nie ma wielkiej radości, bo jesteśmy świadomi, że zagraliśmy dzisiaj źle. Zwycięzców jednak się nie sądzi i na razie nie zamierzam szukać ofiar.

Kabacher Czadadze (trener Interu) - Podziękowałem swoimi chłopakom za walkę. Jestem pełen uznania za serce, jakie włożyli w to spotkanie, po przegranym pierwszym meczu na swoim boisko. Mało kto wierzył, że możemy wygrać w Poznaniu, a nam się to udało. Zasłużyliśmy na awans, który był naprawdę blisko. Mecz był emocjonujący i dla azerskich, jak i dla polskich kibiców. Nie mam pretensji do swojego bramkarza, za niewykorzystany rzut karny, on w końcu jest od bronienia, a nie od strzelania bramek. A dziś bronił bardzo dobrze.

Szczegóły:

Lech Poznań - Inter Baku 0:1 (0:1, 0:0), rzuty karne 9:8

Bramka: 0:1 Girts Karlsons (84).

Rzuty karne: 1:0 Bosacki, 1:0 Zlatinow (Kotorowski broni), 1:0 Kriwiec (Lomaia broni), 1:1 Karsons, 1:1 Peszko (Lomaia Broni), 1:2 Kandelaki, 2:2 Kiełb, 2:2 Krugłow (Kotorowski broni), 3:2 Gancarczyk, 3:3 Accioly, 4:3 Wilk, 4:4 Lewin, 5:4 Injac, 5:5 Daszdemirow, 6:5 Wojtkowiak, 6:6 Czertoganow, 7:6 Arboleda, 7:7 Odikadze, 8:7 Stilić, 8:8 Czerwenka, 9:8 Kotorowski, 9:8 Lomaia (Kotorowski broni).

Żółte kartki: Semir Stilić (Lech Poznań); Aleksandr Czertoganow, Bronislaw Czerwenka, David Odikadze, Girts Karlsons, Georgi Lomaia, Petar Zlatinov (Inter).

Lech: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Manuel Arboleda, Bartosz Bosacki, Seweryn Gancarczyk - Sławomir Peszko, Dimitrje Injac, Semir Stilić, Ivan Djurdjević (98. Jakub Wilk), Sergiej Kriwiec - Artur Wichniarek (78. Jacek Kiełb).

Inter: Giorgi Lomaia - Kachaber Mżawanadze (71. Arif Daszdemirow), Wladimir Lewin, Danildo Jose Accioly, Ilia Kandelaki - David Odikadze, Bronislaw Czerwenka, Peter Zlatinow, Aleksandr Czertoganow, Nizami Hadżijew (46. Dmitri Krugłow) - Robertas Poskus (73. Girts Karlsons).

Sędziował: Milorad Mazić (Serbia). Widzów: 13,5 tys.

Pierwszy mecz wygrał Lech 1:0, który awansował do następnej rundy.