Scolari to mistrz taktyki, niezwykle żywiołowo reagujący podczas meczów. Znany jest z niekonwencjonalnych metod motywacyjnych. Przed mistrzostwami w 2002 roku kazał piłkarzom przeczytać książk "Sztuka wojny" napisaną w VI w. p.n.e przez Chińczyka Sun Tzu. Podobno także na podstawie tej właśnie lektury
przygotował taktykę na ćwierćfinał Portugalia - Anglia podczas zeszłorocznych mistrzostw.

Reklama

Szkoleniowiec nie boi się podejmować trudnych i często niepopularnych decyzji. Tak było chociażby w 2002 roku, kiedy nie ugiął się pod presją mediów i nie
powołał do reprezentacji Brazylii znajdującego się w świetnej formie Romario, gdyż obawiał się, że weteran popsuje mu atmosferę w zespole. Podobnie było, gdy zdecydował się postawić już prowadząc reprezentację Portugalii, na swego rodaka - Deco. Mimo że zarówno prasa, jak i największe gwiazdy kadry z Figo na czele, były przeciwne powoływaniu obcokrajowców. Dziś nikt sobie nie wyobraża Portugalii bez Deco.

Odkąd pracuje z drużyną z Półwyspu Iberyjskiego ustawia zespół systemem 4-3-3, w którym kluczowe role odgrywają skrzydłowi. To właśnie ze strony Cristiano Ronaldo i Simao Sabrosy grozi nam największe niebezpieczeństwo. Obaj biorą udział w niemal każdej akcji ofensywnej, często zbiegają do środka i wspomagają wysuniętego napastnika. Stałym elementem taktyki Scolariego są częste zmiany stron przez skrzydłowych.

Selekcjoner wymaga jednak żelaznej dyscypliny i nie daje aż tyle swobody Cristiano Ronaldo co Alex Ferguson w Manchesterze United. Czy dlatego genialny drybler zazwyczaj gorzej wypada w meczach reprezentacji? Centralną postacią w środku pola będzie Deco - grający przed dwoma defensywnymi pomocnikami. W Barcelonie Frank Rijkaard zrobił z niego człowieka od czarnej roboty: dużo biegającego, walczącego o piłkę, angażującego się w defensywę. Deco z reprezentacji jest zupełnie innym typem piłkarza - to rozgrywający w starym stylu i mózg zespołu. Tak samo z tego niewysokiego piłkarza korzystał Jose Mourinho, gdy prowadził FC Porto do triumfu w Lidze Mistrzów w 2004 roku - przypomina DZIENNIK.

Reklama

Z dwóch defensywnych pomocników w akcje ataku zaangażowany jest właściwie tylko Maniche, a Petit koncentruje się niemal wyłącznie na asekuracji obrońców. Portugalczycy mają kłopoty w obronie, bo kontuzjowani są obaj przewidywani do gry w pierwszym składzie stoperzy - Ricardo Carvalho i Pepe, których zastąpią Jorge Andrade i Fernando Meira. Ze względu na niezwykle ofensywnie grających skrzydłowych, portugalscy boczni obrońcy często pozbawieni są asekuracji i trzeba będzie się to starać wykorzystać przy kontratakach. Szczególnie, że obaj mają silne inklinacje ofensywne i często ich widać na połowie rywala.

Leo Beenhakker przed pierwszym meczem z Portugalią zwracał uwagę na częsty brak koncentracji u rywala na początku spotkania i nieumiejętność odrabiania strat. Wątpliwe jednak, by Holender kazał naszym od pierwszego gwizdka ostro atakować.

Portugalczycy w wywiadach niechętnie wracają do pierwszego meczu. "To był fatalny występ nas wszystkich. Sztuką jest jednak wyciągnąć wnioski i naprawić błędy - twierdzi Simao Sabrosa. Miejmy nadzieję, że Portugalczycy nie są aż tak pojętnymi uczniami.