Obaj Peruwiańczycy twierdzą, że zbyt wiele kłamstw krąży na ich temat, więc z przyjemnością godzą się na rozmowę - aby wszystko wyprostować. Quinteros mówi tylko tyle, ile musi, wygląda na nieco zgorzkniałego. Ma 30 lat, możliwości na Bundesligę, a od roku gra tylko w polskiej lidze. Rengifo, który ze swoimi nieco skośnymi oczami wygląda trochę jak Indianin z gór, jest wyjątkowo otwarty, lubi żartować. Nic dziwnego - jeszcze wszystko przed nim. Ma 24 lata, do Polski trafił latem, zachwycając trenera Lecha Franciszka Smudę i kibiców, wpatrzonych do tej pory w Piotra Reissa.

"Jestem dumnym "żółwiem", bo żółw to symbol regionu, z którego pochodzę. Tak jak w Wielkopolsce pyry" - mówi DZIENNIKOWI Rengifo. Quinteros to "kaczor", bo czasami chodzi rzeczywiście jak kaczor. "Jeden z trenerów mnie tak nazwał, jak miałem 13 lat. Nie obrażam się, gdy Polacy tak na mnie wołają. W Peru ludzie nie mówią do mnie inaczej niż "El Pato" - twierdzi Quinteros.

Są jak papużki nierozłączki, także na boisku. Jak jednemu wyjdzie strzał, to od razu przybijają piątkę. Prywatnie jak jeden powie coś nazbyt poważnie, to drugi zaraz go strofuje. "W przyszłości chciałbym zostać menedżerem" - rozmarza się Quinteros. "Chcesz zastąpić Łukasza Mowlika?" - dziwi się Hernan. "Tak, albo go stąd wygryźć" - żartuje Henry.

Z kolegami z drużyny ciężko im się dogaduje. Przeważnie wygląda to tak, że podchodzi Polak do jednego z Peruwiańczyków i stara się powiedzieć coś o Peru, ale tak naprawdę sam nie wie, co wymyślić. "Jesteście bardzo sympatyczni, tolerancyjni, żadni z was rasiści, a polscy kibice potrafią się zachować" - twierdzi Quinteros. "W Peru nie mogłem spokojnie zjeść obiadu w restauracji, bo zaraz ktoś coś do mnie krzyczał, dotykał, domagał się czegoś. A w Poznaniu kultura jest inna. Kibic podejdzie spokojnie, zapyta się grzecznie, uśmiechnie się. W ogóle jestem mile zaskoczony, że w Polsce ludzie tak lubią piłkę nożną. Zanim tu przyjechałem, nie miałem zielonego pojęcia o waszym kraju. Nie znałem żadnego waszego piłkarza. Teraz bardzo cenię Macieja Iwańskiego. Spodobało mi się tutaj, ale to kwestia przyzwyczajenia".

"Mnie podoba się klimat, bo niekiedy słonko wyjdzie, no i trzęsień ziemi nie ma" - dodaje Rengifo. "Nie rozumiem tylko jednego. Tyle tutaj zieleni, tyle niewykorzystanych obszarów i zamiast mieszkać w wielkich domach z salonami, to budujecie sobie malutkie mieszkania, takie klitki. Tutaj nawet łóżek nie trzeba kupować, bo można sofę rozłożyć i się na niej przespać. Dbam o to, gdzie mieszkam, bo jestem domatorem. Chociaż przyznaję, że gdybym z żoną i z dziećmi przebywał w jakimś hiszpańskojęzycznym kraju, to czasami bym ruszył w miasto".

Smuda zachwala profesjonalizm Rengifo. Twierdzi, że jeśli dalej będzie się tak rozwijał, to zostanie ligową indywidualnością na miarę Macieja Żurawskiego. Peruwiańczyk to dla niego drugi po Reissie napastnik Lecha, choć w sobotnim meczu z Ruchem, w którym strzelił gola, wszedł dopiero w drugiej połowie. "Trener mówił podobno, że mam "ubytki energetyczne", bo w Peru jadłem tylko banany. Moja dieta jest nieco bardziej zróżnicowana, ale z kondycją to rzeczywiście jest nienajlepiej" - mówi Rengifo. "Bo z przenosinami do obcego kraju jest jak ze stratą bliskiej osoby - każdy przeżywa to na swój sposób. Jedni potrzebują tygodnia, aby się po tym podnieść, a inni miesiąca. Ja nie jestem supermenem. Potrzebuję czasu. Poza tym w Peru grało się inaczej. Biegłeś sobie spokojnie, gdy chciałeś to kiwałeś, a gdy ci się znudziło, to oddawałeś piłkę. Pełen luz. Tutaj trzeba być maszyną, biegać ciągle we wszystkie strony".

Smuda konsekwentnie stawia także na Quinterosa, choć gra gorzej niż w zeszłym sezonie, w którym gole strzelał z nożyc, a podawał z zamkniętymi oczami. "Nie gwiazdorzę. Wiem, że muszę się poprawić. Chcę się wypromować, bo gra w Lechu nie jest dla mnie szczytem marzeń" - twierdzi Quinteros. "Z Peru mogłem wyjechać wcześniej, ale za każdym razem kiedy dostałem jakąś ofertę, ktoś nawalał, ktoś się rozmyślał, i zostawałem na lodzie. Teraz każdy gol jest dla mnie ważny. To dlatego chciałem strzelić tego karnego w spotkaniu z Ruchem".

Quinteros nie ma złudzeń - musiałby stać się cud, aby Lech zdobył w tym sezonie mistrzostwo. Ale Rengifo wierzy w cuda. I przed każdym meczem się modli - o zdrowie swoje, rywali, no i o gola. A czasami także o przestrzenny dom z wielkim salonem













Reklama