Po meczu piłkarze i kibice Celtiku mieli się z czego cieszyć. Pokonali odwiecznego rywala 3:2 i wciąż liczą się w walce o tytuł mistrza Szkocji.

Reklama

Ostatni gwizdek Celtowie przyjęli z radością. Najbardziej cieszył się Artur Boruc, który przy okazji postanowił przypomnieć protestantom z Rangers, jak bardzo katolickim klubem jest Celtic. Zdjął bluzę bramkarską, a pod nią miał koszulkę z wizerunkiem papieża i napisem "Boże, błogosław papieża". Wśród kibiców Rangers zagrzmiało. Tym bardziej, że drażni ich nawet znak krzyża, który przed każdym meczem robi polski bramkarz. "Żegnałem się i będę się żegnał. Niezależnie od przeciwnika" - od zawsze odpowiadał na te zarzuty "Boruk".

Fani Rangersów poszli po meczu na skargę do Szkockiej Federacji Piłkarskiej. Według przepisów związkowych zawodnicy nie mogą manifestować poglądów politycznych i religijnych na stadionie, zarówno w czasie meczów, jak i przed spotkaniami i po nich. Federacja mogłaby więc nałożyć na Boruca dyskwalifikację, gdyby nie to, że... sędzia nie opisał incydentu, bo wcale go nie widział.

Sprawą nie chce się zająć również policja, ponieważ zachowanie Boruca nie stworzyło zagrożenia bezpieczeństwa publicznego. Zresztą Polak nie podbiegł w koszulce z papieżem pod sektor gości, a pod fanatyków Celtiku, by razem z nimi cieszyć się ze zwycięstwa - wypatrzyła gazeta.pl.

Federacja chce, by Celtic porozmawiał z Borucem, by ponownie tego nie robił. Czy to jednak uspokoi zapędy niepokornego golkipera, nazywanego przez kibiców Celtiku "Holie Goalie" (święty bramkarz)?