Przyjechał pan do Warszawy i ponownie rozmawiał z ludźmi z PZPN. Spodziewali się tego?
Dla wielu była to niespodzianka. Czasami potrafię zaskoczyć.
Leo Beenhakker:A po co pan jeszcze raz podjął rozmowy?
Z tego co wiem to w zeszłym tygodniu, kiedy rozmawiałem z Zarządem PZPN pojawiło się sporo nieporozumień i niedomówień. W sporej mierze dotyczyło to mnie oraz wykonywanej przeze mnie pracy więc uznałem, że trzeba wszystko jak najszybciej wyjaśnić. Wtedy dyskutowano o wielu sprawach dotyczących reprezentacji, a mnie przy tym nie było. To trochę nie w porządku. Pomyślałem - dlaczego rozmawia się i próbuje podjąć pewne decyzje za moimi plecami. Przecież wcześniej siedzieliśmy blisko dwie godziny i dyskutowaliśmy. Każdy miał w uchu słuchawkę, wszystko było przetłumaczone. To chyba jest naturalną sprawą, że jak ma się jakieś pytania, sprawy do wyjaśnienia - to próbuje się to zrobić. A nie skarży się następnego dnia gazetom. Takie rozwiązanie nie jest ok. Dlatego dzisiaj przyszedłem.
I co się wydarzyło?
To, o czym wiedziałem od dawna - wybór nowego sztabu szkoleniowego to moje zadanie. Wiem, kogo potrzebuję. Jestem również otwartym człowiekiem, chętnym do rozmowy. Mogę wysłuchać sugestii, podyskutować, ale ostateczna decyzja należy tylko do mnie. Uważam, że to co wydarzyło się w zeszłym tygodniu to zwykłe nieporozumienie.
Czyli to pan wybiera członków sztabu szkoleniowego?
Tak, od dwóch tygodni nad tym pracuję i decyzję już podjąłem. Na razie jest jeszcze za wcześnie, aby podać nazwiska do publicznej wiadomości. Myślę, że w ciągu dziesięciu dni poznacie je. Na razie trzeba załatwić sporo spraw formalnych. Przecież niektórzy z nich mają ważne umowy o pracę. Jednak rozwiązanie tych problemów leży już w gestii innych.
Czy ktoś z PZPN próbował wcisnąć panu kandydatów na współpracowników, może proponował nazwiska?
Podali mi jednego, abym sprawdził czy istnieje szansa włączenia go do sztabu technicznego. Mogę jedynie z nim porozmawiać i sprawdzić, czy możemy razem pracować. Ten warunek jest dla mnie najważniejszy. Przecież to ja będę przez najbliższe dwa lata z nim współpracował, a bez chemii między nami nie będzie to łatwe zadanie.
Jak pan określi obecne stosunki na linii Zarząd PZPN - Beenhakker?
Jako dobre. Jak już wspominałem - ze mną można dyskutować. Stoimy na wspólnym stanowisku, że ostateczna decyzja co do składu sztabu szkoleniowego należy do selekcjonera. To było dla mnie najważniejsze. Tak samo dzieje się przecież przy powołaniach zawodników - to moje zdanie jest ostateczne. Nie oznacza to jednak, że nie mogę wysłuchać sugestii innych. Otóż mogę. Dyskutuję z Michałem Listkiewiczem, ze Zdzisławem Kręciną.
Czy podobno zwolniony ze stanowiska menedżer drużyny Jan De Zeeuw wróci do kadry?
Nigdy nie był zwolniony. Nadal pracuje z reprezentacją i koniec tematu.
Rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński stwierdził niedawno zupełnie coś innego.
Może mówić co chce, ale racji nie ma. Zastanawiam się skąd dostał taką informację. To, że De Zeeuw zostaje zależy tylko ode mnie. I zostaje. Dobrze wywiązuje się z pełnionej funkcji i nie ma wobec niego żadnych zarzutów.
Zarząd chciał go zwolnić, ponieważ jest zdania, że z kadrą mają współpracować tylko Polacy.
Nie ma sensu wyciągać tego, że De Zeeuw jest Holendrem. Przecież on od 22 lat mieszka w Polsce. Więc argumenty o jego narodowości w ogóle nie są argumentami.
Nieporozumienia z poprzedniego tygodnia zostały wyjaśnione. Tylko tego dotyczyło spotkanie?
W rozmowach potwierdziliśmy jakie cele na najbliższe lata ma reprezentacja. Podstawowa i oczywista sprawa to awans do mistrzostw świata. Oprócz rozmowy o wrześniowych i październikowych meczach eliminacyjnych poruszyliśmy też kilka innych, ważnych spraw. Chcę, aby stworzyć już zarys kadry na 2012 rok, czyli Euro. To oznacza, że zostanie nawiązana bliższa współpraca z trenerami reprezentacji młodzieżowych, szczególnie chodzi mi tutaj o drużyny do lat 23 i 21. Mocno pracujemy nad wybraniem piłkarzy, którzy mogą wystąpić w Euro 2012 i po części zostaną oni włączeni do kadry już teraz.