Możemy spodziewać się rewolucji lub przynajmniej przyspieszonej ewolucji w kadrze? Tak. Ale zawsze powtarzam, że łatwo jest robić zmiany. Problem leży w tym, by nie robić zmian tylko dla zasady. Trzeba zmieniać na lepsze. I nad tym teraz pracujemy z moimi nowymi asystentami. Każdy z nas szuka, obserwuje. Poza tym wykorzystuję Zamilskiego, który oczywiście zna wszystkich młodych piłkarzy w Polsce. Dlatego zresztą dostał tę pracę. Niedługo będziemy mieli pierwsze zgrupowanie we Wronkach, na które zaprosimy 18 młodych piłkarzy z ligi. Niektórzy z nich dostaną szansę przeciwko Ukrainie. I zaraz się zaczynają eliminacje. Także czasu nie mamy za wiele. Musimy znaleźć kogoś w miejsce Bąka. Jestem pierwszym, który przyzna, że potrzebujemy świeżej krwi. Ale musimy mieć skąd tę krew brać.
Jest pomysł, by poświęcić kwalifikacje do mistrzostw świata, na rzecz Euro 2012?
Nie ma w ogóle o tym mowy. Słyszałem te pomysły i uważam je za głupie. W profesjonalnej piłce nie ma miejsca na poświęcanie czegokolwiek. Trzeba wygrywać każdy mecz, walczyć o każdy możliwy turniej. Chodzi o rozwój piłkarzy, o spełnianie ich ambicji, ale także o pieniądze dla federacji. Chciałbym przypomnieć, że za sam awans do Euro 2008, PZPN zarobił 7,5 miliona euro. To też się liczy. Bądźmy rozsądni. To idiotyczne wykorzystywać kwalifikacje mistrzostw świata na przygotowania do Euro. Awansujemy na ten turniej. Na pewno.
W RPA Krzynówek, czy Żurawski będą mieli 34 lata. Czas ich pożegnać?
Nie rozmawiajmy o wieku, czy dacie urodzenia. Mnie nie interesuje, ile ktoś ma lat, tylko jak dobrze gra w piłkę. Może mieć 32 lata, a może mieć 22. Wszystko jedno.
Tak, ale pięciu kluczowych piłkarzy, mocno po 30, to już jest jednak problem. Na Euro graliśmy zbyt wolno.
Graliśmy zbyt wolno, nie dlatego, że piłkarze są po 30 urodzinach, ale dlatego, że nie są przyzwyczajeni do szybkiej gry. OK. wyrzućmy tych pięciu starszych piłkarzy. Ale czy mamy następców? Czy mamy pięciu młodych piłkarzy gotowych już do gry na tym najwyższym poziomie? O to właśnie chodzi. Krzynówek gra na lewej stronie. Zabraknie Jacka. Kto więc w jego miejsce? Powiedzcie mi jednego piłkarza, który się nadaje.
Może Ludovic Obraniak?
Kolejna historia w stylu Roberta Aquafreski.
Uważa pan, że to niepoważna historia?
Uważam, że to cholernie poważna sprawa. To pomocnik, który ma nieco ponad 170 centymetrów wzrostu. OK. To jeszcze przeboleję. Powinien być wystarczająco dobry. Ale czy on może grać dla Polski?
Jeszcze nie. Na razie nie ma polskiego paszportu.
A jak już będzie miał paszport będzie mógł grać? Otóż wcale nie wiadomo. On grał w reprezentacji Francji do lat 21. Ma już ponad 23 lata. Tymczasem przepisy mówią, że musisz zadecydować wcześniej. Zapewniam, że zrobimy co w naszej mocy, żeby umożliwić Obraniakowi grę w reprezentacji. Jeśli będzie miał już polski paszport, na pewno będzie brany pod uwagę przy powołaniach.
Zmienił pan asystenta. Dlaczego akurat Rafał Ulatowski?
Po pierwsze PZPN chciał, podobnie zresztą jak w 2006 roku, żeby asystentem został ktoś młody. Ktoś, kto w przyszłości będzie mógł zostać moim następcą. Co jest oczywiście bardzo rozsądnym sposobem myślenia. Odrobiłem więc pracę domową, rozejrzałem się, przyjrzałem kilku kandydatom, którzy według mnie mieli odpowiednie umiejętności dla tej posady. Skontaktowałem się z ludźmi, którzy z nimi pracowali, którzy ich znali i na tej podstawie podjąłem decyzję. Ulatowski zrobił na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie. Gdyby było inaczej, nie byłoby jego tematu.
Co z Kaczmarkiem, Nawałką i Dziekanowskim? Nie chciał pan już z nimi współpracować? Zacznijmy od tego, że Kaczmarek sam zrezygnował. Rozmawiałem z nim, powiedział, że ma inne pomysły na swoją przyszłość. Już wtedy był w kontakcie z ludźmi z Arki Gdynia, ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale to inna historia. A z Dziekanowskim i Nawałką po prostu uznałem, że czas na zmiany. Poinformowałem ich osobiście, każdego z osobna. Porozmawialiśmy, wyjaśniliśmy sobie wszystko i tyle. Bez żadnych problemów przyjęli moje argumenty. Cały czas pozostajemy zresztą w bardzo dobrych relacjach. Nie dalej jak przedwczoraj odbyłem półgodzinną rozmowę telefoniczną z Nawałką.
Dlaczego ostatecznie uznał pan, że Dziekanowski nie będzie pana dobrym następcą?
Nie chcę tego mówić. Czasem w życiu danego człowieka dzieją się różne rzeczy.
Jak chociażby ta sytuacja we Wronkach?
Jaka?
Plotki mówią, że Dziekanowski był zupełnie pijany. To dlatego już wtedy po raz pierwszy zrezygnował pan z jego usług.
To jest kłamstwo! 30 procent waszych mediów jest brudnych, prowadzi jakieś swoje gierki i przede wszystkim kłamie. Na obozach nie ma alkoholu. Nie pozwalam nikomu pić w czasie zgrupowań. Jedyne wyjątki robię po meczu. Gdy jemy kolację po meczu pozwalam się napić szklankę piwa, albo kieliszek wina do jedzenia, ale nie więcej. Nigdy! Nigdy, nigdy, nigdy nie pijemy na zgrupowaniach. To moja reguła numer jeden. Także jest to wielkie kłamstwo i naprawdę nie rozumiem dlaczego niektórym tak zależy na produkowaniu ciągłych skandali.
A co z Marcinem Kowalczykiem, który zbiera bardzo dobre opinie w Dynamie Moskwa?
To jeden z zawodników, którym się przyglądamy ze szczególną uwagą. Jest na mojej liście.
A Robert Lewandowski z Lecha?
Też. Obserwujemy go przynajmniej od końca zeszłego sezonu.
A czy Tomasz Kuszczak ma w ogóle przyszłość w pana drużynie?
To skomplikowana sytuacja. Kuszczak musiał opuścić zgrupowanie z powodu kontuzji...
Podobno dało się ją przy odrobinie dobrej woli wyleczyć w jeden dzień.
Niemożliwe. Mam bardzo dobry sztab medyczny. Doktor pokazywał mi prześwietlenia i wyjaśniał co się stało. Kuszczak podobno nie mógł się ruszać przez dwa, czy trzy dni. Problem polega na tym, że Tomek powiedział, że to Frans Hoek jest odpowiedzialny za ten uraz. Cóż, Frans nie robił z nim niczego innego niż z Borucem, czy Fabiańskim i oni jakoś wytrzymali treningi bez większych problemów.
Kuszczak jest bardzo rozczarowany. W końcu jest bramkarzem Manchesteru United.
Wiem to doskonale. Mówił mi o tym mniej więcej pięć razy dziennie. "Hej, rozmawiasz z bramkarzem Manchesteru United”. Co mogę powiedzieć, tylko tyle, że mu gratuluję. Kuszczak to bardzo dobry zawodnik. Ja postawiłem jednak sprawę bardzo jasno. Jeśli wszyscy są w optymalnej dyspozycji, numerem jeden jest Boruc, dwa to Fabiański, trzy Kuszczak.
Ale on grał kilka meczów w najlepszej lidze świata...
Oczywiście. Boruc natomiast regularnie gra w Celtiku, Fabiański z kolei świetnie sobie radzi w Arsenalu. Jestem w stałym kontakcie z trenerem bramkarzy londyńczyków, Liamem Bradlym i on jest zachwycony tym, co Łukasz pokazuje na zajęciach. Sytuacja z bramkarzami jest zawsze bardzo specyficzna. Wyczuwa się dużo napięcia, w końcu tylko jeden z nich może grać.
To chyba jednak niezbyt dobrze, że nie dopuścił pan do rywalizacji.
Ależ oczywiście, że dopuściłem. W każdej przecież chwili mogłem zmienić zdanie i zrobić z numeru dwa, numer jeden. Ja bazuję na tym, co widzę na treningach. Ta hierarchia, o której mówiłem, dotyczy tylko sytuacji, kiedy wszyscy są zdrowi i w najwyższej formie. Ciekawa rzecz jest taka, że Boruc i Fabiański akceptują taką sytuację, a Tomek nie może. Z jednej strony to oczywiście dobrze. To pokazuje, jakie Kuszczak ma ambicje. Chce być numerem jeden i według siebie jest tym numerem jeden...
Na świecie.
Dokładnie. Ale to ja podejmuję decyzje.
Pojawiały się anonimowe głosy, że Kuszczak psuje atmosferę. To prawda?
Powiem tak: Większość chłopaków zdążyła go dobrze poznać i nie mają z tym problemu. Wiedzą, że taki po prostu jest. Ujmijmy to tak, że on ma bardzo dużo pewności siebie. Co nie jest niczym złym. Szczególnie jeżeli grasz na bramce. Nie mam z tym wielkich problemów. Na końcu to jednak trener podejmuje decyzje i trzeba to akceptować. Ale ja nie chcę uśmiechniętej ławki rezerwowych. Muszą być rozczarowowani, wkurzeni, że nie grają. To znaczy, że mają ambicje.
Co z atmosferą na Euro? Plotki mówią, że kontuzja Żurawskiego też była udawana, mówi się o pana kłótni z Błaszczykowskim.
Wierzą panowie w plotki? Co to za sposób myślenia?
W Polsce mamy powiedzenie, że w każdej plotce jest ziarno prawdy.
Nie w każdej. Ja nawet nie przechodziłem obok szpitala, a w jednej z gazet pokazała się informacja, że jestem niemal umierający. To ohydne i zmyślone. W Holandii na taki poziom mówimy „Lot nad kukułczym gniazdem”. Widzieliście ten film?
A kto nie widział?
No właśnie. Wy panowie nie zdajecie sobie chyba sprawy z tego, jak wielką odpowiedzialność bierzecie za to co piszecie. Żyjemy w roku 2008, każda rzecz, którą napiszecie za chwilę znajduje się w Internecie. Po tej publikacji miałem chyba 50 telefonów z całego świata. Dzwonili znajomi, z którymi nie widziałem się od kilku lat. Z Hiszpanii, Trynidadu, Meksyku, a nawet z Arabii Saudyjskiej. Każdy się mnie pytał, jak się czuję, co mi dolega itd.
Jest jeszcze inna plotka.
Jaka plotka?
Otóż sprawa ze szpitalem pojawiła się, bo podobno w pańskim kontrakcie jest zapis, że można zerwać pańską umowę właśnie z powodów zdrowotnych.
Taką akurat plotkę jestem w stanie sobie wyobrazić. To część gierki, która się toczy wokół mnie i PZPN. O tak, ta gra się toczy. Nie jestem głupi.
W kim więc pan widzi głównego wroga?
Powiem wam kiedyś, ale nie teraz.
Z drugiej strony gra się może gdzieś toczy. Ale pan jest wciąż faworytem i mediów i przede wszystkim ludzi. Te wszystkie pana ataki na prasę, oskarżanie o psucie atmosfery, robienie czarnego PR są zupełnie chybione. Ma pan chyba złych doradców.
Trzeba oddzielić kilka rzeczy. Ludzie reagują fantastycznie. Oni są niesamowici. Czasem naprawdę reaguję zbyt emocjonalnie, kiedy ludzie podchodzą do mnie gratulują, dają wyrazy poparcia. Myślę sobie wtedy: Jezu Chryste zagraliśmy fatalny turniej, ale ludzie cały czas są za mną. To niesamowite i przede wszystkim fantastyczna motywacja. Druga rzecz to media. Jest część, która dyskutuje ze mną, może się nie zgodzić ze mną itd. Nie ma problemu. Rozmawiamy. Ale jest część, niewielka przyznaje, która szuka tylko i wyłącznie sensacji, którym wadzi moja osoba, rozpuszczają ohydne plotki. Czekam na ten dzień, kiedy ktoś prosto w twarz mi zarzuci, to co powtarzane jest po kątach, że zarabiam na transferach piłkarzy za granicę. Naprawdę na to czekam, bo następnego dnia spotkamy się w sądzie. I wygram ten proces. Nigdy w życiu nie zarobiłem nawet złotówki poza kontraktem.
Wyłączając oczywiście reklamy?
Tak. Bank faktycznie reklamowałem i dostałem za to pieniądze. Tyskie to jednak był wynik umowy między firmą a PZPN i nie dostałem za to ani grosza. Poza tym ludzie nie widzą co robię z pieniędzmi, które zarabiam na reklamach, ale zostawmy to. Zapewniam, że jestem bardzo w tym humanitarny. Jedyna rzecz, której nie mogę znieść, to te wszystkie oskarżenia.
Akurat te oskarżenia dotyczyły bardziej Jana De Zeeuwa, który jest menedżerem piłkarskim.
Jego działalność menedżerska została zamrożona. Jeśli tylko dostanę chociaż jeden sygnał, że jest zaangażowany w jakieś ciemne interesy albo reprezentuje jakiegoś piłkarza, od razu zostanie zwolniony. Będę pierwszym, który go wykopie z kadry i Jan o tym doskonale wie. Na samym początku mu powiedziałem: wiem o interesach z Jurkiem Dudkiem, ale od tej pory koniec. On to "zamroził”. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że jest wolny od tej pracy. Poza tym facet robi fantastyczną robotę. Wszystko, poukładał znakomicie. Od relacji z mediami, poprzez warunki do treningu, na hotelach kończąc. Ale jeżeli pojawią się jakiekolwiek wątpliwości, wykopię go.
Tak po prostu? Przecież jesteście bliskimi przyjaciółmi...
A kto tak powiedział? Nie jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele to ludzie, którzy dzielą się swoim życiem, poważnymi problemami. Jana poznałem, gdy pracowałem w Feyenoordzie, a on zajmował się interesami Jurka Dudka, mojego bramkarza. Kiedy miałem pierwsze spotkanie z Listkiewiczem, przyszli razem. Nawet nie wiem gdzie on mieszka. Robi swoją robotę i robi ją dobrze. Mamy dobre relacje zawodowe i to wszystko.
Wróćmy do rozczarowanych piłkarzy. Wawrzyniak twierdzi, że był jedynym zawodnikiem na lewą obronę, a nie dostał szansy...
Nie wierzę, że tak powiedział. Rozmawiam ze wszystkimi otwarcie, zawsze przedstawiam swoje argumenty. Wiadomo, że piłkarze są skoncentrowani na swojej pozycji, rozumiem to. Ale takie jest życie, trener musi podejmować decyzję. Rozumiem ich rozczarowanie.
Kolejny to Majewski, jeden z największych talentów w Polsce, może nawet największy. Dlaczego nie pojechał?
Bo nie był na to przygotowany. Uznałem, że to jeszcze nie jest jego czas.
Guus Hiddink przyznał, że zabrał kilku piłkarzy na Euro tylko po to, żeby popatrzyli na atmosferę, nauczyli się czegoś.
OK, rozumiem to, ale uznałem, że to nie jest czas Majewskiego. Miałem trzech piłkarzy na tę samą pozycję - jego, Gargułę i Rogera. Postawiłem na dwóch ostatnich. Musiałem dokonać wyboru i zrobiłem to. A co do Majewskiego, to rozmawiałem z nim. Oczywiście rozumiem jego rozczarowanie, ale zapewniam was, że będę z niego korzystał i to już wkrótce.
A Matusiak? Wróci do gry?
Nie wiem, to zależy od niego, nie ode mnie. Teraz ma nowego trenera, Tronda Sollieda. Wiem, że Radek wraca do formy. Sollied mówi, że to dobry piłkarz i będzie z niego pożytek, mówi, że wie jak grać w piłkę, więc jestem optymistą.
Generalnie, co poszło nie tak podczas EURO 2008?
Po raz kolejny obejrzeliśmy ten sam film. Ten sam co w 2002 roku, ten sam co w 2006. Po lepiej niź dobrych kwalifikacjach, przyszedł fatalny turniej. Nie potrafimy grać co trzy dni. Mieliśmy już z tym problem w kwalifikacjach, kiedy często ten drugi mecz był gorszy niź pierwszy. Poza tym, po meczu z Niemcami piłkarze przede wszystkim rozsypali się psychicznie. Z pewnych powodów nie trafiliśmy z formą. Nie chodzi o to, żeby się usprawiedliwiać, ale przecież widziałem Cristiano Ronaldo w Manchesteru United i teraz. Po prostu piłkarzom zabrakło mocy i tyle. Dlatego Platini chce przesunąć mistrzostwa na sierpień.
Hiszpanom wystarczyło mocy, a przecież to oni a nie my grają w wielkich klubach...
OK., Hiszpanie wygrali i biorą wszystko. Nie ma dyskusji. Ale proszę popatrzeć na innych. Holendrzy nie dali rady...
Zagrali trzy fantastyczne mecze. To źle?
W Holandii nikogo nie interesują trzy fantastyczne mecze. Żeby zostać mistrzem Europy musisz zagrać 6 meczów na bardzo wysokim poziomie. 6 razy po 100 procent.
Z Niemcami zagraliśmy na 100 procent?
Hmmm... to był bardzo dobry mecz. Oczywiście, niektórzy narzekają, ale dla mnie ważne co mówią mi koledzy po fachu. Wiem co mówił Van Basten, Scolari i Bilić mówili, że graliśmy bardzo dobrze, ale nie mieliśmy szczęścia.
I to był problem, mamy wrażenie, że cała para poszła w mecz z Niemcami...
Dokładnie, zgadza się. Po meczu z Niemcami chciałem przejść z marszu do Austrii, ale pierwsza połowa to była katastrofa. W przerwie mieliśmy poważną rozmowę. W drugiej połowie było znacznie lepiej, ale później dostaliśmy ostateczny cios od sędziego. To było tak cholernie niesprawiedliwe. Ale nie jest to wina sędziego. Po prostu, gdybyśmy grali cały mecz tak samo jak w drugiej połowie, wygralibyśmy bez problemu. A później już było liczenie na cud. Czasem w nie wierzę. Była minimalna szansa, ale nie wyszło. Wiedzieliśmy, że musimy wygrać, a Austria musiała wygrać 2:1 z Niemcami. Zbyt dużo nie zależało od nas. Trudno...
Może ta szesnastka to nasza górna granica?
Nie, bez przesady. Gdybym tak myślał, to bym odpuścił. Kilka razy mieliśmy sesje treningowe na po prostu niezwykłych obrotach. Głównie podczas ostatniego tygodnia w Bad Waltersdorf. To było fantastyczne, o Boże, jak oni grali. Później był mecz z Niemcami, to mecz inny niż wszystkie. Niestety, nigdy nie potrafiliśmy osiągnąć tak wysokiego poziomu... Momenty były, ale to wszystko.
Gdzie pan popełnił błędy, co można było zrobić lepiej?
Przede wszystkim to nie ma znaczenia, czy teraz spojrzę co zrobiłem nie tak w latach siedemdziesiątych. Decyzję musimy podjąć tu i teraz, w danym momencie. Widziałem mecze Niemców, rozpracowaliśmy ich razem z Janem Urbanem. Mieliśmy tylko jedna wątpliwość, czy Podolski zagra na lewej pomocy czy nie. Rozpracowaliśmy ich bardzo dobrze. Ale później zawsze mogą przyjść nieoczekiwane okoliczności. Jako trener mam 80 procent wpływu na zespół. 20 procent to zdarzenia losowe. Przecież nigdy nie gramy na spalone,a nagle Źewłakow i Bąk próbowali zrobić pułapkę ofsajdową. Zdarza się... A kto mógł przypuszczać, że Paweł Golański wytnie taki numer. Pytałem go, czy nie wie co robi się w takich sytuacjach. On wie, powiedział, że powinien wywalić piłkę poza stadion. Ale co z tego że wie? Takie rzeczy się zdarzają. Po prostu mu zeszła. Pamiętacie Petra Cecha w meczu z Turcją? Czy myślicie że specjalnie popełnił tragiczny błąd? Przecież to taki znakomity bramkarz, nie ma prawa robić takich błędów. A jednak... To dlatego gra jest taka interesująca. Jeśli nie potrafisz tego zrozumieć pograj sobie w szachy. Oglądacie Tour de France?
Tak, szczególnie pasjonujące są doniesienia o wynikach kontroli dopingowych.
Ale poza tym TdF był fantastyczny. Zawsze uwielbiałem go oglądać. A teraz każdy ma słuchawkę i jeśli jedziesz za szybko, to musisz zwolnić, bo facet w samochodzie mówi ci, że masz grać na lidera. Chodzi mi o to, żeby pokazać, jak frustrujące jest to, że nie wszystko zależy od ciebie.
Ale wciąż ma pan swoje 80 procent.
OK, przygotowuję najlepsze możliwe warunki, przygotowuję zespół do meczu, później ustalam strategię, robię zmiany. Ale nie możesz zmienić tego, że ludzie popełniają błędy. Ale ok., to tylko ludzie.
Wracając do meczu z Austrią, mieliśmy wrażenie, że Boruc obroni tego karnego i jakoś nam się uda.
Ja też. Powiedziałem nawet, że nie będzie gola. Boruc był absolutnie fantastyczny. Kiedy napastnik wychodził z nim sam na sam, robił się nagle taki wielki, wyciągał te swoje łapy. Genialne.
Gordon Strachan powiedział, ze to najlepszy bramkarz świata.
Zaraz, zaraz. Po pierwsze, Gordon Strachan jest rudy, po drugie jest Szkotem, a po trzecie jest trenerem Celticu. To wszystko sprawia, że nie jest obiektywny. Ale tak naprawdę Boruc jest kapitalny, o Jezu, on jest jak zwierzę. I jeśli jest maksymalnie skoncentrowany to jest w pierwszej piątce najlepszych bramkarzy świata.
Szkoda, że mieliśmy tylko Boruca i Rogera.
A Dudka to co? Grał trzy mecze na dobrym, równym poziomie. A jeśli chodzi o Rogera to był fantastyczny. No i kibice... są niesamowici. Kilka razy to powtarzałem, polscy kibice są niesamowici. Nigdy nie zapomnę meczów eliminacyjnych w Brukseli i Portugalii. To było coś cudownego. Uważam, że ci ludzie zasługują na znacznie więcej niż mogliśmy im dać. Szkoda, dlatego właśnie byliśmy tak rozczarowani.
A co z historią Mike Lindemana?
Nie ma historii Mike’a Lindemana!
Ludzie mówią...
No co mówią ludzie?
Że nie mieliśmy przyspieszenia, że byliśmy powolni, że przegraliśmy fizycznie.
Nie ma możliwości, by w dwa tygodnie poprawić sprint na 50 metrów o jedną sekundę. Przygotowanie jest w klubach. Mogliśmy poprawić wszystko minimalnie. Na trzy dni przed meczem z Niemcami nie mogłem kazać piłkarzom wejść do siłowni i pracować nad przygotowaniem fizycznym. Tak jest z trenerem reprezentacji narodowej, że nie zawsze masz piłkarzy w takiej dyspozycji jak byś chciał, do tego wszystkich w takiej samej. Mike zrobił co mógł i wszyscy w świecie futbolu doceniają jego zdolności. Właśnie podpisał trzyletni kontrakt z Hamburger SV. Nie obwiniajcie go. To ja jestem za wszystko odpowiedzialny. Scolari też dostał Cristiano Ronaldo zniszczonego, on nawet nie był cieniem tego Ronaldo z Manchesteru. Ale oczywiście korzystał z niego. Sam mówił, że liczy na ten jeden błysk geniuszu, na jedną akcję.
Zachowując proporcję, to tak jak pan musiał korzystać z Krzynówka, chociaż też był bez formy.
Dokładnie. Ale teraz powiem może coś szalonego. Moim Ronaldo jest w tym przypadku Błaszczykowski. On ma fantastyczne umiejętności, jedną akcją, jednym dryblingiem może zmienić oblicze meczu. A on mi wypadł przed turniejem. Nie mam innego piłkarza z takimi umiejętnościami. Co się dzieje z Kubą to problem z jego organizmem. On w tym sezonie miał już trzy takie same urazy. Kiedyś ktoś powiedział, że czasem piłkarz jest zbyt dobry w stosunku do swojego ciała. Jego umiejętności, sposób gry, jest daleko z przodu w porównaniu z jego możliwościami fizycznymi. Podobna sytuacja była z Ronaldo, tym z Brazylii. Jego nogi nie wytrzymywały dynamicznych skrętów które wykonywał, sposobu w jaki przyspieszał. W sprawie Kuby jednak musimy znaleźć przyczynę, żeby co chwila nie wysyłać go do szpitala. Rozmawiałem o tym także z ludźmi z Borussi. A czasem nie wiadomo, gdzie tej przyczyny szukać. Czasem kłopoty z mięśniami biorą się ze... złej higieny jamy ustnej. Tak, poważnie! W wielkich klubach normą jest, że przed startem sezonu wszyscy muszą iść do dentysty. W Realu mieliśmy klubowego dentystę i wszystkich sprawdzaliśmy co trzy miesiące.
Nie było kłótni z Błaszczykowskim, jak już przy nim jesteśmy?
Oczywiście, że był rozczarowany. Ale to on sam przyszedł do mnie i powiedział, że nie czuje się dobrze. Razem z lekarzami ustaliliśmy, że tak naprawdę będę mógł skorzystać z niego dopiero w części meczu z Chorwacją. Musiałem więc podjąć taką, a nie inną decyzję.
Strasznie dużo mieliśmy kontuzji. Pech?
Wy mi powiedzcie. Błaszczykowski to problem z organizmem. Żurawski kontuzja w czasie meczu, to się zdarza. Bronowicki był kontuzjowany już przed Euro.
Wciąż pan uważa, że Polska może być w czołowej ósemce Europy?
Tak. Oczywiście, że tak. Mecz z Portugalią pokazał na jakim poziomie może grać reprezentacja Polski. Teraz trzeba wykonać następny, bardzo trudny krok. Zrobić tak, by ten poziom powtarzać regularnie. Ale przynajmniej wiemy na co ich stać.