Przez pierwsze pół godziny kibice Lecha, w tym ponad 300-osobowa grupa, która wybrała się do Moskwy i dopingowała swoich ulubieńców z trybun stadionu Łużniki, mogli mieć nadzieję na dobry wynik.

Reklama

Podopieczni trenera Franciszka Smudy uważnie grali w obronie. Wyprowadzili kilka ataków, którym jednak brakowało dokładności w decydującej fazie, jak w czwartej minucie, kiedy Bośniak Semir Stilic wycofał piłkę do wbiegającego w pole karne Roberta Lewandowskiego. Z kolei w 27. minucie strzał z rzutu wolnego Sławomira Peszki pewnie obronił Igor Akinfiejew.

Lechitom największe niebezpieczeństwo groziło nie ze strony najlepszego snajpera gospodarzy Vagnera Love'a, a zapędzających się pod ich bramkę defensorów. W drugiej minucie niecelnie uderzył głową Wasilij Bierezucki, a w 21. Ivan Turina wybił na rzut różny piłkę po mocnym strzale z dystansu Sergieja Ignaszewicza.

Nieszczęście polskiego zespołu zaczęło się po pół godzinie gry. W 31. minucie błąd Manuela Arboledy wykorzystał Ałan Dżagojew, który po zagraniu Vagnera Love'a w sytuacji sam na sam pokonał chorwackiego bramkarza Lecha. To trzeci gol 18-latka urodzonego w Biesłanie w fazie grupowej Pucharu UEFA.

Reklama

>>>Zobacz wideo

Stracony gol wprowadził sporo chaosu w poczynania gości, którzy tuż przed końcem pierwszej części gry stracili drugą bramkę. Z długim podaniem w pole karne do Jurija Żirkowa nie poradził sobie Zlatko Tanevski; Manuel Arboleda nie zdążył z interwencją, a na domiar złego Ivan Turina niepotrzebnie wyszedł z bramki i reprezentant Rosji, mimo ostrego kąta i bardzo niewygodnej pozycji, zdołał umieścić piłkę w siatce.

>>>Wideo

Reklama

W pierwszych minutach drugiej połowy groźniej atakowali wicemistrzowie Rosji, ale albo brakowało im precyzji przy wykończeniu akcji, albo próbowali zbyt koronkowych rozwiązań.

W 66. minucie Lech, choć nic tego wcześniej nie zapowiadało, zdobył kontaktową bramkę. Przed polem karnym faulowany był aktywny Jakub Wilk, a Bośniak Semir Stilić w swoim stylu uderzeniem lewą nogą pokonał Igora Akinfiejewa.

>>>Wideo

Zdobyty gol natchnął gości wiarą, że w stolicy Rosji, także wskutek rozluźnienie w szeregach CSKA, można pokusić się o korzystny rezultat. W 74. minucie po składnej akcji z ostrego kąta Akinfiejewa próbował pokonać Robert Lewandowski, ale kapitan gospodarzy był na posterunku.

W 78. minucie Ivan Turina częściowo zrehabilitował się za błąd z pierwszej połowy broniąc strzał głową z bliska Sergieja Ignaszewicza.

Dwie minuty przed końcem Stilić spróbował pokonać Akinfiejewa strzałem z dystansu, ale mimo że piłka przed nim skozłowała pewnie ją złapał.

Lech przegrał, ale długimi fragmentami był równorzędnym rywalem dla zdobywcy Pucharu UEFA w 2005 roku. Występ w Moskwie pozwala jednak mieć nadzieję, że w spotkaniach z Deportivo La Coruna (4 grudnia w Poznaniu) i Feyenoordem Rotterdam (17 grudnia w Rotterdamie) zdobędzie punkty, które zaowocują awansem do kolejnej rundy rozgrywek.

CSKA Moskwa - Lech Poznań 2:1 (2:0)

Bramki: Ałan Dżagojew (31), Jurij Żirkow (45+1) - Semir Stilić (66-wolny)

Żółte kartki: Jurij Żirkow, Vagner Love (CSKA) - Manuel Arboleda (Lech Poznań)
Sędzia: Duarte Nuno Pereira Gomes (Portugalia)
Widzów: 15 000

CSKA: Igor Akinfiejew - Aleksiej Bierezucki, Wasilij Bierezucki, Serhiej Ignaszewicz, Anton Grigoriew (70-Elvir Rahimić) - Milos Krasic, Paweł Mamajew, Deividas Semberas, Jurij Żirkow - Ałan Dżagojew (83-Erkin Caner), Vagner Love.

Lech: Ivan Turina - Grzegorz Wojtkowiak, Zlatko Tanevski, Manuel Arboleda, Ivan Djurdjević - Sławomir Peszko (46-Tomasz Bandorwski), Semir Stilić, Dimitrije Injac, Jakub Wilk - Robert Lewandowski, Hernan Rengifo. (PAP)