Wybór Michniewicza jest bardzo kontrowersyjny. Plamą na jego wizerunku są kontakty z Ryszardem F. "Fryzjerem". Nowy selekcjoner miał aż 711 połączeń telefonicznych z szefem piłkarskiej mafii w Polsce. O czym rozmawiali obaj panowie? Zapytany o to na poniedziałkowej konferencji 51-letni szkoleniowiec odpowiedział, że nie pamięta, bo było to 18 lat temu, ale jednocześnie doskonale pamiętał jakie urazy dokuczały piłkarzom drużyny, której wówczas był trenerem. Najwidoczniej pamięć nowego selekcjonera biało-czerwonych nie jest najmocniejszą stroną lub działa bardzo wybiórczo.
Oczywiście, co należy podkreślić na Michniewiczu nie ciążą żadne prokuratorskie zarzuty, ani nie został on skazany wyrokiem sądu. Jednak cała sprawa z etycznego punktu widzenia delikatnie mówiąc wygląda bardzo słabo. Człowiek, który był w bliskich kontaktach - i nigdy z nich się nie wytłumaczył - z głównym rozgrywającym w aferze korupcyjnej został opiekunem narodowej reprezentacji.
W poniedziałek Kuleszy i Michniewiczowi wytykało to wielu dziennikarzy. Obaj krótko ucięli "dyskusję". Szkoleniowiec zapewnił, że jest niewinny i że nie zrobił nic złego, a dowodem na to jest brak zarzutów i wyroku. Natomiast dla szefa polskiej piłki Michniewicz jest "czysty" i nie ma co wracać do przeszłości, a trzeba skupić się na barażach.
Zbigniew Boniek z wyborem Adama Nawałki, który był jego pierwszym autorskim pomysłem sporo zaryzykował, ale trafił w "10" i na długi czas zamknął usta swoim krytykom. Dziś wydaje się, że Kulesza na szali postawił wszystko.
Jeśli Michniewicz doprowadzi kadrę na mundial w Katarze, to prawie nikt nie będzie już mu wypominał 711 połączeń z "Fryzjerem". Większość oddzieli przeszłość grubą kreską. Jednak w przypadku braku awansu na mistrzostwa świata każdy wypomni prezesowi PZPN, że jego wybór był podwójnie zły, bo oddał reprezentację narodową w ręce "kolegi" szefa piłkarskiej mafii, który na dodatek nie zrealizował postawionego celu. Wtedy na niego spadnie krytyka, a Michniewicz może być gwoździem do trumny, bo wielu będzie domagać się głowy nie tylko selekcjonera, ale także i prezesa.