"Sprowadzając zawodników do Lecha, zawsze staraliśmy się bardzo precyzyjnie określić nie tylko ich umiejętności techniczno-taktyczne, ale również predyspozycje psychicze i pułap nie wykorzystanych możliwości" – zdradza DZIENNIKOWI tajniki swojej pracy Czyżniewski. Właściciel Lecha Jacek Rutkowski i prezes Andrzej Kadziński doskonale zdają sobie sprawę z wagi i znaczenia owego wywiadu transferowego i przykładają do niego wielką wagę.

Reklama

"Jestem tylko trybikiem w świetnie zorganizowanym mechanizmie. Kiedyś w Amice Wronki Maciej Skorża wymyślił że będę jego człowiekiem od wyszukiwania talentów. Szczerze mówiąc średnio mnie to interesowało, bo wcześniej byłem trenerem bramkarzy. Nawet w reprezentacji Polski, u Janusza Wójcika. Dopiero po połączeniu Amiki z Lechem Rutkowski powiedział mi: <Czyżyk, we wszystkich klubach na Zachodzie skauting jest najważniejszym działem. Lech pod tym względem ma być najlepszy w Europie Wschodniej. I ty to musisz zorganizować>" – wspomina.

Pierwszym odkryciem Czyżniewskiego był Rafał Murawski, którego polecił jeszcze do Amiki. Praca skauta tak spodobała się właścicielom klubu, że ci postanowili go wysłać na staż do Arsenalu Londyn.

"Parę godzin przegadałem z jednym z koordynatorów skautingu w tym klubie – Steve'm Rowlie. Aż 25 minut poświęcił mi sam Arsene Wenger. Wróciłem do Poznania i zacząłem kombinować – jak skonstruować sieć skautów. Znalazłem pięciu, dziś jest ich sześciu. Lech podpisał z nimi umowy, określił wysokość pensji i premii. Powstała baza danych o zawodnikach z klubów niższych klas. Skauci wyszukują zawodników i informują o ich postępach. Oceniają, czy piłkarz X odpada, kwalifikuje się do dalszej obserwacji, czy może do natychmiastowego transferu. Kiedy otrzymam kilka pozytywnych sygnałów o jakimś piłkarzu, sam wsiadam do samochodu i jadę obejrzeć go podczas meczu. Tak było na przykład z Robertem Lewandowskim. Pierwszy raz widziałem go przed dwoma laty, kiedy Znicz Pruszków grał z Ceramiką Paradyż, jeszcze w III lidze. Wtedy dostrzegłem, że chłopak potrafi szybko obrócić się z piłką, ale jest egoistą. Spodobał mi się wtedy także Radek Majewski. Ale trener Dyskobolii, Werner Liczka, był od nas szybszy" – mówi Czyżniewski, który razem z trenerem Franciszkiem Smudą, Rutkowskim, Kadzińskim, dyrektorem Markiem Pogorzelczykiem, tworzy w Lechu komitet zatwierdzający wszystkie transfery.

Skauting w Lechu ciągle się rozwija. "Dzisiaj mamy swoich rezydentów w: Albanii, na Bałkanach, na Białorusi, Litwie, Łotwie, Estonii, Słowacji, w Ameryce Południowej. Natomiast Piotr Rutkowski, syn właściciela klubu, bardzo skutecznie analizuje piłkarski rynek w Niemczech, a nawet w Holandii. Sygnał o Stiliciu też przekazał nam skaut Lecha. Semira obserwowałem tylko w jednym meczu. Kiedy zobaczyłem jak gra lewą nogą, natychmiast przypomnieli mi się: Zdzisław Puszkarz i Mirek Okoński. Stilić ma ogromne możliwości, których jeszcze nie ujawnił. Mieliśmy do wyboru: wypożyczyć podobnego pomocnika ze Sparty Praga, lub wykupić definitywnie Stilicia za relatywnie nieduże pieniądze. Opłaciło się" – wspomina Czyżniewski w rozmowie z DZIENNIKIEM.