Chciałbym się skupić tylko na tym zgrupowaniu. Na tym, co nas czeka jutro. Na temat Maćka będzie jeszcze okazja spokojnie porozmawiać. Dzisiaj nie chcę się na ten temat wypowiadać. To nie czas i nie miejsce. Ta sprawa będzie się ciągnęła. Wrócimy do niej - zapowiedział Michniewicz podczas konferencji prasowej.

Reklama

Biało-czerwoni zagrają we wtorek z Belgią w Warszawie w meczu Ligi Narodów.

Dla nas najistotniejsze jest to, co się jutro wydarzy. Rybus nam w niczym nie pomoże. Nie ma go na zgrupowaniu. Nie ruszamy tego tematu. Nie uciekamy od dyskusji na ten temat. Porozmawiamy, ale nie dzisiaj. Zrobimy to po zgrupowaniu, proszę to uszanować - dodał selekcjoner.

Reklama

Fala krytyki po przejściu Rybusa do Spartaka

Dwa dni wcześniej Spartak ogłosił, że polski obrońca podpisał z tym klubem kontrakt.

W czerwcu Rybusowi skończyła się umowa z innym moskiewskim zespołem - Lokomotiwem, w którym doświadczony piłkarz występował od 2017 roku. Wcześniej grał w Legii Warszawa, Tereku Grozny i Olympique Lyon. W reprezentacji Polski wystąpił dotychczas w 66 meczach (dwie bramki).

Reklama

Z uwagi na agresję zbrojną Rosji na Ukrainę trener Michniewicz już wcześniej nie powoływał Rybusa do reprezentacji, aby - jak tłumaczył - oszczędzić piłkarzowi zamieszania wokół niego. Teraz jednak sprawa odżyła. Przejście Rybusa do Spartaka wywołało wiele negatywnych komentarzy w Polsce.

Ostry komentarz wiceszefa MSZ

Postawę reprezentanta kraju skrytykował m.in. wiceszef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Marcin Przydacz.

Nie ma już nic bardziej żenującego, niż zasłanianie się "dobrem rodziny", gdy chodzi po prostu o duże pieniądze. A to krwawe pieniądze. Mam nadzieję, że nie będzie już dla niego miejsca w reprezentacji. Gra z "orzełkiem" na piersi to honor i tylko dla takich, którzy to rozumieją - napisał wiceszef MSZ na Twitterze.

Menedżer Mariusz Piekarski w programie "Pogadajmy o piłce" przypomniał niedawno, że Rybus ma dwójkę dzieci i żonę Rosjankę.

Zostaje w Rosji, jego rodzina jest bezpieczna. Takie mamy czasy, że jest tak dużo nakręconych ludzi, że nigdy nie wiadomo, co by się wydarzyło - przyznał Piekarski, cytowany m.in. w portalu sport.pl.