Ostatnio PZPN zarobił w ten sposób ponad milion euro. Nieźle, biorąc pod uwagę, że tak naprawdę są to pieniądze za nic. PZPN nie pomaga przy procedurach związanych z transferami. Zgarnia tylko haracz i reszta go nie obchodzi. Płacić muszą wszyscy, bo dopóki odpowiednia suma nie trafi na konto PZPN, federacja piłkarska nie wyda piłkarzowi certyfikatu, bez którego nie będzie mógł zostać zatwierdzony do gry w zagranicznym klubie - pisze DZIENNIK.

Reklama

"To nie jest uczciwe i sprzeczne z przepisami FIFA i UEFA" - mówi Andrzej Rusko, prezes Ekstraklasy S.A., która w imieniu klubów walczy o zniesienie podatku. "Wielokrotnie występowaliśmy do związku w tej sprawie, ale na razie się nie doczekaliśmy pozytywnego rozwiązania. Eugeniusz Kolator zmniejszył tylko klubom opłatę z pięciu do trzech procent wartości transferu. To jednak tylko utwierdza nas w tym, że racja jest po naszej stronie. Gdyby bowiem było inaczej, PZPN nigdy by się na „obcięcie” tej stawki nie zgodził" - dodaje szef spółki prowadzącej rozgrywki.

Na ostatnim zarządzie PZPN Jacek Masiota, związany ze spółką Ekstraklasa S.A., zgłosił projekt według którego PZPN miałby dobrowolnie zaprzestać pobierania "opłaty manipulacyjnej" od transferów. "Nie ma powodów, żeby kluby odprowadzały część pieniędzy do kasy związku. Jedynym potrąceniem z sumy transferowej powinien być pięcioprocentowy ekwiwalent za wyszkolenie gracza dla poprzednich klubów, w których grał. Według zasad obowiązujących w tej chwili w PZPN, kluby są podwójnie opodatkowane, przez co do ich kasy trafia tak naprawdę jedynie 90-92 procent sumy, którą uda im się wynegocjować sprzedając piłkarza do zagranicznego klubu" - wyjaśnia Masiota.

PZPN czerpie profity z transferów od wielu lat. Teoretycznie w uchwale zapisane jest, że idą one na szkolenie młodzieży. Tyle tylko, że w PZPN to takie stwierdzenie - wytrych, którym usprawiedliwia się niemal wszystkie związkowe opłaty, pobierane od klubów. Nikt nie jest w stanie skontrolować, czy faktycznie ta kasa idzie na ten cel. "Na szkolenie młodzieży PZPN dostaje pieniądze z ministerstwa sportu. I są to naprawdę duże dotacje" - przypomina Rusko.

Reklama

Projektem, który znosi haracz od transferów zagranicznych, PZPN ma zająć się na początku stycznia. "Nie zamierzam z panem Masiotą dyskutować o jakichkolwiek projektach za pośrednictwem mediów. Ta sprawa została zgłoszona na ostatnim zarządzie i władze PZPN zajmą się nią 7 stycznia" - mówi wiceprezes PZPN Rudolf Bugdoł.

"Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że nie można całej odpowiedzialności za takie a nie inne rozwiązania zrzucać na obecne władze PZPN" - uważa rzecznik PZPN i członek poprzednich władz Andrzej Strejlau. "I nie jest tak, że związek bierze pieniądze za nic. Przecież zawodnicy grają bardzo często w reprezentacjach różnych kategorii wiekowych. Promują się, a koszty z tym związane ponosi PZPN".

Rusko liczy jednak, że cała sprawa zostanie rozwiązana po jego myśli. "Już wystąpiliśmy z tą sprawą do FIFA i UEFA. Myślę, że to właśnie z tego powodu PZPN zgodził się jeszcze raz zastanowić nad całą sprawą".