„Jak goryl w loży honorowej”

Na początku zachował się jak goryl w loży honorowej stadionu olimpijskiego w Sydney. Kiedy sędzia finału mundialu, w którym Hiszpanki pokonały Angielki 1:0, zagwizdała ostatni raz, Rubiales złapał się za genitalia. Obok niego siedziała królowa Hiszpanii Letycia i jej młodsza córka księżna Zofia. Pięć dni później prezes publicznie przepraszał Ich Królewskie Mości, tłumacząc, że działał w afekcie, pod wpływem silnych emocji.

Pożałowania godny gest wykonał w stronę trenera Hiszpanek Jorge Vildy, z którym tak wiele ostatnio przeszli. 10 miesięcy wcześniej 15 piłkarek reprezentacji kraju opuściło kadrę, żądając dymisji selekcjonera i zmian w federacji. Rubiales poparł Vildę. I teraz w Sydney jego było na wierzchu. Tak mu się przynajmniej wydawało.

Reklama

Ale to dopiero drugi gest Rubialesa postawił na nogi Hiszpanię i pół Europy. Podczas ceremonii wręczana złotych medali prezes pocałował w usta 33-letnią piłkarkę Jennifer Hermoso, grającą w meksykańskim klubie Pachuca. Hermoso wyznała w szatni koleżankom z zespołu, że pocałunek jej się nie podobał. Większość odebrała to jako atak seksistowski prezesa na piłkarkę, która nie chciała być całowana. Tak samo twierdzi dziś sama zawodniczka za co Rubiales i jego federacja grożą jej sądem.

Reklama

Rubiales tylko pogarszał sytuację

Sytuację pogarszał sam prezes. Najpierw w rozmowie z jednym z dziennikarzy nazwał "idiotami", "draniami" i "kretynami" tych, którzy w jego pocałunku dostrzegają przemoc, lub seksizm. Szybko zorientował się jednak, że sprawa nabiera rozmachu. Dziennikarze, którzy podróżowali z ekipą mistrzyń świata z Sydney do Madrytu opowiadali, że podczas lotu prezes namawiał Jennifer Hermoso, by nagrała z nim wideo, bagatelizując problem.

„Jeśli nie chcesz tego zrobić dla mnie, zrób to dla moich dzieci” - mówił ponoć. Poprosił selekcjonera złotej drużyny Jorge Vildę, by do tego samego namówił rodziców piłkarki. Rodziny hiszpańskich zawodniczek były gośćmi federacji podczas turnieju o mistrzostwo świata w Australii i Nowej Zelandii. I razem z piłkarkami wracały do domów.

W samolocie Rubiales niczego jednak nie uzyskał. Podczas międzylądowania w Dausze nagrał filmik z przeprosinami, choć wciąż twierdził, że właściwie to on nie ma za co przepraszać, bo Hermoso i nikt w ekipie mistrzyń świata nie widzi problemu. „Jestem jednak prezesem federacji i jeśli uraziłem kogoś z zewnątrz, to proszę wybaczyć” - powiedział, dając wyraźnie do zrozumienia, że w głębi duszy nie bardzo rozumie o co tak naprawdę chodzi.

Kiedy prezes walczył o swoje dobre imię na wysokości 10 tys. metrów, na ziemi, czyli w Hiszpanii trwała burza. Wicepremier Yolanda Diaz zażądała jego dymisji za seksistowską napaść na kobietę. Dołączył do niej szef rządu Pedro Sanchez, który powiedział, że tłumaczenia prezesa są niewystarczające, a to, co zrobił publicznie, w chwili życiowego triumfu piłkarek, świadczy tylko o tym, że nie rozumie równouprawnienia kobiet. Dał też jasno do zrozumienia, że swoim zachowaniem Rubiales pokazuje światu kulturowe zacofanie Hiszpanii. Jedna z hiszpańskich feministek skomentowała sprawę dobitnie: „Do części ludzi wciąż nie dociera, jak ten świat się zmienił pod wpływem kobiet”.

Jennifer Hermoso milczała kilka dni, aż wypaliła, że prezes powinien zostać oceniony i ukarany za to co zrobił. Przez związek zawodowy hiszpańskich piłkarek i firmę, która się zajmuje jej karierą, wymierzyła w Rubialesa potężny pocisk. Wydawało się, że przed mundialem bunt hiszpańskich piłkarek dobiegł końca, ale po historycznym triumfie wybuchł z nową siłą. Nieszczęsny pocałunek Rubialesa był tego powodem, czy tylko iskrą rozpalającą konflikt?

Do ministerstwa sportu Hiszpanii trafiło kilka doniesień na prezesa z prośbą o zbadanie sprawy przez trybunał do spraw sportu. Minister sportu Miquel Iceta stwierdził, że gest prezesa był "nieakceptowalny". I dał do zrozumienia, że zawiesi Rubialesa do wyjaśnienia sprawy.

Rząd hiszpański nie jest w stanie tak łatwo odwołać prezesa federacji. Mimo iż RFEF, czyli Królewska Hiszpańska Federacja Piłki Nożnej otrzymuje dotacje z budżetu. Czyli w jakimś stopniu jest od rządu zależna, tyle, że prezesa wybierają działacze piłkarscy. Zarząd związku i członkowie walnego zgromadzenia to w większości koledzy i zausznicy swojego szefa. Polski kibic zna to doskonale z wojen naszych rządów z PZPN. Minister sportu może zawiesić prezesa federacji, ale wyboru nowego i tak dokonają działacze piłkarscy. A oni winy Rubialesa nie dostrzegają, lub ją bagatelizują.

Trudna sytuacja Rubialesa

Sytuacja prezesa RFEF zrobiła się jednak szczególnie trudna. W klasycznych wojnach futbolowych, które toczyły się między rządami i federacjami w wielu krajach, FIFA stawała po stronie ludzi piłki. Futbol miał być wolny od polityki, a więc rządzący krajem nie powinni się wtrącać w swobody władz piłkarskich. Pod groźbą wyrzucenia reprezentacji z rozgrywek międzynarodowych, czyli walki o Euro, czy mundial, lub wykluczenia klubów z europejskich pucharów, rządy odpuszczały. Tak było w Polsce.

Tym razem jednak FIFA nie wesprze Rubialesa. Przeciwnie. Rozpoczęła własne dochodzenie w sprawie „pocałunkowej” i być może wymierzy mu karę. Prezes hiszpańskiej federacji nie może liczyć nawet na UEFA, choć jest tam wiceprezesem.

Rubiales znalazł się w potrzasku. Dlatego wszystkie hiszpańskie media ogłosiły, że w piątek, podczas walnego, nadzwyczajnego zjazdu działaczy piłkarskich, poda się do dymisji. Do siedziby związku zjechały takie tłumy dziennikarzy, jak nigdy wcześniej. Ktoś żartował, że nawet Kylian Mbappe nie zebrałby tylu przedstawicieli mediów, gdyby wreszcie przybył do Madrytu podpisać kontrakt z Realem.

Rubiales jeszcze raz zszokował i zaskoczył wszystkich. Zamiast dymisji, zaatakował swoich wrogów: od dziennikarzy, przez polityków, po niektórych działaczy piłkarskich. Mówił, że to nagonka, polowanie, zbiorowy lincz bez sądu, wyrok oparty na kłamstwie, pomówieniach oraz fałszywym feminizmie. Na salę obrad zabrał swoje córki i do nich kierował słowa o tym, że pocałował Jennifer Hermoso jak własne dziecko. Twierdził, że za jej zgodą, że na to pozwoliła, sama przytuliła swoje ciało do niego. A potem odeszła zadowolona i nie zgłaszała pretensji. Pocieszał ją jak ojciec, bo przecież w finale z Anglią nie wykorzystała karnego.

Spór wykracza daleko poza sport

Sprawa Rubialesa wykracza daleko poza sport. To spór kulturowy, o rozumienie feminizmu, równouprawnienia kobiet, ich praw i nietykalności. A może o coś więcej, bo po zdobyciu tytułu mistrzyń świata piłkarki poczuły się na tyle silne, by dokończyć wojnę z federacją. Rubiales zagroził, że poda do sądu wszystkich tych, którzy oskarżają go o przemoc seksistowską. - Bo jak mają czuć się kobiety, które na prawdę zostały napadnięte i zgwałcone? - pytał publiczne.

Tak się składa, że podczas turnieju w Australii i Nowej Zelandii wypłynęła sprawa trenera Zambii, która wygrała swój pierwszy mecz na mundialu, co nie starczyło do awansu z grupy. Dwa dni przed historycznym spotkaniem z Kostaryką selekcjoner Bruce Mwape oburzył swoje zawodniczki, dotykając na treningu piersi jednej z nich. Piłkarki nie zgłosiły sprawy do FIFA od razu, ze względu na czekający je pojedynek. Po zwycięstwie poinformowały kogo trzeba. FIFA prowadzi dochodzenie. To nie pierwszy zarzut pod adresem Mwape. Rok temu zambijska federacja badała oskarżenie selekcjonera o wykorzystywanie seksualne zawodniczek. Jedna z nich powiedziała angielskiemu "The Guardian": - W naszym zespole to normalne, że trener sypia z piłkarkami.

Kompleks imperatora

Zapewne zachowanie Mwape, jeśli wina zostanie mu udowodniona, oburzyłoby także Rubialesa. Ale niewinny pocałunek w afekcie? Prezes nie kapuje o co chodzi. Jest pewien, że to tylko pretekst, który wynaleźli jego wrogowie, by się go pozbyć z federacji. Największy w Hiszpanii dziennik „El Pais” stawia tezę, że Rubiales ma kompleks imperatora, który włada jednym z największych futbolowych imperiów. Będzie trzymał się stołka póki się da. Koledzy z zarządu federacji mu w tym pomogą. Chyba, że ich własne stołki zaczną się chwiać pod nimi.

Zaraz po piątkowej tyradzie Rubialesa na nadzwyczajnym zgromadzeniu działaczy RFEF, którzy rzęsiście go oklaskiwali, wzburzone mistrzynie świata zaczęły protestować i solidaryzować się z Jennifer Hermoso. Napisały oficjalny list, zaprzeczając temu co powiedział prezes. „Nie zgodziłam się na ten pocałunek” - podkreślała Hermoso. „Jestem jego ofiarą, czułam się wykorzystana. Nie mogę tolerować, żeby ktoś wkładał mi w usta słowa, których nigdy nie powiedziałam” - dodała. A więc kategorycznie przeczy twierdzeniu Rubialesa, że całował za zgodą zawodniczki i że był przez nią nawet do tego zachęcany.

Koleżanki poparły Hermoso, ich zdaniem jest ofiarą.„Wobec słów prezesa wypowiedzianych na zjeździe, my piłkarki drużyny narodowej, mistrzynie świata chcemy zamanifestować sprzeciw dla zachowań szargających godność kobiet” - napisały. 23 mistrzynie świata i wiele innych hiszpańskich piłkarek zapowiedziało, że nie wrócą do drużyny narodowej, póki nie zmieni się władza RFEF. Federacja odpowiedziała równie ostrym komunikatem, w którym przypomina piłkarkom, że powołania do drużyny narodowej nie da się odrzucić. Do komunikatu załączono cztery zdjęcia zrobione w chwili, gdy w Sydney Rubiales składa gratulacje Hermoso, próbując dowieść, że zawodniczka dobrowolnie obejmowała prezesa i wszystko działo się za jej zgodą. RFEF wprost zarzuca piłkarce manipulację.

60 protestujących zawodniczek popierają także byli i obecni piłkarze, a gracz Betisu Sewilla Borja Iglesias poprosił nawet, żeby RFEF nie powoływał go do drużyny narodowej, dopóki sprawa Rubialesa nie zostanie zakończona. Prasa hiszpańska zapewnia, że rząd doprowadzi do zawieszenia prezesa w nadchodzącym tygodniu. Ten obiecał, że się nie podda i będzie walczył do końca. Także w sądzie.

Sprawa Rubialesa obnaża mechanizmy, którymi rządzą się środowiska piłkarskie w wielu krajach. Także w Polsce? Związki piłkarskie to często skanseny, gdzie prezesi traktują podwładnych z góry. Piłkarki mają zwykle znacznie gorszą pozycję niż piłkarze. To jest inny świat.

Hiszpania, walcząc z Rubialesem, chce udowodnić, że należy do krajów, gdzie prawa kobiet są szanowane. Prezes tego nie rozumie, bo mentalnie jest po prostu z innej kultury. Co nie znaczy, że konflikt jest biało-czarny: Rubiales jest zdemoralizowany do szpiku kości, a piłkarki to anioły.

„Nie widziałam, żeby Rubiales całował w usta Sergio Ramosa, lub Daniego Carvajala, po zwycięstwach męskiej reprezentacji” - powiedziała mediom Lola Gallardo, bramkarka Atletico Madryt, która zrezygnowała z kadry niespełna rok temu, jako jedna z 15 zawodniczek. „Myślę, że Rubiales był w Sydney w euforii nie z powodu tytułu mistrzyń świata, ale dlatego, że my wyszłyśmy na gówniary i szantażystki, a on na zwycięzcę. On i selekcjoner Jorge Vilda”.

Niespodziewanym sprzymierzeńcem Rubialesa okazał się były piłkarz i prezes Bayernu Monachium Karl-Heinz Rummenigge, który bagatelizował sprawę pocałunku. „Nie przesadzajmy, ja wiele razy po sukcesach na boisku całowałem mężczyzn i nikt nie robił z tego afery” - powiedział niemieckim mediom.

Jakie szanse w tym starciu ma Luis Rubiales? Popierają go działacze piłkarscy, ale opinia publiczna, a za nią rząd hiszpański są po stronie piłkarek. Jeśli 60 czołowych zawodniczek w kraju mistrzyń świata stanęło murem przeciw prezesowi federacji, trudno uwierzyć, by był to wyłącznie akt nieuzasadnionej zemsty lub złości.

Na rozstrzygnięcie konfliktu trzeba będzie poczekać. Futbol hiszpański znalazł się na najbardziej ostrym zakręcie w swojej historii.