Polska - po porażkach z Czechami i Mołdawią oraz wygraną z Albanią - z trzema punktami jest przedostatnia w tabeli grupy E eliminacji Euro 2024.

Reklama

Mamy pięć meczów, musimy wszystkie wygrać, ewentualnie cztery wygrać i jeden zremisować, a wtedy pojedziemy na mistrzostwa Europy, czego chcą chyba wszyscy Polacy. Dlatego mamy świadomość, że każdy mecz jest finałem, ale też wiemy, że wszystko wciąż jest w naszych rękach, zależy od nas - tłumaczył portugalski szkoleniowiec biało-czerwonych Fernando Santos.

Mam nadzieję, że nasza reprezentacja odpowie na odpowiednim poziomie na to, co się ostatnio działo. Chłodna głowa i gorące serce - ważne, żeby to towarzyszyło naszej grze. To warunek, żeby nie powtórzyć tego, co zdarzyło się w pierwszej połowie w Pradze z Czechami i drugiej z Mołdawią. Tam zapomnieliśmy o tym sercu, zapomnieliśmy, że mecze nie kończą się po jednej połowie - dodał.

Lewandowski wierzy że scenariusz z Kiszyniowa się nie powtórzy

Także kapitan kadry Robert Lewandowski wierzy, że scenariusz z Kiszyniowa już się nie powtórzy.

Reklama

Wierzę, że ten wstrząs, że ta porażka z Mołdawią ukształtuje nasz charakter i będzie momentem przełomowym. Wierzę w chłopaków, w tę reprezentację. Jesteśmy w ciężkim położeniu, ale wszystko przed nami. Wiemy o co gramy i na czym trzeba się skupić - podkreślił zawodnik Barcelony.

Wyspy Owcze, uważane po losowaniu za outsidera grupy, jako jedyny zespół nie odniosły jeszcze zwycięstwa. Z trzech spotkań jedno zremisowały, doznały dwóch porażek i z jednym punktem plasują się na ostatniej pozycji.

Reklama

To jednak bardzo dobrze zorganizowana drużyna, prezentuje styl typowo nordycki, taki szwedzko-duński, gra systemem 1-4-4-2. Oni walczą o każdą piłkę przez całe spotkanie - zaznaczył Santos.

Będzie to czwarty mecz obu drużyn. Trzy dotychczasowe miały charakter towarzyski. W lutym 2002 Polacy wygrali na Cyprze 2:1, dwa lata później w Hiszpanii 6:0, m.in. po czterech golach Pawła Kryszałowicza, a w 2006 roku we Wronkach zwyciężyli 4:0.

Sędzią meczu w Warszawie będzie Słoweniec David Smajc. Na trybunach powinno zasiąść ponad 40 tys. kibiców.

W innym czwartkowym pojedynku tej grupy Czechy podejmą w Pradze Albanię. Będzie to mecz lidera z wiceliderem. Gospodarze w trzech występach zgromadzili siedem punktów, a rywale mają jeden mniej.