Na prezentacji w saudyjskim Al-Nassr pomylił Arabię Saudyjską z Republiką Południowej Afryki. Z zapałem tłumaczył, że kontrakt z klubem dziewięciokrotnego mistrza kraju w zachodniej Azji to nie jest dla niego sportowy koniec.
Zwykle w ogóle nie zwracam uwagi na to, co ludzie mówią o mnie - stwierdził. Przekonywał, że futbol się zmienił, a wiele skromnych kiedyś piłkarsko nacji rzuciło dumne wyzwanie światowym potęgom. Dlatego przyjazd pięciokrotnego laureata "Złotej Piłki" do Saudi Pro League jest czymś znacznie bardziej ambitnym niż luksusowa emerytura.
Faktycznie pół roku później za CR7 do Arabii Saudyjskiej podążyli inni bardzo znani piłkarze. Karim Benzema opuścił Real Madryt, by podpisać umowę z Al-Ittihad w mieście Dżudda nad Morzem Czerwonym. Francuz jest muzułmaninem, więc teoretycznie powinien czuć się tam jak u siebie. Adaptacja jest jednak szalenie trudna: Karim stał się raczej drogim obciążeniem klubu niż jego nowym symbolem.
Co innego 39-letni Ronaldo. W Rijadzie czuje się świetnie. Powie ktoś, że po podpisaniu pięcioletniej umowy na kwotę miliarda euro, można przyzwyczaić się do wszystkiego. Portugalczyk spełnia nie tylko rolę kapitana w Al-Nassr, ale też ambasadora Saudi Pro League. Przekonuje, że to jest dziś jedna z najlepszych lig świata, znacznie mocniejsza od MLS. Dlaczego wymienił właśnie amerykańską Major League Soccer? Bo tamten kierunek wybrał jego największy rywal Leo Messi, podpisując kontrakt z kierowanym przez Davida Beckhama Interem Miami.
Dziś Ronaldo twierdzi, że liga saudyjska jest lepsza nawet od rozgrywek we Francji. Faktycznie, madrycki dziennik "Marca" przeprowadza z niej relacje na żywo dla swoich czytelników. Al-Nassr był wicemistrzem kraju w poprzednim sezonie, teraz też jest drugi w tabeli. Ale CR7 to lider wśród strzelców, co jeszcze raz potwierdza, że z adaptacją w tak odległej kulturze nie ma problemów.
Cristiano kochają, a mimo to są oburzeni
Arabia Saudyjska jest jedną z ostatnich w świecie monarchii absolutnych, działalność partii politycznych jest tam zakazana, a kodeksy cywilne oparto na surowym prawie szariatu (prawo islamskie).
Dlatego to, co zrobił przed tygodniem Ronaldo wywołało oburzenie w kraju, który go pokochał. W derbach Rijadu Al-Nassr wygrał w dramatycznych okolicznościach z Al-Shabab. Przez cały mecz fani gospodarzy skandowali z trybun "Messi, Messi". Wiadomo jak nerwowo CR7 reaguje na takie zaczepki. Ośmiokrotny laureat "Złotej Piłki" z Argentyny działa na Portugalczyka jak płachta na byka. Po zwycięstwie Ronaldo odwrócił się do kibiców Al-Shabab i wykonał gest symulujący masturbację. Za coś podobnego obcokrajowcom grozi deportacja z Arabii Saudyjskiej.
Będąca pod presją komisja dyscypliny saudyjskiej federacji zażądała wyjaśnień. Według doniesień mediów Portugalczyk stwierdził, że z takimi gestami Europejczycy są oswojeni, bo znaczą one ni mniej, ni więcej tylko siłę i zwycięstwo. Faktycznie CR7 kilka razy wykonywał tak obsceniczne ruchy jako piłkarz Realu Madryt i Juventusu Turyn, a nawet już w Al-Nassr. Wtedy jednak nie były one tak wyraziste i skierowane do kogoś konkretnego, jak w przypadku fanów Al-Shabab.
Część ludzi w Europie pewnie popuka się w głowę. Gesty imitujące pawiana nikomu wielkiej chluby tu nie przynoszą. Podkreślanie wielkości jąder jako miary siły sportowego charakteru jest charakterystyczne dla skansenu futbolowego. W tym właśnie skansenie CR7 tkwi jednak całe życie. Futbol, zwycięstwa, gole dały mu pozycję jednego z największych celebrytów współczesnego świata. Ponad 620 milionów ludzi śledzi go w mediach społecznościowych. Ronaldo zawsze czuł się wielki i wyjątkowy. Zetknięcie kogoś takiego z surowym obyczajem Arabii Saudyjskiej musi czasem wywoływać iskrzenie.
Tak na marginesie: co zrobił bramkarz zwycięskiej reprezentacji Argentyny Emiliano „Dibu” Martinez na ceremonii wręczania Pucharu Świata podczas mundialu w Katarze? Na oczach wszystkich, także tamtejszych szejków, przyłożył sobie trofeum do ciała tak, by imitowało jego przyrodzenie. Futbol bogaci się, profesjonalizuje, ale dla wielu wciąż pozostaje swoistym ogrodem zoologicznym.
Wróćmy jednak do Ronaldo. Saudyjska federacja musiała ukarać Portugalczyka. Wiele autorytetów w kraju domagało się tego. Trzeba było pokazać, że praw i obyczajów islamu nie wolno łamać nawet największym. Ale jednocześnie w jakimś stopniu zamieciono sprawę pod dywan. Kara 2,5 tys dolarów grzywny, zwrócenie 5 tys dolarów klubowi Al-Shabab i zawieszenie na jeden mecz to żaden problem dla CR7.
CR7 a za nim Kylian Mbappe i Harry Kane
Portugalczyk jest fenomenem. Sportowym i nie tylko. Dobijając do 39. urodzin został najlepszym na świecie strzelcem 2023 roku. W 12 miesięcy zdobył 54 gole, o dwa więcej niż Francuz Kylian Mbappe i Anglik Harry Kane. Norweski gigant Erling Haaland, który wywalczył potrójną koronę z Manchesterem City, uzbierał 50 bramek. Tymczasem na gracza roku FIFA znów wybrała Messiego. Od jakiegoś czasu CR7 nie bywa na galach "France Football", bo uważa, że głosujący w plebiscycie "Złota Piłka" nie są wobec niego obiektywni.
W Arabii Saudyjskiej jest królem. Królowi wolno więcej. Może pozwolić sobie na zachowania, za które zwykły śmiertelnik zostałby potraktowany bardzo ostro. Ciekawe ilu uroczych lekcji obyczajów Zachodu Ronaldo udzieli jeszcze Saudyjczykom? I jak długo surowy reżim zdoła to wytrzymać?