Nic dziwnego, bowiem wiosną średnia frekwencja na ligowych meczach tego klubu wynosiła 16,2 tys. widzów i była najwyższa w Polsce, a klub na każdym meczu osiągał przychód w wysokości ok. miliona złotych. Teraz obiekt przy ulicy Bułgarskiej znajduje się w przebudowie, a lechici muszą występować we Wronkach, gdzie średnio spotkania ogląda zaledwie 4,2 tys. kibiców. I to przy obniżonych cenach biletów. Przychód można oszacować na niespełna 170 tys.
"Te straty trzeba rekompensować z innych źródeł, a ciężar ponoszą sponsorzy. Straty nie ograniczają się do zmniejszonych przychodów ze sprzedaży biletów, bowiem notujemy też znacznie mniejszą sprzedaż klubowych pamiątek. Na szczęście nie musimy płacić za wynajem stadionu, bo obiekty Amiki należą do KKS. Ponieśliśmy natomiast koszty wynajmu, montażu, a w przyszłości także demontażu dodatkowej trybuny, dzięki której stadion we Wronkach zwiększył objętość do 6 tys. miejsc" - mówi nam Joanna Dzios, rzecznik prasowy Lecha.
Według raportu firmy Deloitte w 2008 roku poznański klub z tzw. dnia meczu osiągnął w sumie przychód w wysokości 15,1 mln zł. W sezonie 2009/2010 zarobi z pewnością dużo mniej. To jak dużo zależy od daty powrotu na własny stadion (na razie i tak czynne będą tylko trybuny za bramkami o pojemności 15,5 tys.). Nie wiadomo, czy uda się to jeszcze w tej rundzie. Jeśli nie, Lech straci około 6 mln zł.
"Pamiętajmy, że ponosimy też koszty inne niż finansowe. Na naszym stadionie piłkarze mieli bardzo dobry doping, a mecze we Wronkach cieszą się średnim zainteresowaniem naszych kibiców. Nie chcemy w ten sposób usprawiedliwiać słabszych wyników sportowych, ale to też ma wpływ na grę drużyny. Kolejnym problemem jest to, czy po półrocznej nieobecności na Bułgarskiej na nasz stadion wróci dawna atmosfera. A przecież pod koniec 2010 roku modernizacja zostanie ukończona całkowicie, obiekt będzie miał bardzo dużą pojemność (45,8 tys. - red.). To będzie kolejnym dużym wyzwaniem dla KKS" - dodaje Dzios.
W jeszcze gorszej sytuacji jest Wisła Kraków, która w odróżnieniu od Lecha musi odpłatnie wynajmować stadion w Sosnowcu. "Umowa z Zagłębiem ma klauzulę poufności" - mówi nam rzecznik prasowy Wisły Adrian Ochalik, ale według naszych ustaleń koszt wynajmu wynosi ok. 70 tys. zł za mecz. To oznacza, że klub de facto dopłaca do organizacji meczów. Wisła zdecydowała się bowiem na bardzo znaczną obniżkę cen biletów. Wiosną kosztowały one od 30 do 55 zł, jesienią tylko 15 zł. Klub organizuje też wyjazdy dla swoich kibiców za dopłatą 5 zł za miejsce w pociągu specjalnym. Mimo to średnio na Stadionie Ludowym mecze ogląda 2 tys. widzów. Do klubowej kasy trafia więc... 30 tys. zł za mecz. Jeszcze pół roku jednorazowy utarg wynosił ok. 600 tys., a mecze oglądało średnio 13,3 tys. fanów. Strata wyniesie ok. 10 mln plus koszt wynajmu stadionu.
"Dokładnych kwot nie mogę ujawnić, ale oczywiście znacząco odbija się to na naszym budżecie, co zresztą łatwo policzyć. Musieliśmy zdecydować się na ulgi dla kibiców, bo podróże do Sosnowca to dla nich dodatkowy trud. Jeżdżą ci najwierniejsi" - ocenia Ochalik. "Z utęsknieniem czekamy na powrót na własny stadion nie tylko ze względów finansowych. Nie bez przyczyny nasz obiekt nazywany był twierdzą, a w tym sezonie rozegramy 30 meczów na wyjeździe, z czego 15 w Sosnowcu. Jeśli piłkarze w takich warunkach sięgną po mistrzostwo Polski, to będzie duży wyczyn".
Na stadionie Zagłębia gra także inny krakowski klub - Cracovia. "Na nasze mecze dotychczas przychodziło 4 - 5 tys. kibiców, a na jedynym na razie spotkaniu w Sosnowcu było ich ośmiuset, może tysiąc. Nasze przychody spadły więc o 80 procent, a doliczając koszt transportu kibiców, nawet o 95 procent" - zdradza Dariusz Guzik z biura prasowego Cracovii. "Cały czas myślimy o tym, żeby zorganizować to w bardziej rozsądny sposób. Znacznie bliżej jest nam bowiem na stadion Hutnika Kraków. Jeśli miasto zdecydowałoby się dostosować ten obiekt do wymogów ekstraklasy, to chętnie się tam przeniesiemy".
Cracovia, która płaci za wynajem tyle samo co Wisła, musiała zawrzeć w umowie dodatkową klauzulę. Klub zobowiązał się do pokrycia kosztów remontu murawy, gdyby uległa ona zniszczeniu. Boisko jest bowiem eksploatowane przez piłkarzy aż trzech klubów. Co ciekawe, mimo że stadion w Sosnowcu ma status miejskiego, to 90 proc. kwoty z najmu trafia do kasy Zagłębia. To forma pomocy, jaką władze miasta świadczą swojemu klubowi.
Bardziej łagodnie skutki modernizacji swoich obiektów odczuwają natomiast Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok, a to dlatego, że ciągle mogą na nich grać, tyle że przy ograniczonej widowni. Jagiellonia zamiast 11 tys. miejsc ma do dyspozycji połowę tej liczby. W przypadku Legii zmniejszenie pojemności stadionu z 13,5 tys. do 4,7 tys. ma stosunkowo niewielkie znaczenie, bowiem na skutek ciągle nieuregulowanych relacji władz klubu z kibicami frekwencja notowana przed rozpoczęciem remontu wynosiła 7,2 tys. Wyzwaniem dla stołecznych działaczy jest więc nie tyle pokrycie dzisiejszych strat, co zapełnienie trybun nowego obiektu. Trzy z nich zostaną oddane do użytku już w maju 2010 r.