Kibice Legii Warszawa, Lecha Poznań i Wisły Kraków - przyzwyczajeni do głośnych transferów - tym razem mogli czuć się zawiedzeni. Działacze żadnego z polskich eksportowych klubów nie dokonali wzmocnień. Głównie z powodów finansowych, ale również przeświadczenia, że obecny potencjał powinien wystarczyć do osiągnięcia zamierzonych celów.

Reklama

W Krakowie skupiono się na utrzymaniu składu, zresztą pod Wawelem nikt nie ukrywa, że najważniejszy dla klubu jest powrót do zdrowia Patryka Małeckiego i Maora Meliksona, bez których jesienią Wisła traciła sporo na wartości.

Wzmocnień nie było również w Poznaniu, na dodatek do Lechii Gdańsk odszedł rezerwowy, ale solidny pomocnik Jakub Wilk. Już wcześniej rozstano się z Sewerynem Gancarczykiem.

Największe rozczarowanie przeżył trener wicelidera Legii - Maciej Skorża. Nie dość, że nie może liczyć na nowe siły (przynajmniej na razie), to jeszcze stracił dwóch kluczowych piłkarzy drugiej linii - Ariela Borysiuka i Macieja Rybusa. Pierwszy wybrał Niemcy i Kaiserslautern, drugi zagra w Tereku Grozny z rosyjskiej ekstraklasy.

Sytuację kadrową Legii i Wisły komplikuje również fakt, że obowiązki w ekstraklasie muszą pogodzić z grą w Lidze Europejskiej.

Osłabienia teoretycznie najsilniejszych zespołów powinny ucieszyć przedstawicieli Śląska Wrocław, dość niespodziewanego lidera po 17 kolejkach (37 pkt). Z drużyny odejdzie tylko Jarosław Fojut (do Celtiku Glasgow), na dodatek dopiero latem. Poza tym udało się utrzymać obecną kadrę i ściągnąć dwóch solidnych graczy zagranicznych - Słowaka Patrika Mraza oraz Słoweńca Dalibora Stevanovica.

Podobne proporcje zachowano w trzeciej w tabeli Polonii Warszawa. Drużynę wzmocnili napastnik reprezentacji Gruzji Władimir Dwaliszwili i pomocnik kadry Izraela Aviram Baruchyan. Strata dwóch punktów do Legii oraz sześciu do Śląska wydaje się - przynajmniej na Konwiktorskiej - do odrobienia.

Reklama

Wobec ciszy transferowej na górze mogli wykazać się ci, którym zależy głównie na utrzymaniu w ekstraklasie. Najbardziej aktywny okazał się 14. w tabeli ŁKS. W klubie nie było pieniędzy i perspektyw na przyszłość, ale w końcu pojawił się nowy inwestor (Andrzej Voigt), menedżer (Piotr Świerczewski) i cała armia doświadczonych graczy.

Umowy z ŁKS podpisali m.in. Wojciech Łobodziński, Grzegorz Bonin, Paweł Sasin, a wkrótce mają to uczynić Maciej Iwański, Seweryn Gancarczyk, Łotysz Olegs Laizans i być może Bartłomiej Grzelak. Pytanie tylko, jak na postawie drużyny odbije się brak choćby jednego zgrupowania, nawet krajowego.

Niewiele mniej ciekawego działo się w Jagiellonii. Trenerem został były reprezentant Polski Tomasz Hajto, a wraz z nim blask klubowi z Białegostoku mają przywrócić m.in. znany z popisów technicznych w Widzewie Łódź Gruzin Nika Dżalamidze, wypożyczony z powrotem z Genk reprezentacyjny bramkarz Grzegorz Sandomierski oraz rekonwalescent, w dodatku pozostający ostatnio bez klubu, były gracz Lecha Poznań Tomasz Bandrowski.

Tymczasem w zamykającym tabelę Zagłębiu Lubin uznano, że przebudowę zespołu należy rozpocząć od obrony. Ściągnięto m.in. lidera defensywy Górnika Zabrze Adama Banasia oraz Bułgara Pawła Widanowa.

Lechia Gdańsk, uznana za największe - obok Zagłębia - rozczarowanie jesieni, postawiła m.in. na trenera Pawła Janasa oraz wspomnianego Wilka i napastnika Widzewa Łódź Piotra Grzelczaka. Mają być bolączką na największy grzech drużyny - fatalną skuteczność (tylko osiem goli w 17 meczach, najmniej w lidze).

Pierwszą w tym roku, a 18. w sezonie kolejkę, zainauguruje mecz w Łodzi, gdzie ŁKS podejmie Polonię. Z uwagi na mistrzostwa Europy sezon zakończy się już 6 maja.