Bohaterem spotkania w Zabrzu był Szymon Pawłowski, powołany przez Waldemara Fornalika na środowy towarzyski mecz z Urugwajem w Gdańsku. 26-letni pomocnik zdobył oba gole dla gości (drugiego z rzutu wolnego). Porażka Górnika sprawiła, że podopieczni Adama Nawałki pozostali na czwartym miejscu w tabeli, natomiast czternaste Zagłębie oddaliło się od strefy spadkowej.
To szóste w obecnej kolejce zwycięstwo drużyny gości - w sumie ekipy przyjezdne wygrały w tym sezonie już 36 razy, z czego aż 17-krotnie w ostatnich trzech seriach meczów.
Niewiele brakowało, żeby tę statystykę poprawiła w niedzielę Wisła Kraków, która niemal do ostatnich sekund prowadziła w Kielcach 1:0 po golu Cwetana Genkowa w 25. minucie. W doliczonym czasie wyrównał jednak Maciej Korzym. Korona kończyła mecz w dziewiątkę (czerwone kartki Michała Janoty i Vlastimira Jovanovica), a Wisła w dziesiątkę (Michał Szewczyk).
Dzień wcześniej doszło do sensacji w Warszawie, gdzie niepokonana dotychczas i prowadząca w tabeli Legia uległa Jagiellonii 1:2. Mecz przebiegał według utartego w tym sezonie na stadionie przy Łazienkowskiej schematu, jednak finał okazał się inny niż do tej pory. Było to piąte spotkanie, w którym warszawianie pierwsi stracili gola, ale pierwsze przegrane.
W 36. minucie prowadzenie dla gości uzyskał Dawid Plizga. Nadzieje gospodarzy odżyły osiem minut po przerwie, kiedy wyrównał Jakub Rzeźniczak. Ostatnie słowa należało jednak do ekipy z Białegostoku i Tomasza Frankowskiego. Wykorzystując gapiostwo środkowych obrońców Legii w 76. minucie zapewnił Jagiellonii pierwsze w historii zwycięstwo przy ul. Łazienkowskiej.
To 164. trafienie "Franka" w ekstraklasie. Tylko trzech brakuje mu, by zrównać się z zajmującej trzecie miejsce wśród najlepszych snajperów wszech czasów Gerardem Cieślikiem. Prowadzi Ernest Pohl - 186 goli.
"Jaga" wciąż nie przegrała w tym sezonie na obcym boisku, a Legia - mimo sobotniej wpadki - pozostała na pozycji lidera (24 pkt).
Nad stołeczną Polonią i Lechem Poznań ma już jednak tylko punkt przewagi.
Polonia pokonała w sobotę w Bielsku-Białej Podbeskidzie 1:0. W czwartym z rzędu ligowym zwycięstwie piłkarzom "Czarnych Koszul" nie przeszkodził fakt, że w trzecim kolejnym spotkaniu nie wykorzystali rzutu karnego. Tym razem pechowcem okazał się Paweł Wszołek. Jedynego gola dla gości zdobył ich kapitan Łukasz Piątek. "Górale" czekają na wygraną na własnym stadionie od 25 lutego.
Ponad 15 lat na zwycięstwo nad Widzewem w Łodzi czekał natomiast Lech Poznań. W piątek wygrał 1:0, a bramkę na wagę trzech punktów zdobył w końcówce Rafał Murawski.
"Kolejorz" w tym sezonie z obcych stadionów wywiózł już 15 z 18 możliwych do zdobycia punktów. W Łodzi martwią się z kolei, że za tydzień znowu na boisko wyjdą w piątek - tego dnia widzewiacy nie wygrali meczu od powrotu do ekstraklasy w 2010 roku.
Równie skutecznie jak Lech na wyjeździe gra Lechia Gdańsk. Tym razem "odczarowała" stadion chorzowskiego Ruchu, na którym "Niebiescy" byli dotąd niepokonani.
Rozstrzygnięcie, podobnie jak w Łodzi, nastąpiło w końcowych minutach, gdy do bramki gospodarzy trafił Kacper Łazaj. To pierwszy gol w ekstraklasie tego 17-latka (przejął od zawodnika Widzewa Mariusza Stępińskiego miano najmłodszego strzelca bramki w tym sezonie).
Lechia podtrzymała miano drużyny bezkompromisowej. Jej obecny dorobek to sześć zwycięstw i pięć porażek. Remisu nie zanotował w tym sezonie także Piast Gliwice, który w sobotę niespodziewanie wygrał we Wrocławiu ze Śląskiem 3:1.
Beniaminek przegrywał po trafieniu Sebastiana Mili, ale jeszcze przed przerwą objął prowadzenie, a w drugiej połowie przypieczętował wygraną. W przełamaniu serii czterech porażek pomógł m.in. piąty w rozgrywkach gol Wojciecha Kędziory.
Obecną kolejkę zakończy poniedziałkowy mecz ostatniego w tabeli PGE GKS Bełchatów z Pogonią Szczecin.