Mecz Pogoni z Lechem jawi się na tę chwilę jako najważniejsze wydarzenie ligowej wiosny i w dużej mierze może zdecydować o podziale najważniejszych medali na koniec sezonu. Po ostatniej kolejce "Portowcy" wyprzedzili Lecha w ligowej tabeli, mając nad poznaniakami punkt przewagi. Nie dziwi więc, że selekcjoner reprezentacji Polski wybiera się do Szczecina, by o godz. 15 osobiście obejrzeć spotkanie głównych kandydatów do tytułu mistrzowskiego.

Reklama

Nie będę jednak oceniał, który zespół ma większe szanse na zwycięstwo. Po prostu mi nie wypada - przyznał Michniewicz.

Obecny selekcjoner reprezentacji w przeszłości trenował piłkarzy obu klubów. W Lechu wprawdzie pracował aż półtorej dekady temu, ale w Pogoni już w nie tak odległym czasie, bo w sezonie 2015-16. Zajął wówczas z Portowcami szóste miejsce w rozgrywkach - najwyższe po powrocie odrodzonej Pogoni na najwyższy szczebel rozgrywek, aż do czasu objęcia zespołu przez Kostę Runjaica.

Wprawdzie od rozstania Michniewicza z Pogonią minęło tylko pięć lat, jednak w obecnym zespole pozostał już tylko jeden zawodnik z tamtego czasu. To Hubert Matynia. Lewy obrońca był w 2018 roku powołany do kadry przez Jerzego Brzęczka, ale potem miał długotrwałą kontuzję i wypadł z orbit zainteresowania kolejnych selekcjonerów. Obecnie niewiele gra także w Pogoni więc nie on będzie przykuwał uwagę Michniewicza w sobotnim meczu.

Reklama

Szczególnie przyglądał się będę Kamilowi Grosickiemu, Damianowi Dąbrowskiemu i Sebastianowi Kowalczykowi - wymienił szkoleniowiec montujący skład reprezentacji na baraże o awans na mistrzostwa świata w Katarze.