Na trybunach poznańskiego stadionu zasiadł komplet publiczności, a wszystkie wejściówki na to spotkanie rozeszły się błyskawicznie jeszcze w ubiegłym tygodniu. To już drugi mecz w tym roku w Poznaniu z tak wysoka frekwencją; trzy tygodnie temu mecz z Jagiellonią Białystok obejrzało ponad 40 tysięcy kibiców.

Reklama

Satka otworzył wynik spotkania

Już na początku meczu Lech chciał pokazać, kto będzie rozdawał karty. Radosław Murawski groźnie uderzył z dystansu, ale też nie był to strzał, który mógłby zaskoczyć Richarda Strebingera. Chwilę później Joao Amaral z linii pola karnego egzekwował rzut wolny, lecz trafił w poprzeczkę.

Zepchnięci na własną połowę legioniści szansy szukali w kontratakach. Po jednym z nich Maciej Rosołek otrzymał dobre podanie od Lirima Kastratiego, ale jego strzał w ostatniej chwili został zablokowany.

Reklama

Lech nie forsował tempa, ale starał się długo i cierpliwie rozgrywać piłkę i konstruować akcje. Goście w fazie obrony dobrze się przemieszczali i nie zostawiali lechitom zbyt wiele miejsca. W końcu poznaniakom udało się skruszyć warszawski mur. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Tomasza Kędziory, piłkę głową odegrał Dawid Kownacki, a Lubomir Satka z bliska strzelił swojego pierwszego gola w tym sezonie.

Piękny gol Lopesa

Do 40 minuty Legia praktycznie nie zagroziła poważniej bramce Mickey’a van der Harta, nie oddała ani jednego celnego strzału. Moment nieuwagi przy stałym fragmencie kosztował "Kolejorza" utratę gola. Po dośrodkowaniu Josue z rzutu wolnego najwyżej do piłki wyskoczył Rafael Lopes i pięknym uderzeniem głową w samo okienko wyrównał stan meczu.

Krótko po zmianie stron Lech przypuścił prawdziwy szturm na bramkę gości. Mało widoczny w tym meczu Mikael Ishak próbował zaskoczyć austriackiego bramkarza, ten był na posterunku, podobnie jak przy główce... swojego obrońcy Lindsaya Rose. Gospodarze, głośno dopingowani przez swoich fanów, momentami zamykali legionistów na ich polu karnym, ale bez efektu.

Charatin "wyleciał" z boiska

Warszawianie przerwali napór rywala, a potem atrakcyjność widowiska mocna spadła. Mecz się trochę zaostrzył, nie brakowało też nerwowych spięć. Sporo pracy miał arbiter Damian Sylwestrzak oraz masażyści i lekarze. W jednym ze starć ucierpiał Patryk Sokołowski, który pojawił się po przerwie, ale nie dokończył meczu.

Maciej Skorża zdecydował się wprowadzić zmiany dopiero po 70. minucie i ten impuls przyszedł jednak za późno. Dopiero sama końcówka mogła rozgrzać kibiców. Najpierw Ihor Charatin sfaulował od tyłu Adriela Ba Loua i został ukarany najpierw żółtą, a po wideoweryfikacji, czerwoną.

Goście kończyli mecz w dziesiątkę, ale tak naprawdę w osłabieniu musieli sobie radzić przez zaledwie przez trzy minuty. Mimo to, lechici mogli jeszcze przechylić szalę na swoją korzyść. Po strzale Niki Kwekweskiriego z rzutu wolnego piłka otarła się o słupek. Chwilę później uderzenie Joela Pereiry zablokował Rose. Gospodarze domagali się odgwizdania rzutu karnego, bowiem ich zdaniem obrońca Legii zagrał ręką, ale Sylwestrzak nie sprawdził tej sytuacji i zakończył spotkanie.

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:1 (1:1)

Bramki: 1:0 Lubomir Satka (30), 1:1 Rafael Lopes (40-głową)

Żółta kartka - Lech Poznań: Mikael Ishak. Legia Warszawa: Mattias Johansson, Bartosz Slisz. Czerwona kartka - Legia Warszawa: Ihor Charatin (90+2-faul)

Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)

Widzów: 39 925

Lech Poznań: Mickey van der Hart - Tomasz Kędziora (79. Joel Pereira), Lubomir Satka, Antonio Milic, Pedro Rebocho - Dawid Kownacki, Radosław Murawski, Joao Amaral (73. Adriel Ba Loua), Jesper Karlstroem (79. Nika Kwekweskiri), Jakub Kamiński (79. Michał Skóraś) - Mikael Ishak (84. Filip Marchwiński)

Legia Warszawa: Richard Strebinger - Mattias Johansson, Lindsay Rose, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk - Lirim Kastrati (57. Benjamin Verbic), Bartosz Slisz, Josue, Jurgen Celhaka (46. Patryk Sokołowski, 78. Ihor Charatin), Maciej Rosołek - Rafael Lopes (62. Tomas Pekhart)