30-letni Ishak pod koniec poprzedniego sezonu długo walczył o powrót do zdrowia po boreliozie. Szwed nie zdążył się rozkręcić w obecnych rozgrywkach, a znów nie ma go w składzie. Tydzień temu w dniu meczu z Wartą Poznań rozchorował się i jego obecny stan zdrowia nie pozwala mu na udział w następnym meczu. W derbach stolicy Wielkopolski udanie zastąpił go Filip Marchwiński, który coraz częściej wystawiany jest na pozycji numer dziewięć.
On nie jest numerem jeden na tej pozycji, ale jedną z opcji. To piłkarz o zupełnie innym profilu niż Filip Szymczak, Artur Sobiech czy choćby sam Mika. Każdy z nich ma inne atuty i to jest dla nas dobre. "Marchewa" zagrał przeciwko Warcie dobry mecz i nie tylko dlatego, że strzelił bramkę. Poza tym, my go wcześniej wiele razy próbowaliśmy na "dziewiątce" i nie wykluczam, że skorzystam z takiej możliwości w sobotę – powiedział trener lechitów John van den Brom.
Poznaniacy faworytem
Poznaniacy są faworytem pojedynku z mielczanami, ale też sam Holender dobrze pamięta spotkania z ubiegłego sezonu, bowiem meczem ze Stalą debiutował w ekstraklasie. "Kolejorz" na inaugurację rozgrywek przegrał u siebie 0:2, w rundzie rewanżowej zremisował tylko 0:0.
Zawsze mam szacunek dla naszych rywali, także dla Stali Mielec. Natomiast ja zawsze patrzę i skupiam się na swoim zespole. Wygrana w ubiegłym tygodniu z Wartą była niezwykle istotna dla nas – dla zawodników, sztabu szkoleniowego, zarządu klubu czy dla samych kibiców. Dzięki temu dobrze też pracowaliśmy przez cały ostatni tydzień – podkreślił szkoleniowiec, który dodał, że w ekstraklasie "nie ma łatwych meczów".
Na naszym stadionie, większość zespołów, które przyjeżdżają, gra nisko w obronie i szuka okazji do kontrataku. Musimy pchać te akcje do przodu, ale jednocześnie uważać na kontry rywali i grać odpowiedzialnie w defensywie. Myślę, że przeciwko Warcie pokazaliśmy, że w tej kwestii zrobiliśmy postęp, powiem przeciwnik nie zagroził naszej bramce – zaznaczył van den Brom.
Lech przeciwko Warcie zagrał nietypowym dla siebie ustawieniem 1-3-4-3. Van den Brom podkreślił, że ten aspekt nie ma dla niego tak naprawę istotnego znaczenia.
"Może jutro zagramy tak samo jak z Wartą. Po ostatnim meczu wiele osób pytało mnie, czy graliśmy na trzech, czy na czterech obrońców. A tak naprawdę to szybko się zmienia, to też zależy od tego, czy jesteśmy przy piłce, czy bez" – tłumaczył.
W poprzednim sezonie Lech zanotował świetny występ w Lidze Konferencji, gdzie dotarł do ćwierćfinału. Po odpadnięciu w 3. rundzie kwalifikacji LK ze Spartakiem Trnava, poznaniacy mogą tylko kibicować inny drużynom. Van den Brom nie ukrywa, że z zainteresowaniem, ale też i trochę z zazdrością, śledził czwartkowe spotkania europejskich pucharów.
Tak naprawdę to pierwszy raz mogłem usiąść przed telewizorem i obejrzeć te mecze, bo przecież rok temu nie mieliśmy takiej możliwości. Oczywiście, że oglądając Legię czy Raków pomyślałem, że my też tam mogliśmy być. Niestety, wielokrotnie już podkreślałem, że tak się stało tylko i wyłącznie z naszej winy. Natomiast gratuluję Legii zwycięstwa, a i Raków pokazał się z dobrej strony na tle mocnego rywala, jakim jest Atalanta Bergamo. Oglądałem też mecze holenderskich zespołów i ogólnie sporo było zaskakujących wyników – podsumował opiekun "Kolejorza".
Mecz Lecha ze Stalą rozegrany zostanie w sobotę o godz. 20.
autor: Marcin Pawlicki