32-letni Romanczuk urodził się w Kowlu na Ukrainie, ale ma polskie korzenie i - już od prawie sześciu lat - także polskie obywatelstwo. Gra w Polsce od 2012 roku; najpierw reprezentował Legionovię Legionowo, zaś od 2014 roku jest zawodnikiem Jagiellonii - obecnie kapitanem zespołu i jednym z jego kluczowych graczy.

Reklama

Ma na koncie jeden występ w reprezentacji Polski.

Jak zwraca uwagę biuro prasowe Jagiellonii - w piątkowym komunikacie o przedłużeniu kontraktu z Romanczukiem - jest on niekwestionowaną ikoną klubu, symbolem jego największych sukcesów, wśród których są dwa tytuły wicemistrza Polski.

Według wyliczeń klubu, Romanczuk jest obecnie rekordzistą pod względem liczby występów w Jagiellonii grającej na poziomie ekstraklasy, bo rozegrał w niej dotąd 322 oficjalne spotkania, z czego 291 w ekstraklasie. Strzelił 32 gole.

Nowy kontrakt, który będzie obowiązywał do końca sezonu 2025-2026, piłkarz podpisał w tureckim Belek, gdzie Jagiellonia przebywa na zgrupowaniu przed drugą częścią sezonu.

Cieszę się, że zostaję tutaj, w domu, w Białymstoku. Jestem już tu dziesiąty sezon, były i dobre sezony i nie najlepsze, ale najważniejsze, że cały czas byliśmy w ekstraklasie - mówił klubowym mediom Taras Romanczuk. Wyraził nadzieję, że zdrowie będzie mu dopisywało, a swoimi występami będzie pomagał zespołowi i cieszył tym kibiców.

Przyznał też, że przedłużenie umowy to krok w stronę pozostania w Jagiellonii i zakończenia w niej kariery. Ambicję mam i mam nadzieję, że będzie zdrowie i będę dalej pracować, by grać w pierwszym składzie i pomagać zespołowi - dodał. Mówił też, że w tym sezonie Jagiellonia - obecnie wicelider tabeli ekstraklasy - jest w stanie osiągnąć dobry wynik na zakończenie rozgrywek.

Taras jest nie tylko fantastycznym piłkarzem, ale też jest świetnym facetem i człowiekiem, z którym można współpracować nie tylko na boisku. Jest osobą, na której można polegać, liczyć na pomoc w różnych akcjach, nie tylko sportowych - komplementował piłkarza prezes SSA Jagiellonia Białystok Wojciech Pertkiewicz.

Rozegrana liczba meczów, jego "serducho", zaangażowanie, nawet te momenty, kiedy atakowały go i choroby i przechodził przez kontuzje to był pierwszym, który się wyrywał na boisko, do powrotu do grania (...). Prawdziwy kapitan i osoba, która zasługuje, żeby w tej galerii sław Jagiellonii - po zakończeniu kariery - zawisnąć - dodał.