Lech postawił Legię w trudnej sytuacji
Legia pierwszą część sezonu zakończyła ze strata sześciu punktów do Lecha. "Kolejorz" wiosnę zaczął z przytupem. W piątek w efektowny sposób rozprawił się z Widzewem Łódź. Na własnym stadionie dał popis ofensywnego futbolu i rozgromił gości 4:1.
W ten sposób Lech wywarł na Legii presję. Postawił ekipę z Warszawy pod ścianą. W niedzielnym meczu marzący o mistrzostwie "wojskowi" nie mogli pozwolić sobie na stratę punktów.
Sprawiedliwy remis w Warszawie
Wydawało się, że pojedynek ze znajdującą się w strefie spadkowej Koroną nie powinien sprawić kłopotów gospodarzom.
Rzeczywistość okazała się dla Legii bolesna. Piłkarze Goncalo Feio nie grali źle w całym meczu stworzyli sobie kilka dobrych okazji do strzelenia gola. Mieli nawet rzut karny (Rafał Augustyniak trafił w słupek). Do siatki trafili tylko raz, a że goście zrobili to samo, to mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów.
Nie ma usprawiedliwienia dla Legii
Straty dwóch punktów, bo tak trzeba odczytywać wynik z pozycji Legii nie można usprawiedliwiać grą w osłabieniu przez ponad godzinę po czerwonej kartce dla Morishity.
Nie tłumaczy też tego fakt, że w przerwie zimowej szefowie klubu z Łazienkowskiej nie sprowadzili nowego napastnika. Legia nawet w obecnym składzie nie powinna tracić punktów na własnym boisku w konfrontacji z 16. drużyną Ekstraklasy. To po prostu drużynie aspirującej do mistrzostwa Polski nie przystoi.
Feio dalej swoje
Na konferencji prasowej trener Legii nie pierwszy raz w tym sezonie próbował zaklinać rzeczywistość. Feio stwierdził, że jego zespół miał pod kontrolą. Portugalczyk bardzo minął się z prawdą. Legia miała kilka okazji do strzelenia zwycięskiego, ale Korona również miała swoje szanse i spotkanie równie dobrze mogło zakończyć się jej zwycięstwem 2:1.
Feio po raz kolejny po niepowodzeniu swojej drużyny przytaczał statystyki, które przemawiały na korzyść Legii. 35-letni szkoleniowiec zapomina o fakcie, że piłka nożna w przeciwieństwie np. do siatkówki czy koszykówki nie jest grą statystyczną. W futbolu wystarczy raz trafić do siatki i można wygrać mecz. Do tego nie trzeba posiadać nad rywalem przewagi w statystykach.
Legia miała większe posiadanie, liczbę strzałów, sytuacji i podań, ale nie wygrała. To jest sukces czy wręcz przeciwnie?
Tytuł odjeżdża Legii. Do następnego sezonu?
Drużyna walcząca o mistrzowski Polski powinna wygrywać z drużyną broniącą się przed spadkiem nawet grając w dziesięciu. Wniosek, po meczu z Koroną jest jeden - Legia po pierwszej wiosennej kolejce marzenia o tytule włożyła do zamrażarki. Aktualnie w Warszawie jest minus osiem.