Lechia zrobiła wszystko, by wygrał Raków

Broniąca się przed spadkiem i borykająca się z kłopotami finansowo-organizacyjnymi Lechia do Częstochowy pojechała jak na ścięcie. Walczący o mistrzostwo Raków był zdecydowanym faworytem. Każdy inny wynik niż zwycięstwo podopiecznych Marka Papszuna byłby wielką sensacją. Mecz zakończył się wygraną gospodarzy 3:1 i można powiedzieć, że goście w pierwszym kwadransie gry zrobili wszystko, by pomóc rywalom w zdobyciu trzech punktów. Błędy jakie popełnili to piłkarski kryminał, a podsumowaniem ich fatalnej gry był samobójczy gol w końcówce spotkania.

Reklama

Brunes skorzystał na błędach piłkarzy Lechii

Raków objął prowadzenie już w przed upływem drugiej minuty meczu. Jonatan Braut Brunes wykorzystał brak zdecydowania piłkarzy oraz bramkarza Lechii i z najbliższej odległości wepchnął piłkę do siatki.

Reklama

24-letni Norweg swojego drugiego gola w tym meczu strzelił trzynaście minut później. Kuzyn Erlinga Haalanda ponownie skorzystał na fatalnym błędzie gdańszczan. Tym razem "popisał" się Rifet Kapic.

Samobój dobił Lechię

Lechia kontaktową bramkę zdobyła w 71. minucie, ale nadzieje gości na doprowadzenie do remisu szybko rozwiał Bujar Pllana, który cztery minuty później zaliczył samobójcze trafienie. Piłkarz z Kosowa próbował wślizgiem przeciąć lot piłki, jednak zrobił to tak niefortunnie, że skierował ją do siatki Szymona Weiraucha.

Raków Częstochowa goni Lecha Poznań

Raków zdobył trzy punkty i dzięki nim awansował na drugą pozycję w tabeli. Do prowadzącego Lecha Poznań traci tylko jedno "oczko". Natomiast Lechia jest przedostatnia. W kolejnej serii gier ekipa spod Jasnej Góry zmierzy się w Gliwicach z Piastem, a drużyna z Trójmiasta podejmować będzie Górnika Zabrze.