Feio wolał ściągnąć Kovacevica niż postawić na Tobiasza
Tobiasz ostatni raz w składzie Legii pojawił się 3 listopada. W ligowym meczu z Widzewem Łódź doznał kontuzji ręki. Jego miejsce w końcówce rundy jesiennej zajął Gabriel Kobylak. W trakcie zimowego okresu przygotowawczego Tobiasz nie odzyskał miejsca w bramce.
W pierwszym wiosennym pojedynku nadal numerem jeden w Legii był Kobylak, ale jego niepewna postawa w meczu z Koroną Kielce sprawiła, że szybko stracił zaufanie Feio. To jednak nie otworzyło przed Tobiaszem szansy na grę. Trener warszawskiego zespołu postanowił sięgnąć po Vladana Kovacevica,
Kovacevic mylił się na potęgę
Legia wypożyczyła Bośniaka ze Sportingu Lizbona. Transfer osobiście pilotował Feio, który sam zadzwonił do byłego bramkarza Rakowa Częstochowa, by namówić go na grę w Legii. 26-latek od dłuższego czasu w swoim poprzednim klubie był tylko rezerwowym. Brak ogrania nie przeszkodził jednak portugalskiemu szkoleniowcowi z marszu postawić na Kovacevica.
Ta decyzja Feio była zła. Kovacevic udowadniał to w każdym kolejnym meczu. Popełniał błąd za błędem, Legia traciła gole i dystans do prowadzącego w tabeli Ekstraklasy Lecha Poznań. Na Bośniaka i Feio krytyka spadała zarówno ze strony dziennikarzy, kibiców i ekspertów.
Tobiasz wrócił do bramki Legii i nie zawiódł
W końcu po kolejnym błędzie Kovacevica w meczu z Motorem Lublin, przez który Legia straciła zwycięstwo czara goryczy się przelała. Feio na mecz z Molde postanowił dokonać zmiany w bramce. W czwartkowy wieczór od początku stał w niej Tobiasz. Presja była na nim spora, ale nie zawiódł. Zachował czyste konto, nie raz ratując swój zespół przed stratą gola. Bez wątpienia był jednym z bohaterów spotkania. To w dużej mierze dzięki jego postawie Legia wyeliminowała Molde i awansowała do ćwierćfinału Ligi Konferencji.
Zły wybór Feio drogo kosztował Legię
Decyzja Feio o postawieniu na Kovacevica drogo kosztowała Legię. Nie chodzi tylko o stratę ligowych punktów i ograniczeniu szans na mistrzowski tytuł prawie do zera. Wypożyczenie Bośniaka znacznie obciążyło klubowy budżet. Legia przed startem rozgrywek ze Sportingu wypożyczyła Rubena Vinagre. Zgodnie z przepisami, żeby na takiej samej zasadzie pozyskać drugiego zawodnika z tego samego klubu musiała wykupić pierwszego. To kosztowało ją 2,3 mln euro.
Dodatkowo wzrosły koszty związane z utrzymaniem Vinagre. Do momentu transferu definitywnego część jego miesięcznej pensji pokrywał Sporting. Po wykupieniu ciężar utrzymania Portugalczyka w całości spadł na Legię. Według nieoficjalnych informacji 25-latek przy Łazienkowskiej co miesiąc pobiera 100 tysięcy euro (ponad 400 tys. zł).