Dla biało-czerwonych Euro 2024 już się skończyło. Nasi piłkarze spakować mogli się już po przegranych meczach z Holandią i Austrią. Spotkanie z Francją było tylko o honor. Ostatecznie dzięki Łukaszowi Skorupskiemu został on uratowany.
Skorupski uratował Polaków przed klęską
Polski bramkarz został wybrany najlepszym zawodnikiem wtorkowego meczu. 33-latek zasłużenie dostał statuetkę MVP. Gdyby nie on, to już po pierwszej połowie Polacy przegrywaliby kilkoma golami. Golkiper włoskiej Bologny nawet z najbardziej beznadziejnych sytuacji wychodził obronną ręką. Pojedynki sam na sam przegrywał z nim nawet słynny Kylian Mbape.
Polski bramkarz skapitulował dopiero po strzale z rzutu karnego. Uczciwie trzeba przyznać, że gdyby nie Skorupski to gol Roberta Lewandowskiego na 1:1 byłby tylko bramką honorową, bo już wcześniej po stronie Francuzów na tablicy wyników świeciłaby się trójka lub czwórka.
Zaskakujące słowa Probierza
Dlatego słowa selekcjonera reprezentacji Polski, które wypowiedział tuż po meczu mogą dziwić. Rywalizowaliśmy jak równy z równym z wicemistrzem świata. Stworzyliśmy dobre widowisko - powiedział Probierz.
Opiekun naszych orłów kompletnie myli się w ocenie tego, co działo się na boisku. Francuzi mieli ogromną przewagę. Ousmane Dembele, Kylian Mbappe, Bradley Barcola i Theo Hernande z łatwością ogrywali naszych piłkarzy. Byli szybsi i dynamiczniejsi. Polacy na ich tle poruszali się jak zardzewiałe młocarnie.
O włos od najgorszego występu w historii
Długimi fragmentami reprezentacja Polski miała problem z przeniesieniem gry na połowę rywala. Francuzi zamykali nas we własnym polu karnym, a nasza defensywa przypominała obronę Częstochowy. Tylko, że była dziurawa jak ser szwajcarski. Przeciekała po bokach i na środku. Francuzi z łatwością wchodzili w nasze pole karne. Wystarczyło, że przyspieszyli grę i od razu stawali oko w oko ze Skorupskim, który bronił niczym Jan Tomaszewski na Wembley lub Andrzej Woźniak na Parc des Princes.
Dlatego słowa selekcjonera reprezentacji Polski o grze jak równy z równym pokazują, że trener stracił wczoraj kontakt z rzeczywistością. A niestety jak pokazało Euro 2024 jest ona dla polskiej piłki okrutna. Gdyby nie włoski sędzia, który pozwolił Lewandowskiemu powtórzyć rzut karny, to nasze orły zaliczyłby najgorszy w historii polskiej piłki występ na mistrzostwach Europy.