Rewanżowy mecz Legii Warszawa z Broendby Kopenhaga zakończył się remisem 1:1. W pierwszym spotkaniu rozegranym przed tygodniem piłkarze ze stolicy wygrali na wyjeździe 3:2.
Soerensen twierdzi, że Feio złamał zasady
Jesper Soerensen (trener Broendby): To dla nas ogromne rozczarowanie. W tych dwóch meczach pokazaliśmy, że jesteśmy dobrą drużyną. W pierwszym spotkaniu popełniliśmy zbyt wiele błędów. Dziś pierwsza połowa była praktycznie bezbłędna, ale mimo to tylko zremisowaliśmy. Po utracie bramki musieliśmy zmienić naszą strategię na drugą połowę. W zeszłym tygodniu postawiliśmy się w trudnej pozycji. Graliśmy jednak z wiarą i optymizmem. Goniliśmy wynik, ale ostatecznie to nie wystarczyło.
- Trener Legii dążył do konfrontacji. Nie mógł liczyć na to, że nasz sztab i piłkarze zareagują w inny sposób. Goncalo Feio odwrócił się w stronę naszej ławki i powiedział: "idźcie do domu". Mam szacunek do Legii i jej historii, ale nie uważam, żeby było to normalne zachowanie. Moim zdaniem on spodziewał się takiej reakcji po stronie naszych graczy. Złamał pewne normy i musieliśmy na to zareagować.
Dla trenera Legii styl jest drugorzędny
Goncalo Feio (trener Legii): Musimy być świadomi siły rywala, którego pokonaliśmy w dwumeczu. Wartość i jakość piłkarska jest naprawdę bardzo duża. Wygraliśmy, bo byliśmy zespołem lepiej zorganizowanym. Tobiasz zagrał fenomenalny mecz. Większość zagrożenia stanowiły strzały z daleka. Przeciwnik posiadał piłkę, ale strzelili gola tylko z rzutu karnego. Inaczej by im się nie udało.
- Najważniejsze w sporcie jest wygrywanie. Styl ma drugorzędne znaczenie. Broendby stosowało wysoki pressing. W pierwszej połowie nie radziliśmy sobie z tym. Poprawa gry w obronie w drugiej połowie spowodowała, że byliśmy bliżej zdobycia drugiej bramki niż przeciwnik. Mogliśmy nawet wygrać 2:1. Kontrowaliśmy to spotkanie, nawet gdy nie mieliśmy piłki.
Według Feio Duńczycy "płaczą", bo odpadli
- Mam przypiętą łatkę i łatwo jest mnie krytykować. Nikt nie mówi o zachowaniu przeciwników, którzy nas prowokowali. Zachowujemy się z klasą, dopóki inni nas szanują. Nasi rywale płaczą, bo odpadli. Piłkarze i sztab Broendby zachowywał się prowokacyjnie już w Kopenhadze. Gdy idziesz ulicą i ktoś cię atakuje, to musisz się bronić. We współczesnym futbolu walka toczy się o ogromne pieniądze i dochodzi do różnych dziwnych zachowań. Nikomu nie damy się poniżać.
- Już w Kopenhadze Duńczycy zachowywali się nieodpowiednio wobec nas. Nie my zaczęliśmy. Nie będę ofiarą. A po meczu wysłałem ich do domu, zgodnie z wynikiem sportowym.
W Legii powinni grać kozacy
- Kacper Tobiasz jest typowym przykładem bramkarza, który ma odpowiednią mentalność. Wcześniej był krytykowany za swoją barwną osobowość. Tracił tożsamość przez krytykę, która go spotykała. Pogubił się. Powiedziałem mu, że nie chcę, żeby był grzecznym dzieciakiem, tylko wariatem. W tym klubie powinni grać kozacy. Nie powinniśmy błędnie podchodzić do pokory. Nie będę przepraszał za to, że istnieję. Mogę oddać życie za Legię i będę bronił jej do śmierci.
- Za tydzień mamy kolejny mecz w pucharach. Chcemy przypieczętować awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. Nasze przygotowania nie będą się różnić.
- Dowiedzcie się co się dzieje, gdy gra się na wyjeździe w europejskich pucharach. Co się działo rok temu w Mostarze. Co się działo w Pradze, gdy grał tam Raków Częstochowa. Piłka nożna nie jest grą dla dżentelmenów.
Dla Legii najważniejsze jest mistrzostwo Polski
- Bartek Kapustka miał kontuzję, ale już z niej wyszedł. W tej chwili może występować co trzy dni. Napędza kontrataki, ale angażuje się też w grę obronną. Jego poświęcenie jest fenomenalne. Będę się cieszył, jeśli każdy piłkarz będzie się rozwijał pod względem fizycznym, taktycznym i mentalnym. Wierzę w swoją drużynę i w to, że będziemy wyciągać z zawodników to, co najlepsze.
- Mamy przygotowane dwa warianty budżetu transferowego w zależności od tego, czy awansujemy do fazy grupowej Ligi Konferencji. Priorytetem na ten sezon jest zdobycie mistrzostwa, ale Puchar Polski też jest bardzo istotny. Ja i piłkarze cieszymy się z grania co trzy dni.