- Barcelona do Dortmundu pojechała z wielką zaliczką
- Ze zdrowiem Lewandowskiego nie jest tak źle
- Seria Szczęsnego dobiegła końca
- Szczęsny źle obliczył interwencję
- Guirassy trzy razy pokonał Szczęsnego
Barcelona do Dortmundu pojechała z wielką zaliczką
Barcelona była w bardzo komfortowej sytuacji. Do Dortmundu udała się ze spora zaliczką, która gwarantowała jej awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu podopieczni Hansiego Flicka wbili rywalom aż cztery gole zachowując przy tym czyste konto. Dwie bramki w tamtym spotkaniu zdobył Robert Lewandowski. Były to jego trafienia numer 104 i 105 w 131. występie w tych rozgrywkach i zarazem gole numer 98 i 99 w oficjalnych meczach w barwach Barcelony.
Ze zdrowiem Lewandowskiego nie jest tak źle
Występ kapitana reprezentacji Polski w rewanżu stał pod znakiem zapytania. Hiszpańskie media donosiły, że 36-letni napastnik ma kłopoty z mięśniem dwugłowym uda w lewej nodze. Jednak chyba ze zdrowiem najlepszego strzelca ligi LaLiga nie jest tak źle, bo Lewandowski mecz z Borussią zaczął w podstawowym składzie. Tym razem jednak nie udało mu się strzelić gola swojej byłej drużynie.
Seria Szczęsnego dobiegła końca
Powodów do zadowolenia po ostatnim gwizdku sędziego nie miał też drugi z polskich piłkarzy grający na co dzień w katalońskim klubie. Wojciech Szczęsny popełnił jeden błąd, puścił trzy gole i zaliczył pierwszą porażkę od kiedy wszedł do bramki Barcelony. Do tej pory Katalończycy w składzie z Szczęsnym byli niepokonani we wszystkich rozgrywkach.
Szczęsny źle obliczył interwencję
Szczęsny w Dortmundzie pierwszy raz skapitulował już w 11. minucie spotkania. Były bramkarz reprezentacji Polski źle obliczył swoją interwencję w polu karnym i bezpardonowo "władował" się w przeciwnika. Sędzia nie miał innego wyjścia jak podyktować "jedenastkę" dla gospodarzy, którą na gola zamienił Serhou Guirassy. Napastnik Borussii nie dał najmniejszych szans Szczęsnemu na obronę.
Guirassy trzy razy pokonał Szczęsnego
Guirassy drugi raz Szczęsnego pokonał tuż po przerwie. W 49. minucie snajper z Gwinei z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki gości.
Barcelona odpowiedziała w 54. minucie. Ramy Bensebaini nie chciał dopuścić, by piłka zagrana wzdłuż bramki doleciała do Lewandowskiego. Jednak jego interwencja okazała się niefortunna. Obrońca Borussii zaliczył samobója.
Guirassy niecały kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry skompletował hat-tricka. W tym momencie Borussia potrzebowała jeszcze dwóch goli, by doprowadzić do dogrywki. Gospodarze do samego końca próbowali znów umieścić piłkę w bramce Szczęsnego, ale więcej goli już nie padło i z awansu cieszyli się Katalończycy.
Pięć goli w meczu Aston Villa - Paris Saint-Germain
W drugim wtorkowym meczu też nie brakowało emocji. Paris Saint-Germain w ubiegłym tygodniu pokonało na własnym boisku Aston Villę 3:1. W rewanżu po 28. minutach mistrzowie Francji prowadzili 2:0.
Pierwszego gola dla ekipy prowadzonej przez Luisa Enrique strzelił Achraf Hakimi. W tej sytuacji najpierw nie najlepiej zachował się Matty Cash, który nie przerwał akcji na prawej stronie, a następnie błąd popełnił Emiliano Martinez. Na drugą bramkę dla gości nie trzeba było długo czekać. Siedemnaście minut później podwyższył Nuno Mendes.
W tym momencie wydawało się, że sprawa awansu jest definitywnie rozstrzygnięta. Gospodarze jednak nie dali za wygraną. Strzelili trzy gole i dążyli do zdobycia czwartej bramki, która dawałaby im dogrywkę. Mieli na to ponad poł godziny gry, ale mimo kilku okazji wynik już nie uległ zmianie i w półfinale Ligi Mistrzów zagra Paris Saint Germain.
Real potrzebuje cudu, Bayern ma jeszcze szansę
W środę cudu potrzebować będzie Real Madryt. Obrońcy trofeum Ligi Mistrzów w pierwszym meczu w Londynie przegrali z Arsenalem 0:3. Wydaje się, że tylko katastrofa może wyeliminować drużynę Jakuba Kiwiora z dalszej rywalizacji w Champions League, ale na Santiago Bernabeu już nie takie historie się działy.
W trudnym położeniu jest też Bayern Monachium, ale nie aż tak jak "Królewscy". Bawarczycy tydzień temu przegrali na własnym stadionie z Interem Mediolan 1:2. Strata nie jest duża i niemiecka drużyna cały czas zachowuje szansę na grę w półfinale Ligi Mistrzów kosztem zespołu Nicoli Zalewskiego i Piotra Zielińskiego.