Uspokajający Polak - tak zatytułowano okładkę najnowszego magazynu "Echt BVB", a w tle widać twarz obrońcy biało-czerwonych.

Autor przypomniał, że Piszczek nie miał łatwej drogi do linii defensywnej, w której teraz stał się ważnym ogniwem mistrza Niemiec. Zaczynał od ataku i jak sam przyznał: to właśnie napastnicy są bohaterami. Mogą nie istnieć przez cały mecz, ale jak strzelą bramkę, mówi się tylko o nich. Nie przeszkadza mi to jednak.

Reklama

Teraz Borussia nie wyobraża sobie już linii obrony bez Piszczka na prawej stronie. On jest sprężyną w naszej drużynie, od której wszystko się zaczyna. Dzięki umiejętnościom napastnika umie poprowadzić piłkę do przodu i rozpocząć akcję - powiedział Klopp.

Podobnego zdania jest autor tekstu, który napisał, że wraz z pomocnikiem Jakubem Błaszczykowskim tworzą na prawej stronie duet światowego formatu. Dwóch Polaków tak dobrze jak na murawie rozumie się również poza nią - można przeczytać.

Nic dziwnego, w końcu grali ze sobą już w reprezentacji Polski do lat 19. Z przyjaciółmi człowiek rozumie się bez słów. Można im również wszystko powiedzieć, być bardziej bezpośrednim. To widać również na boisku - podkreślił Piszczek.

Reklama

Jednak nie zawsze między nimi panuje harmonia. Na boisku czasami widać, jak na siebie krzyczą i gestykulują w swoim kierunku. Gdybyśmy się tak dobrze nie znali, pewnie nigdy bym sobie na takie coś nie pozwolił - przyznał Piszczek i dodał, że po zejściu z murawy żaden z nich już o tym nie pamięta.

Autor tekstu idzie jednak jeszcze dalej. Do tego stopnia chwali Polaków, że porównuje ich do... Brazylijczyków. Tym, kim są Canarinhos dla innych drużyn, w Borussii stali się piłkarze ze Wschodu - napisał.

Reklama

Mówią o tym również statystyki. W 45 na 76 bramek z zeszłego sezonu, jakie strzeliła Borussia, współudział mieli Polacy. Albo sami strzelali, albo podawali. Stanowi to 59 procent. Błaszczykowski, Piszczek i Robert Lewandowski (trzeci reprezentant biało-czerwonych w BVB) trafili do bramki w sezonie 2011/12 w sumie 28 razy, a 27-krotnie byli ważnymi ogniwami akcji, po której padał gol.

Poza boiskiem Piszczek nie lubi być w świetle reflektorów. Dziennikarzy unika, rzadko godzi się na udzielenie wywiadu. Taki mam po prostu charakter. Jestem ostrożny w kontaktach z mediami. Ludzie chcą wiedzieć wszystko, a ja chcę mieć również życie prywatne i zależy mi na tym, by chronić moją rodzinę - podkreślił 27-letni piłkarz.

Najbliżsi liczą się dla niego najbardziej. Mąż i ojciec najchętniej wolny czas spędza z córeczką. Może dlatego, że sam musiał bardzo szybko opuścić rodzinny dom. W wieku 14 lat, by doskonalić umiejętności futbolowe, przeprowadził się do internatu. Nie zawsze było tam lekko - przyznał.

Ale jego praca się opłaciła, co widać na murawie. W Dortmundzie, gdzie ma podpisany kontrakt do 2016 roku, czuje się znakomicie. Z wielką chęcią przyjeżdżam na każdy trening. Jestem wdzięczny klubowi za to, że mogę grać o najwyższe cele - powiedział.

Zdaniem autora, Piszczek w Borussii stał się obrońcą światowego formatu, który nie musi się wstydzić porównań z takimi piłkarzami jak Niemiec Philipp Lahm (Bayern Monachium) czy Brazylijczyk Maicon (Manchester City). W ciągu dwóch lat Piszczek w Dortmundzie dwukrotnie został mistrzem Niemiec i sięgnął po puchar kraju.

"W końcu zrozumiał, gdzie są jego mocne strony i jak je może wykorzystywać w trakcie meczu. Świetnie wkomponował się w nasz zespół" - chwalił Polaka Klopp.

W sobotę jednak Klopp nie miał powodów do zadowolenia. Jego zespół przegrał u siebie z Schalke 04 Gelsenkirchen 1:2 (bramkę dla Borussii zdobył Lewandowski).