Na razie nie jest jasne, jakie zespoły brały udział w układzie. Wiemy jednak, że nie są to kluby z najwyższej klasy rozgrywkowej - Premier League. Według policji, zatrzymani mieli być członkami syndykatu bukmacherskiego. Kierowały nim osoby wywodzące się z Azji. Miały one zadbać o właściwe wyniki meczów - tak, by zgadzało się typowanie w azjatyckich internetowych serwisach bukmacherskich. W tym celu ludzie z Azji spotykali się z piłkarzami czy sędziami.

Reklama

Aferę ujawnił dziennik "Daily Telegraph". Autor artykułu zorganizował prowokację dziennikarską. Nagrał jednego z Azjatów podczas spotkania w Manchesterze. Na jednym z nagrań widać, jak jego bohater mówi, że mecze o niższą stawkę można ustawić już za 50 tysięcy funtów. Za taką kwotę można też ustalić, jakie będą wyniki trzech kolejnych spotkań jednej drużyny. Człowiek ustawiający mecze sugerował też, że ma władzę nad ligami z innych krajów europejskich, a zagranicznych sędziów może po prostu "kupić", by byli gwarantem właściwego wyniku. Zawodnicy musieli zasygnalizować swojemu mocodawcy, że mecz jest ustawiony. Znakiem rozpoznawczym była żółta kartka, otrzymana na samym początku spotkania.

Członkowie hazardowego syndykatu obstawiali zwykle nie dokładne wyniki spotkań, lecz liczbę strzelonych goli. Dla nich było zatem bez znaczenia, czy mecz skończy się wynikiem 4:0 czy 2:2. Liczyło się, ile razy trafią łącznie do bramki zawodnicy obu drużyn.