"To nie był łatwy mecz. Od samego początku próbowaliśmy zaatakować, szybko prowadziliśmy piłkę i staraliśmy się kreować sytuacje podbramkowe. Pokazaliśmy, że jesteśmy lepszą drużyną" - przyznał Lewandowski.
Oprócz niego bramki dla Bayernu zdobyli David Alaba i Serge Gnabry (obaj w pierwszej połowie), a dla Bayeru - Sven Bender i w doliczonym czasie gry z rzutu karnego Kai Havertz, okrzyknięty wielką nadzieją niemieckiego futbolu.
Lewandowski, który rozegrał cały mecz, trafił do siatki w 59. (na 3:0) oraz w 89. minucie (na 4:1).
Za pierwszym razem dostał podanie od bramkarza Manuela Neuera i zdecydował się na strzał z daleka. Wydawało się, że doświadczony fiński bramkarz Bayeru Lukas Hradecky bez problemu sobie poradzi, jednak niespodziewanie wypuścił piłkę, która odbiła się jeszcze od jego nogi i wpadła do siatki...
"Zobaczyłem, że bramkarz wyszedł do przodu i pomyślałem: +spróbuj+. Byłem zaskoczony, gdy się okazało, że piłka wpadła do siatki. Jak widać, warto było próbować. Strzeliłem gola, ale wiedzieliśmy wszyscy, że ten mecz się jeszcze nie skończył" - przyznał Lewandowski.
Swoją drugą bramkę strzelił sprytną "podcinką" nad bramkarzem.
"Ten gol był świetnie przygotowany przez Ivana Perisica. Cieszy mnie, że cała drużyna rozegrała dobre spotkanie i na zwycięstwo zasłużył cały zespół" - zakończył polski napastnik.
Finałowy mecz w Berlinie odbył się bez udziału publiczności.
Bawarczycy prezentują w tym roku imponującą formę. Niedawno wywalczyli po raz 30. mistrzostwo Niemiec, a teraz zdobyli po raz dwudziesty krajowy puchar - w obu przypadkach jest to rekord.
Lewandowski z 34 golami został królem strzelców Bundesligi, natomiast teraz okazał się najlepszym strzelcem Pucharu Niemiec (6). Dodając jeszcze 11 goli w trwających rozgrywkach Ligi Mistrzów (mają być dokończone w sierpniu), zdobył łącznie już 51 bramek dla swojego zespołu w obecnym sezonie.
Polski napastnik czterokrotnie wywalczył Puchar Niemiec - raz w barwach Borussii Dortmund (2012), a trzykrotnie z ekipą z Monachium (2016, 2019, 2020). Łącznie w tych rozgrywkach strzelił 39 goli.
Tymczasem Bayer Leverkusen czeka od 1993 roku na jakiekolwiek trofeum. Od tego czasu aż dziewięć razy razy zajmował drugie miejsce w różnych rozgrywkach.
"Często na górze, ale nigdy na szczycie" - napisała przed sobotnim finałem agencja DPA, przypominając ostatnie 26 lat drużyny z Leverkusen.
W 1993 roku popularni "Aptekarze" sięgnęli po Puchar Niemiec - to ich jedyny triumf na krajowych boiskach (w 1988 roku zdobyli Puchar UEFA). W kolejnych latach wiele razy byli blisko sukcesu na różnych frontach, ale ani razu nie zwyciężyli.
W 1997, 1999, 2000, 2002 i 2011 roku zostali wicemistrzami Niemiec. W 2002, 2009 i teraz dotarli do finału pucharu kraju, przegrywając wszystkie te spotkania. Ponadto w sezonie 2001/02 awansowali do finału elitarnej Ligi Mistrzów, w którym ulegli Realowi Madryt 1:2.
W pewnym momencie piłkarze z Leverkusen dorobili się przydomka "Vicekusen".
Jak widać, szczególny był rok 2002, gdy zajęli drugie miejsce w Bundeslidze, Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów. Mieli wtedy w składzie m.in. wielokrotnych reprezentantów Niemiec - Michaela Ballacka, Bernda Schneidera, Carstena Ramelowa, Ulfa Kirstena czy Olivera Neuville'a.
Sobotnia porażka z Bayernem oznacza, że holenderski trener Bayeru Leverkusen Peter Bosz nie podtrzymał zwycięskiej serii szkoleniowców z tego kraju.
Bosz był czwartym holenderskim trenerem, który poprowadził zespół w finale Pucharu Niemiec. Jego trzej poprzednicy wygrali wszystkie cztery spotkania: Rinus Michels w 1983 roku z FC Koeln, Huub Stevens z 2001 i 2002 z Schalke 04 Gelsenkirchen oraz Louis van Gaal w 2010 z Bayernem.