"Po turnieju w Pekinie zmienię pracę. Chciałbym spróbować swoich sił w rywalizacji mężczyzn" - oficjalnie powiedział Bonitta. Zmiana pracy wcale nie musi jednak oznaczać zmiany... pracodawcy. Działacze w PZPS są bowiem pod dużym wrażeniem metod Włocha - pisze "Fakt".
"O wszystkim zadecyduje wynik na igrzyskach, na które, mam nadzieję, zakwalifikują się zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Ale potem wszystko jest możliwe" - mówi "Faktowi" prezes PZPS Mirosław Przedpełski. Ma już jednak plany względem Włocha - "Chcielibyśmy, aby został u nas. Jedyny warunek będzie taki, aby współpracował z większą liczbą Polaków. By nie tylko nasi zawodnicy, ale również trenerzy zyskali na jego obecności".
Na razie sztab trenerski Bonitty tworzą w większości jego rodacy. PZPS wydaje na pensje dla wszystkich 260 tysięcy euro rocznie. Dla porównania - prowadzący kadrę mężczyzn Raul Lozano zarabia 100 tysięcy euro rocznie, ale... za podatki odpowiadają jego szefowie. To oznacza, że kosztuje on PZPS około 160 tysięcy euro.
Nie pieniądze będą jednak najważniejsze po Pekinie. Lozano raczej odejdzie, nawet gdyby Polacy zdobyli medal, bo coraz gorzej układa się jego współpraca z częścią siatkarzy i większością działaczy. Następcą Argentyńczyka będzie zagraniczny trener. A PZPS bardzo chwali sobie współpracę z Bonittą. "Możemy pójść śladem Brazylii. Tam też Bernardo Rezende miał sukcesy z reprezentacją kobiet, by pierwszą pracę z mężczyznami podjąć od razu w kadrze. I stworzył zespół wszech czasów, sprawdził się. Z Bonittą może być podobnie" - mówi "Faktowi" osoba blisko związana z reprezentacją i PZPS.
W tym, by Bonitta poprowadził reprezentację Polski siatkarzy, przeszkodzić mogą tylko dwie rzeczy - jego odmowa (mało prawdopodobne, o pracy z naszymi zawodnikami marzy większość trenerów) lub... zmiana władz PZPS. Nowy zarząd zostanie wybrany w październiku 2008 i dopiero on podejmie wiążące decyzje. Wiele wskazuje jednak na to, że jego skład pozostanie bez zmian. A to oznacza, że Bonitta będzie pracował w Polsce - pisze "Fakt".