Agata Mróz mimo choroby szpiku kostnego, z którą walczyła od 17. roku życia, całe życie poświęciła siatkówce. Grała w reprezentacji, która zdobyła mistrzostwo Europy w 2003 i 2005 roku.

Zapamiętamy ją jako wesołą, miłą osobę, która czerpała z życia wszystko, co tylko mogła. Była wspaniałą dziewczyną, walczyła z bólem, kontuzjami. Nie poddawała się. Wierzyła, że wyjdzie z choroby. My też w to wierzyliśmy...

Mimo choroby doszła na sam szczyt

Agata Mróz-Olszewska urodziła się 7 kwietnia 1982 roku w Tarnowie. Swoją przygodę z siatkówką rozpoczęła w wieku 17 lat w SMS Sosnowiec. Trenerzy szybko dostrzegli w niej wielki talent. Doskonałe warunki fizyczne (191 cm wzrostu) i ciągła praca nad podnoszeniem swoich umiejętności sprawiły, że Agata bardzo szybko pięła się po szczeblach kariery.





Reklama

Z Sosnowca najpierw trafiła do AZS WSBiP Ostrowiec Świętokrzyski, a potem w 2003 roku przeniosła się do BKS Bielsko-Biała. Z tym klubem w ciągu trzech lat zdobyła dwa razy mistrzostwo Polski (2003, 2004) i puchar Polski (2004, 2006). Następnym przystankiem w jej karierze była Hiszpania, gdzie w barwach Gruppo 2002 Murcia sięgnęła po mistrzostwo i puchar Hiszpanii (2007) oraz puchar Top Teams Cup (2007).

Jednak największe sukcesy odnosiła z reprezentacją Polski. Dwukrotnie, w 2003 i 2005 r., zdobyła złoty medal mistrzostw Europy. To właśnie te dziewczyny cała Polska nazywała Złotkami. Wszyscy z zapartym tchem i zaciśniętymi kciukami kibicowaliśmy wtedy naszym zawodniczkom.

Choroba przerwała karierę

Niestety, choroba postępowała. Agata w ubiegłym roku musiała przerwać wspaniale rozwijającą się karierę. Jej stan zdrowia nie pozwalał już na olbrzymi wysiłek. Ale to wcale nie oznaczało końca walki. Tym razem Agata miała przed sobą rozgrywkę o to co najcenniejsze. O życie - swoje i dziecka.

W tej walce znów wszyscy kibicowaliśmy naszej siatkarce. Pomagała jej nie tylko cała Polska, ale i świat. Kibice, przyjaciele, rodzina oddawali krew dla Agaty i jej dziecka. Najsłyniejszy siatkarz świata Brazylijczyk Giba zlicytował swoją koszulkę, a dochód z aukcji przekazał na pomoc naszej zawodniczce.

Najpierw poród, potem operacja









Siatkarka sprostała wyzwaniu, jakim było urodzenie dziecka. Czwartego kwietnia, przed południem, przyszła na świat jej córeczka. Liliana to wcześniak. Urodziła się przez cesarskie cięcie. Poród przebiegł bez komplikacji. Ale Agata była tak wyczerpana, że nie miała siły, by spojrzeć na córeczkę.

Po porodzie marzyła, by choć na chwilę znaleźć się w domu i przytulić córeczkę, którą po wypisaniu ze szpitala zaopiekowali się mąż i teściowa siatkarki. Ale lekarze po porodzie zgodzili się jedynie na to, by Agata włożyła ręce do inkubatora i dotknęła córeczkę. Tylko tyle i aż tyle.

Reklama

Szpik dostała od Niemki

Po porodzie Agata zaczęła przygotowywać się do operacji. Najpierw poddana została chemioterapii. Nowy szpik dostała od Niemki z okolic Frankfurtu. "Waży 50 kilo. Jej szpik najbardziej pasuje do mojego organizmu spośród wielu przebadanych" - opowiadała siatkarka. Sama Agata, przy wzroście 191 cm, ważyła wtedy zaledwie 60 kilogramów...

Gdy Agata była już przygotowana do chemioterapii, mąż Jacek wziął nożyczki i obciął jej włosy. Przyjęła to dzielnie, po policzku nie popłynęła ani jedna łza. Lekarze podłączyli ją do specjalistycznej aparatury. Pod łopatki wbili jej igły, a przez nie, plastikowymi rurkami, do jej organizmu spływała chemia.

Siatkarka wiedziała, że chemioterapia jest niezbędna. Nie zadawała żadnych pytań. "Dla mnie wszystko jest jasne od dawna. Nie mam wątpliwości. Muszę to zrobić, mam dla kogo żyć. Dla córeczki, dla męża, dla siebie" - mówiła.

Reklama

Przeszczep miał uratować życie

Przed operacją Agata Mróz z trudem pożegnała się z maleńką córeczką, Lilką. "Rośnie jak na drożdżach, jest wspaniała" - mówiła młoda mama.

21 maja, we wrocławskim szpitalu, Mróz przeszła operację przeszczepu szpiku kostnego.

Operacja miała uratować życie. Po zabiegu Agata była bezbronna jak dziecko. Leżała zamknięta w szczelnym pomieszczeniu, do którego nikomu nie wolno było pod żadnym pozorem wejść. Na zmianę dyżurowali w jej pobliżu mąż Jacek i matka Lucyna.

Lekarze robili, co mogli, niestety po operacji stan zdrowia Agaty się pogarszał. Dwa dni temu straciła przytomność. Dziś w nocy przewieziono ją do innego szpitala. Tu zmarła.