W piątkowym i sobotnim spotkaniu z Bułgarią nie zagra odpoczywający Michał Winiarski. To oznacza, że będzie na panu spoczywał większy ciężar w przyjęciu zagrywki i ataku.

Niekoniecznie, bo trener może tak ustalić taktykę, by częściej grać środkiem. Poza tym mamy teraz tak silną ekipę, że każdy może wejść z ławki i rozstrzygnąć mecz na naszą korzyść. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałem, że Michał dostanie teraz wolne. Dobrze, niech sobie chłopak odpocznie. Wiem po sobie, że po takiej przerwie człowiek od razu trochę lepiej się czuje.

Te mecze to tylko takie mocniejsze sparingi, czy też wywołają choć trochę napięcia?
Najważniejsze, że będziemy mieć okazję, by przypomnieć sobie, jak gra się w Spodku. To duża, specyficzna hala. Im lepiej poznamy jej oświetlenie, im szybciej złapiemy wyczucie odległości, tym większe szanse będziemy mieć w turnieju finałowym. Walka z Bułgarami to będzie dobre przetarcie przed meczami o prawdziwą stawkę. Tym bardziej że są to rywale znacznie silniejsi niż Argentyńczycy i Chińczycy. Nie oszukujmy się, ta nasza grupa była słabiutka. Łatwą miała także Brazylia, ale w dwóch pozostałych o zwycięstwa byłoby znacznie trudniej. Wracając jednak do pana pytania, jeśli poczujemy jakieś mrowienie i emocje, to z powodu publiczności i jej dopingu. To nie są tylko kurtuazyjne pochwały: Spodek ma najwspanialszą publiczność na świecie, nigdzie nie gra się tak wspaniale. Chcemy dać jej w ten weekend dwa kolejne zwycięstwa.

Takiej serii sukcesów kadra, w której pan gra od 10 lat, jeszcze nie miała.
No tak, latka lecą, we wtorek skończyłem 30. Ale dopiero mistrzostwa świata uświadomiły nam, jak możemy być silni. Staliśmy się mocni psychicznie, gramy do samego końca. Czasem nawet niezbyt ładnie, ale za to skutecznie. Wierzymy w siebie i w kolegów, nabraliśmy ogłady. Nie ma też na boisku awantur, kłótni i ciągłych pretensji, a jest spokojna korekta pomyłek.

W rankingu FIVB jesteście na 4. miejscu, ale wszyscy mówią, że Polska jest już tylko krok za Brazylią. Jak pan to ocenia?
Ranking FIVB to jedno wielkie przekłamanie. W Europie jest trudniej o punkty niż w Afryce lub Ameryce, a wszędzie dostaje się tyle samo za mistrzostwo kontynentu. Prawda jest taka, że jest Brazylia, a potem 4-5 zespołów: my, Francuzi, Włosi, Rosjanie. Trudno ocenić, kto jest lepszy. Mam nadzieję, że ten rok przekona wszystkich, że my.








Reklama