Nasi wschodni sąsiedzi zawsze mieli wybitnych siatkarzy. Zespół dawnego ZSRR był bezkonkurencyjny na najważniejszych imprezach. Ale także po upadku komuny, już jako Federacja Rosyjska, drużyna regularnie przywozi z imprez medale. Srebro i brąz Igrzysk Olimpijskich, srebro Mistrzostw Świata. Dwukrotne drugie miejsce na Mistrzostwach Europy, trzykrotne trzecie. Jak na 16 lat istnienia nowego państwa dorobek godzien uznania.

Ale Rosjanie od lat 90. tylko raz wygrali ważną imprezę. W 2002 roku okazali się najlepsi podczas finału Ligi Światowej. W finale wygrali z Brazylią, i to na jej terenie, na oczach zdezorientowanego tłumu kibiców.

Rosja zajmuje dzisiaj 3. miejsce w rankingu FIVB. Szkoleniowcem zespołu Władimir Alekno. Oprócz graczy doświadczonych, nie waha się on stawiać na młodych i utalentowanych siatkarzy. Przykładem niech będzie przyjmujący Jurij Bierieżko, który z rezerwowego w Dynamie Moskwa wyrósł na lidera reprezentacji. Gdy na zagrywkę wędruje 21-letni Aleksiej Ostapenko rywale trzęsą się i modlą o błąd serwisowy.

Największe atuty Rosjan to potężna zagrywka i olbrzymia siła ataku. Chociażby w wykonaniu niesamowitego Semena Połtawskiego. Do tego słynny już blok, przez który przebić się jest piekielnie ciężko. Przyczepić się można jedynie do umiejętności technicznych oraz gry obronnej. Choć libero Aleksiej Werbow jest zdaniem wielu najlepszym na swej pozycji na świecie.

Historia spotkań Polski z Rosją pełna jest dramaturgii, olbrzymich emocji, nagłych zwrotów akcji. Ale nasi rodacy potrafią grać ze wschodnim sąsiadem. Rok 1976, Montreal: zespół Huberta Wagnera wygrywa 3:2 i zdobywa złoto olimpijskie. Po 30 latach w Japonii Gruszka i Szymański odmieniają losy przegranego zdawałoby się meczu. Zwyciężamy po tie-breaku i gramy (z powodzeniem) o medale.

Prosimy o powtórkę. Może być dramatycznie, nerwowo, niepewnie. Byle z happy endem.









Reklama