Od zwycięstwa do zwycięstwa kroczą polscy siatkarze w mistrzostwach Europy, których Polska jest współgospodarzem. W fazie grupowej podopieczni trenera Vitala Heynena wygrali wszystkie pięć spotkań, w sobotę w 1/8 finału w Gdańsku bez najmniejszych problemów pokonali Finlandię 3:0. O przewadze gospodarzy w każdym elemencie gry najlepiej świadczy fakt, że rywale w żadnym z setów nie zdobyli więcej niż 16 punktów.
Można powiedzieć, że Polacy zrobili swoje, cieszyli się grą i wygrali z dużą łatwością. Ale to nie może być zaskoczeniem, bo różnica poziomów między reprezentacjami Polski i Finlandii jest znana od lat. Nigdy w historii z tym rywalem nie mieliśmy problemów i to oni uczyli się od nas siatkówki. Nie było to więc wielkie wyzwanie dla drużyny, która aspiruje do zdobycia medalu na tym turnieju - przyznał Skorek.
"Forma Polaków powoli rośnie"
Kapitan reprezentacji, która zdobyła w Meksyku (1974) mistrzostwo świata dodał, że na tle przeciwnika, który nie zmusił Polaków do zaprezentowania największych siatkarskich umiejętności, trudno miarodajnie ocenić postawę biało-czerwonych.
Można pokusić się o stwierdzenie, że forma Polaków powoli rośnie, choć w grupie poza Serbami też nie mieli zbyt wymagających przeciwników. Niemniej trzeba cieszyć się z każdego zwycięstwa, bo ono buduje zespół i atmosferę, co tym bardziej jest potrzebne po nieudanym występie na igrzyskach. W porównaniu do turnieju olimpijskiego w grze naszej drużyny przede wszystkim widzę więcej swobody, chyba nie ciąży na niej taka presja jak na igrzyskach - ocenił.
Zdaniem Skorka sprawdzianem możliwości Polaków będzie ćwierćfinał, w którym we wtorek w Gdańsku zagrają z Rosją. Wicemistrzowie olimpijscy przyjechali na ME w zmienionym składzie, m.in. bez swojej największej gwiazdy, najlepszego atakującego turnieju w Tokio Maksima Michajłowa. W efekcie "Sborna" w fazie grupowej przegrała z Turcją (1:3), a w 1/8 finału nie bez problemów pokonała Ukrainę (3:1).
Ten sezon jest dość specyficzny, bo zespoły muszą zbudować dwa szczyty formy, co nigdy nie jest łatwe. Widać, że w związku z tym reprezentacje w różny sposób potraktowały mistrzostwa Europy. Polska gra w takim samym składzie, ale Rosja nie przyjechała w najmocniejszym zestawieniu. Mimo to, ćwierćfinał będzie dla nas wyzwaniem, bo Rosja to zawsze trudny rywal. Uważam jednak, że ze względu większe doświadczenie, zgranie i choćby atut w postaci kibiców we wtorek będziemy mieć przewagę - wyjaśnił były atakujący oraz trener.
"Rewanż za Tokio będzie w Paryżu"
Skorek przyznał, że widzi biało-czerwonych w gronie medalistów mistrzostw Europy, ale zaznaczył przy tym, że nie będzie to rewanż za igrzyska.
Tak nie można mówić, bo rewanż za Tokio będzie na igrzyskach w Paryżu. Te mistrzostwa są już etapem przygotowań do następnego turnieju olimpijskiego, który odbędzie się za trzy lata, a przynajmniej do przyszłorocznych mistrzostw świata. Dla Polaków zaś to okazja do odbudowania się po rozczarowującym występie w Japonii. Gramy przed własnymi kibicami, jesteśmy w europejskiej czołówce więc możemy oczekiwać medalu - podkreślił.
Były kapitan kadry nie chciał ocenić, czy po zakończeniu ME trener Heynen powinien nadal pracować z reprezentacją Polski.
Wiemy, co Belg zrobił dobrego, ale też jakie błędy popełnił, choćby w Tokio. Sam nie chcę jednak go oceniać i wypowiadać się o przyszłości selekcjonera, bo jestem zbyt daleko od kadry. To mogą robić osoby, które są bezpośrednio przy drużynie i muszą podjąć decyzję. Trzeba przy tym posłuchać głosu zawodników, którzy na pewno mają swoje zdanie o pracy tego szkoleniowca - tłumaczył Skorek.