Trudno jest znaleźć jakąś negatywną opinię o Danielu Castellanim. Fachowiec, specjalista, bardzo pracowity, do tego inteligentny, kochający ojciec rodziny i patriota. "Znam jego i jego rodzinę. Jest fantastyczną osobą zarówno w pracy, jak i prywatnie. Co w nim cenię? Że potrafi słuchać" - mówi Mirosław Przedpełski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Marek Brandt, menedżer polskiej kadry, przez ostatnie miesiące, odkąd 48-letni Argentyńczyk objął polską kadrę, nie opuszcza go na krok. "Trener Castellani jest siłą spokoju. To człowiek wielkiej kultury, mądry, oczytany, taktowny i trochę nieśmiały" - zdradza. "A wady? No, może pracoholizm. On śpi pięć godzin dziennie, reszta to praca" - dodaje.

Reklama

>>> Czytaj także relację z emocjonującego finału mistrzostw Europy

Argentyńczyk na polskich parkietach zadebiutował w 2006 roku w PGE Skrze. Wcześniej jako szkoleniowiec zajmował się włoską Gioia del Colle i argentyńskim Origenes Bolivar, z którym dwukrotnie wygrywał mistrzostwo ligi argentyńskiej. Największe sukcesy przyszły jednak właśnie z bełchatowskim klubem - trzy razy tytuł mistrza Polski i dwukrotne zwycięstwo w Pucharze Polski. Skra stała się krajową potęgą, naszym najlepszym materiałem eksportowym, czego dowodem jest brązowy medal prestiżowej Ligi Mistrzów w roku 2008. Castellani szybko zdobył sobie serca zawodników, a potem kibiców. Bełchatów pokochał Daniela, a Daniel odwdzięczył się oddaniem i fantastycznymi wynikami.

"W czym tkwi tajemnica? W jego charakterze i sposobie bycia. On docenia ludzi, w zawodnikach najpierw dostrzega człowieka, a potem sportowca" - mówi Nawrocki.

W styczniu 2009 roku został wybrany na trenera reprezentacji narodowej i już po kilku miesiącach nawiązał do sukcesów słynnego Huberta Wagnera. "Trener Castellani ma niezwykły takt, preferuje przy tym liberalny styl prowadzenia zespołu. Po autokratycznych rządach Raula Lozano, który był raczej przywódcą kadry, nastał czas spokojnego, uśmiechniętego Castellaniego. Jak na razie taki sposób prowadzenia kadry się sprawdza i wiem, że siatkarze są zadowoleni" - wtóruje prezesowi Ireneusz Mazur, były szkoleniowiec biało-czerwonych, i dodaje: Nie mogę powiedzieć, że spotykamy się z Castellanim na piwie i gadamy o byle czym, bo takich sytuacji nie było, ale zawsze, kiedy się spotykamy, to widzę go uśmiechniętego. To przeuroczy człowiek".





czytaj dalej




Polska, druga ojczyzna
"O naszych polskich przywarach woli nie mówić, jak się okazuje w wielu rzeczach Polacy niewiele różnią się od Argentyńczyków. Daniel jednak przede wszystkim szanuje nasze przyzwyczajenia, nasz sposób myślenia. Zawsze powtarzał, że nie przyjechał tutaj nikogo wychowywać czy zmieniać. On ma swoją filozofię pracy, ale przyznał, że musiał ją dostosować do polskich warunków. Jednak Daniel jest osobą wpływową i sugestywną, działa według zasady: troszkę mojego, troszkę waszego" - mówi Nawrocki.

Castellani, jako zawodnik wychowany na włoskiej szkole, to perfekcjonista i analityk - godziny ustaleń, rozkładanie na części pierwsze każdego z zawodników, analiza gry, błędów. W swojej pracy nie toleruje niechlujstwa czy braku sumienności, polskie "jakoś to będzie" jest mu zupełnie obce. Podobnie jak nasza kuchnia. "Jest dla niego niekiedy zbyt tłusta" - śmieje się Nawrocki - "Szczególnie, że on zawsze dbał o sylwetkę. Nieraz musiał sobie odmawiać".

Nie zawsze grzeczny
Czego nie znosi? Krytyki ad personam. "Można krytykować jego pracę, wytykać błędy, ale nienawidził, gdy krytyka dotykała jego osoby. Wówczas momentami tracił panowanie nad sobą" - mówi Nawrocki. Podczas meczu nerwowo pokrzykuje, często nie może usiedzieć w miejscu, chodzi zasępiony, zamyślony. "To jest sport, tutaj grzecznych chłopców nie ma, czy to jeśli chodzi o zawodników, czy o trenerów. Castellani, choć spokojny i niezwykle wyciszony na co dzień, musi mieć w sobie wszystkie cechy wojownika" - mówi Nawrocki. "Pamiętam, jak kiedyś opowiadał mi, że gdy rozpoczynał pracę z kadrą, był autokratą, był agresywny, zarówno w stosunku do rywali, jak i podopiecznych. Z czasem z tego zrezygnował, wypośrodkował. Agresja tak, ale na meczu, na treningu panują zupełnie inne realia" - zdradza Nawrocki.

Nerwy Argentyńczyk koi w lekturze, której oddaje się często, w jego biblioteczce dominują książki z dziedziny psychologii i filozofii.










Reklama