Może pan obiecać medal na mistrzostwach Europy?

Jerzy Matlak: A co będzie jeśli obiecam, a potem go nie zdobędę? Byli już w historii polskiej siatkówki trenerzy, którzy obiecywali, że jadą na igrzyska olimpijskie tylko po złoto. A jak potem jak było, to już wszyscy wiemy. Zrobię wszystko, by ten medal był, ale nie będę składał obietnic. Wszyscy wiemy, że pozostałe zespoły przyjadą w bardzo mocnych składach, że to jest bardzo trudny turniej. Niestety, nie mieliśmy tyle szczęścia w losowaniu przeciwniczek, co panowie (zagramy z silnymi zespołami Chorwacji, Hiszpanii i Holandii - red).

Reklama

Niespodziewane odejście z drużyny Doroty Świeniewicz zdaniem niektórych było brakiem profesjonalizmu ze strony samej zawodniczki. Rozbiło to pańską koncepcję gry, a na tworzenie kolejnej jest już zbyt mało czasu?

Odejście Doroty nie było dobrą informacją dla zespołu, bardzo liczyliśmy na tę zawodniczkę i na jej umiejętności. Nie stało się jednak nic takiego, co by zburzyło atmosferę w ekipie, czy w jakiś bardzo negatywny sposób wpłynęło na dziewczyny. Nikt nie był zadowolony z jej decyzji. One mogły się tej decyzji nie spodziewać, ale na pewno ją zrozumiały. Dorota po prostu nie wytrzymała ciśnienia i krytyki, która na nią spadła.

Reklama

Ale to jest kolejna nieobecna, po Joannie Mirek, Katarzynie Skowrońskiej-Dolacie, czy Annie Podolec...

Trudno, straciliśmy kolejną dziewczynę, która miała być liderem zespołu. Ale dziewczyny przez te ostatnie miesiące zdążyły się już do tego przyzwyczaić. Anonsowanych już było mnóstwo zawodniczek, które miały pełnić w tym zespole rolę liderek, a ich przecież z nami nie ma. Ciężar walki o jak najlepszy wynik na mistrzostwach spadł na barki obecnych i sądzę, że one są do tego mentalnie przygotowane. Wiele dziewczyn było niezadowolonych, że wciąż się mówi o tych wielkich gwiazdach, których nie ma, a nie mówi się o nich. I mają rację. Te dziewczyny dobrze wykonują swoją robotę, ciężko pracują od czterech miesięcy, one przez długi czas pozostawały anonimowe, tak jakby były w cieniu. Mówiło się o Kasi Skowrońskiej, o Dorocie, a nie o nich. Owszem, te z cienia radzą sobie raz lepiej, raz gorzej, ale to one walczą o punkty i to one zagrają na mistrzostwach.

Czyli kolejnych zmian w składzie już nie będzie?

Reklama

Nie. Zagramy w takim składzie, w jakim graliśmy do tej pory. To były niedobre chwile dla tego zespołu, gdy ciągle rozprawiano o ewentualnych wzmocnieniach, a one nigdy tak naprawdę nie nadeszły. Teraz sytuacja się uspokoiła, to jest za nami. Zawodniczki wiedzą, na co je stać, i będą walczyć o medale.

Można powiedzieć, że ma pan już do dyspozycji zespół kompletny?

W siatkówce nigdy nie jest tak, że czegoś nie można poprawić, że czegoś nie można zrobić jeszcze lepiej. Mamy do dyspozycji wiele godzin materiałów filmowych, do tego statystyki. Wszystko wciąż analizujemy i szukamy słabszych punktów, które można by jeszcze wyeliminować. Niestety, dziewczyny już pokazały, że jednego dnia potrafią wygrać np. z Chinkami, a następnego dnia przychodzi jakaś ciężka wtopa, choćby jak przegrana dwóch setów ze słabiutką Dominikaną. Człowiek zaczyna się wówczas zastanawiać, co się stało, co zostało zrobione źle. Ten zespół ma ogromny potencjał, brakuje jeszcze większej wiary w siebie. Do tego jednak potrzeba sukcesów, z każdym kolejnym przyjdzie także ta moc i przekonanie, że to, co robią, robią dobrze, że to daje efekty w postaci wygranych, a nie tylko pojedynczych efektownych akcji.

Mówił pan, że zawodniczki miały żal o brak zainteresowania mediów ich osobami. Odnoszę jednak wrażenie, że właśnie bez tego dodatkowego medialnego szumu gra im się najlepiej.

Zgadza się, ostatnie mecze wyjazdowe tylko to potwierdzają. Podczas World Grand Prix dziewczyny zanotowały kilka bardzo wartościowych wyników, spotkanie z Brazylią przegrane po walce w tie-breaku czy wygrana z Chinkami, najlepszym zespołem poprzedniego roku w WGP. To są rzeczy, których nie udało się dokonać nawet chłopakom. A przeszły bez echa. Wszyscy jednak mamy w pamięci występ w Rzeszowie podczas kwalifikacji do mistrzostw świata w Japonii, gdy zamiast cieszyć się z awansu do imprezy, roztrząsano jedno przegrane spotkanie. Zamiast fetowania, spadła na nas fala krytyki i wytykania błędów. A przecież to był prawdziwy sukces. Dziewczyny to bardzo przeżyły. Niestety, wszystkie mecze, które do tej pory rozegraliśmy w kraju, tylko negatywnie odbiły się na zespole. Zamiast dobrego słowa, otuchy i zrozumienia, że mieliśmy swoje problemy z kontuzjami, że były kłopoty z zestawieniem zespołu, spotykała nas tylko bolesna krytyka. Mam nadzieję, że kolejny turniej w Polsce nie dostarczy nam tylu przykrych doświadczeń, że będzie wsparcie i doping.

Czy w trakcie mistrzostw zakaże pan oglądania swoim podopiecznym telewizji czy przeglądania stron internetowych, by te negatywne informacje do nich nie docierały?

Jak ja mogę zakazać, przecież nie będę z nimi mieszkać w pokoju, nie będę też w stanie nadzorować telefonów, które będą odbierały, czy stron internetowych i wpisów na forach, na które będą zaglądały. Ludzie, którzy bawią się w sport, muszą wiedzieć, że przez całe ich sportowe życie najmniej będzie klepania po plecach. Liczę, że wszyscy, którzy się siatkówką autentycznie interesują, będą robić wszystko, żeby temu zespołowi pomagać, a nie że będą się cieszyć z każdego naszego potknięcia.

Podopieczne chwalą pana. Mówią, że jest pan znakomitym psychologiem, że zawsze można przyjść, pogadać.

Mam zasadę, że nigdy się od nich nie odwracam, i liczę, że one nigdy nie odwrócą się ode mnie. Są takie rzeczy, których ja mogę nie wiedzieć i to one muszą mi to powiedzieć. Nie na zasadzie plotkarstwa czy ściągania na siłę na dywanik, to musi wynikać z potrzeby, czy to mojej, czy ich. Trzeba jednak pamiętać, że my się niedawno spotkaliśmy, że przez cały czas się poznajemy. Zdaję sobie sprawę, że jest mnóstwo tematów, których nie zdążyliśmy poruszyć. Przyjdzie na to jeszcze czas. Każda z nich jest z innej parafii, inaczej wychowywana, inaczej prowadzona w zespole. Największym sukcesem jest to, że udało nam się nauczyć rozmawiać ze sobą, a nie za pośrednictwem mediów, jak to miało miejsce za rządów mojego poprzednika Marco Bonitty.