Babiarz wywołał kontrowersję w czasie igrzysk w Paryżu
Babiarz to jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich komentatorów sportowych. Jego głos nieodłącznie kojarzy się z wielkimi wydarzeniami takimi jak igrzyska olimpijskie.
62-letni dziennikarz podczas ceremonii otwarcia olimpiady w Paryżu o utwór "Imagine" Johna Lennona nazwał manifestem komunistycznym. Po tych sowach wybuchła afera, a Babiarz został zawieszony i odsunięty od komentowania imprezy w stolicy Francji.
Dyrektor TVP Sport tłumaczy swoją decyzję
Teraz jeden z najbardziej popularnych komentatorów sportowych nie znalazł się na liście dziennikarzy, których TVP wyśle do Mediolanu i Cortiny d’Ampezzo. Wysyłamy do Włoch tylko komentatorów, którzy obsłużą nam skoki narciarskie, biathlon oraz łyżwiarstwo (zarówno łyżwy szybkie, jak i short track). Dlaczego te dyscypliny? Są to nasze teoretycznie spore szanse medalowe, a dodatkowo biathlon jest u nas popularną dyscypliną sportu. Przemek nie jedzie z prostej przyczyny. Marek Rudziński skomentuje skoki mężczyzn i kobiet oraz kombinację norweską - tłumaczy w rozmowie z "Faktem" Kwiatkowski.
Babiarz będzie komentował ze studia w Warszawie
Babiarz zostaje więc w kraju. To nie znaczy, że w czasie relacji z Zimowych Igrzysk Olimpijskich nie usłyszymy jego głosu. Będzie ekspertem w studiu przy okazji tych zawodów. To po pierwsze. Po drugie - mamy dziewięć dni transmisji łyżwiarstwa figurowego, które Przemek zawsze komentował i które nadal będzie komentował. Tyle że ze studia w Warszawie, podobnie jak około 25 innych komentatorów, którzy również będą obsługiwać różne dyscypliny właśnie ze studia w stolicy - mówi na łamach "Faktu" dyrektor TVP Sport.
Babiarz zaakceptował decyzję przełożonych
Kwiatkowski zaznacza, że Babiarz już wcześniej był o wszystkim informowany.Rozmawiałem z nim na ten temat już we wrześniu. Wyjaśniłem mu dokładnie, z czego wynika taka decyzja. Przemek ją zaakceptował. Nie było żadnych dyskusji, żadnych emocji ani napięć z tym związanych. Zresztą w tamtym momencie, mając świadomość sytuacji zdrowotnej jego żony, która niestety później zmarła, Przemek sam uznał, że w tej sytuacji być może nawet lepiej będzie, jeśli zostanie na miejscu, w Warszawie - zakończył Kwiatkowski.