"Bez takiego zgranego zespołu daleko byśmy nie zajechali. Jedno czy dwuosobowe ekipy nie mają teraz szans. Wystarczy popatrzeć w trakcie zawodów, ile ludzi stoi na dole, ilu trenerów poustawianych jest wzdłuż zeskoku. Kolejni stoją na wieży i filmują, jeszcze ktoś siedzi w budzie i pilnuje drobiazgów" - tłumaczy obecność tylu pomocników Małysz.
Hannu Lepistoe, trener reprezentacji
Polacy zapamiętają go jako człowieka, który doprowadził Małysza na należne mu miejsce, czyli na szczyt. Z pozoru spokojny i małomówny zaskakuje drobiazgowością podczas rozmowy o skokach oraz pasją, z jaką opowiada o swoich koniach. Jego doświadczenie i rutyna sprawiły, że nasz najlepszy skoczek osiągnął tej zimy tak wiele. Hannu pracuje najmniej. Układa plan, od czasu do czasu rzuca uwagi, a w trakcie zawodów macha chorągiewką - śmieje się, mówiąc o nim Małysz. Ale tak jest w każdej ekipie. Głowa teamu jest od machania i myślenia - dodaje mistrz.
Łukasz Kruczek, asystent Lepistoe
Skakał z Adamem w jednej drużynie. Podczas przerw między zgrupowaniami i wyjazdami na zawody opiekuje się grupą skoczków mieszkających w Beskidach. W reprezentacji przejął rolę organizatora podróży i sprzętu oraz rzecznika prasowego. Najczęściej występuje w mediach. Łukasz ma więcej roboty papierkowej, odpowiada za finanse i organizację. Poza tym zapewnia nam komunikację ze światem. Internet, telefony, gadu–gadu to jego działka - mówi o Kruczku Małysz.
Zbigniew Klimowski, asystent Lepistoe
Wykonuje swoją robotę bez rozgłosu, ale perfekcyjnie. Zbyszek zajmuje się imitacją, przeszywaniem kombinezonów, a podczas zawodów kontroluje wiatr - opisuje jego zadania najlepszy polski skoczek. We wprowadzaniu poprawek w kombinezonach jest prawdziwym mistrzem, nawet jeśli siedzi przy maszynie późno w nocy. Między konkursami pracuje z reprezentantami mieszkającymi w okolicach Zakopanego.
Rafał Kot, fizjoterapeuta
Maskotka ekipy. Obiekt żartów i drobnych złośliwości i trenerów, i zawodników. Czasami nasze kawały sprawiają mu przykrość. Gdyby ktoś inny znalazł się na jego miejscu, to po niektórych naszych numerach być może odszedłby z ekipy. Zawsze na koniec sezonu za wszystko go przepraszam - przyznaje Małysz. Jednak gdyby nie masaże Kota nasz mistrz byłby zmęczony już w połowie zimy. Po pierwszym konkursie w Lillehammer, gdzie Małysz wywrócił się i stłukł rękę, pomoc fizjoterapeuty sprawiła, że następnego dnia prawie nie było śladu po wypadku.
Krzysztof Janik, serwismen
Większość czasu spędza zamknięty w ciasnej budce pod skocznią, gdzie przygotowuje narty dla Małysza i jego kolegów. Wyjeżdża tam zaraz po śniadaniu, wraca do hotelu ostatni. Cały dzień tam siedzi, smaruje deski i kombinuje, co by jeszcze ulepszyć - chwali go nasz skoczek. Nazywany Kilerem serwismen wprowadza świetną atmosferę w drużynie. W jego towarzystwie nic nie jest w stanie człowieka załamać. Gdyby ktoś widział, co nieraz wspólnie wyrabiamy, nazwałby nas wariatami. A on tylko stara się odciągnąć nasze myśli od tego, co czeka nas za kilka chwil - zdradza Małysz.
Aleksander Winiarski, lekarz
Wyjeżdżał z drużyną tylko na najważniejsze imprezy w sezonie: Turniej Czterech Skoczni, mistrzostwa świata w Sapporo oraz weekend w Planicy. Na szczęście nie miał dużo pracy związanej z Małyszem. Z jego pomocy korzystali za to Piotr Żyła, Kamil Stoch oraz ostatnio w Planicy trener Lepistoe.
Piotr Krężałek, biomechanik
Rzadko pojawia się na zawodach. On swoją pracę wykonuje podczas zgrupowań przed sezonem, kiedy analizuje dane zebrane podczas rozmaitych testów siły wybicia. Te informacje służą później do przygotowania m. in. planów treningowych.
Adam Małysz czwartą Kryształową Kulę zdobył dzięki swoim umiejętnościom i niesamowitemu talentowi. Ale gdyby nie pomoc całego sztabu, który współpracował z nim przez cały sezon, ten ogromny sukces nie byłby możliwy. DZIENNIK przedstawia ludzi, którzy na każdym kroku wspierają naszego mistrza.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama