Z Karoliną nigdy nie jest łatwo. Nasze mecze zazwyczaj są długie i ciężkie. Szczególnie jest to odczuwalne pod koniec sezonu, gdy zmęczenie się kumuluje. Tak właśnie było ostatnio w Tokio. W takim długim pojedynku zdarzają się kryzysy i kto szybciej je opanuje, ten wygrywa. Na szczęście jestem tutaj w jednym kawałku - powiedziała Radwańska z uśmiechem na konferencji prasowej po wtorkowym zwycięstwie nad Jekateriną Makarową 6:4, 6:1.

Wozniacki z kolei pokonała Czeszkę Katerinę Siniakovą 6:4, 6:4 i w środę tenisistki, które nie kryją, że się przyjaźnią, po raz drugi w ciągu pięciu dni staną naprzeciw siebie. W sobotę w półfinale zawodów w Tokio Dunka zwyciężyła po prawie trzech godzinach gry 4:6, 7:5, 6:4 i poprawiła bilans wzajemnych potyczek na 9-4.

Reklama

Po US Open w Nowym Jorku, gdzie "Caro" dotarła do półfinału, zyskała na pewności siebie. Znowu dużo atakuje, ryzykuje, rzadko się myli, nie oddaje punktów za darmo. Poprawiła też serwis w ostatnim czasie. Uważam, że jeśli dalej będzie prezentować te walory, to wkrótce wróci do czołowej "10" - dodała.

Polka była zadowolona z występu przeciw Makarowej.

Pierwszy mecz w imprezie zawsze niesie ze sobą jakieś niewiadome. Inne korty, inne piłki, inna pogoda. Tutaj, podobnie jak w Tokio, również jest duszno i panuje duża wilgotność, ale tam niemal cały tydzień padało i grałyśmy przy zamkniętym dachu. To sprawia, że są jeszcze trudniejsze warunki, a korty szybsze. Dziś w końcu mogłam zagrać na świeżym powietrzu, z czego bardzo się cieszę - tłumaczyła.

Reklama

Wyraziła przekonanie, że w spotkaniu z Wozniacki znowu - jak w Tokio - będzie miała swoje szanse, ale liczy, że tym razem uda się je wykorzystać.

Czeka mnie jednak zapewne długa batalia, bo tutejsze korty sprzyjają raczej takim spotkaniom - zauważyła.

Zawodniczka z Krakowa była też pytana o inną tenisistkę polskiego pochodzenia - Angelique Kerber, która od niedawna prowadzi w światowym rankingu. Radwańska zaznaczyła, że Niemka w pełni na to zasłużyła.

"Angie" ma nieprawdopodobny rok. Gra wspaniale od samego początku, czyli Australian Open, aż do tej pory. Zawsze dobrze widzieć nowy numer jeden, bo to jakiś powiew świeżości w cyklu - powiedziała.

Wspomniała też, że choć kilka razy się wybierała, nigdy nie udało się jej odwiedzić Puszczykowa, gdzie Kerber często trenuje w akademii swojego imienia.

Znam za to jej dziadka i może wreszcie uda mi się tam wybrać. To fajne, że "Angie" na co dzień może ćwiczyć na kortach krytych, bo to duże ułatwienie wobec pogody w Polsce - dodała.

Radwańska przyznała też, że w rozmowach z Kerber i Wozniacki przewijał się w przeszłości temat wspólnych występów pod jedną flagą. To fakt, że mogłybyśmy stworzyć świetny zespół, który mógłby się pokusić np. o zwycięstwo w Fed Cup. Nasze losy potoczyły się jednak inaczej i dziś, choć to nie moja decyzja, już raczej nie ma na to szans - odparła zagadnięta przez jednego z dziennikarzy.

Polka dość pozytywnie odniosła się do pomysłu Międzynarodowej Federacji Tenisa (ITF), by finałowe mecze Pucharu Davisa czy Fed Cup rozgrywane były na neutralnym terenie.

Póki co jestem dość daleko od finału tych rozgrywek, więc chyba nie jestem najlepszym ekspertem w tej sprawie. Myślę jednak, że to pomysł godny uwagi. Często gramy na różnych kontynentach, nieraz w odległych częściach świata, np. Australii czy Japonii, i później musimy bardzo daleko podróżować do swojego kraju na mecz. Gdyby np. obie drużyny miały się spotkać w połowie drogi, to miałoby to sens - oceniła.

Organizatorzy pojedynek Radwańskiej z Wozniacki wyznaczyli jako ostatni w środę. Powinien się rozpocząć około godz. 15 czasu polskiego.