Białorusinka walczyła jak lwica, ale nie dała rady Polce w półfinałowym starciu gry pojedynczej kobiet wielkoszlemowego turnieju US Open, odbywającego się na kortach Billy Jean King Tennis Center w Nowym Jorku. Liderka rankingu WTA wygrała 3:6, 6:1, 6:4 i w finale zmierzy się z Tunezyjką Ons Jabeur.

Reklama

Dla pochodzącej z 24-letniej Białorusinki, która na konferencji prasowej pojawiła się w czarnych okularach zasłaniających jej zapłakane oczy, był to drugi w karierze półfinał US Open. Rok temu na tym etapie zmierzyła się z Leylą Fernandez i przegrała dosłownie o włos. W pierwszym secie lepsza w tie-breaku okazała się Kanadyjka. W drugim Sabalenka zwyciężyła 6:4, ale trzeci - w takim samym stosunku - wygrała tenisistka z Kanady. Podczas spotkania z dziennikarzami padło pytanie o to jak się czuje po porażce w trzech setach ze Świątek w porównaniu z ubiegłym rokiem.

Mój team powtarza mi, że mam być dumna z siebie. Ale ja - przynajmniej na razie - tak się nie czuję. To był mój trzeci półfinał w karierze i w każdym z nich miałam szansę na wygraną. Zaprzepaściłam każdą z nich. Ale wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. To mnie uczyni mocniejszą. W kolejnym półfinale będę dużo mocniejsza - powiedziała z trudem powstrzymując łzy.

Według Białorusinki kluczem do zwycięstwa Świątek była adaptacja Polki do warunków panujących na korcie, która miała miejsce od początku drugiego seta.

Po prostu agresywnie szła do przodu i trafiała każdą piłką w kort. Wywierała na mnie dużą presję, ale ja też sprezentowałam jej kilka szans. Kiedy odrobiła straty w trzecim secie próbowałam już tylko utrzymać się w grze. To był mój błąd. Powinnam odważnie pójść do przodu - wyznała urodzona w Mińsku tenisistka.

Sabalenka nie chciała się zgodzić z tezą, że trzy przegrane wcześniej mecze z Polką w tym sezonie miały jakikolwiek wpływ na czwartkową porażkę. Stwierdziła, że wcale o tym nie myślała przed półfinałowym starciem w US Open.

W tych pierwszych trzech meczach to nie byłam ja. To była zawodniczka bez serwisu, bez gry, z kłopotami, próbująca tylko przetrwać na korcie. Dziś pokazałam swoje prawdziwe tenisowe ja. Ale znów się nie udało. Miałam swoje okazje, ale ich nie wykorzystałam - powiedziała.

Reklama

Dla niej sezon się jeszcze nie kończy. Nie zdradziła, gdzie zagra po Nowym Jorku, ale ma oczywiście spore szanse na występ w WTA Finals w październiku w Teksasie.

Wyjeżdżam z Nowego Jorku z pozytywnym nastawieniem. To był dla mnie ciężki rok. Przyjeżdżając tu nie sądziłam, że coś uda mi się wygrać. Ale z meczu na mecz grałam coraz lepiej. Dziś się nie udało. Ale jeśli nie w tym to wrócę za rok i będę gotowa na zwycięstwo - zakończyła podopieczna Antona Dubrowa.

Z Nowego Jorku dla PAP, Tomasz Moczerniuk