Raszynianka przyznała, że przed meczem ciężej było jej się zmobilizować, ponieważ była już pewna awansu do półfinału.

“Nie stosowałam innych technik mobilizacyjnych. Po prostu wiedziałam, że jak wyjdę na kort, to niezależnie od tego co czułam wcześniej, skorzystam trochę z energii kibiców i będę czuła to samo. Więc w pewnym sensie zaufałam temu. Jednak wychodząc na kort każdy zawodnik chce wygrać niezależnie od okoliczności. To była dla mnie dziwna sytuacja, kiedy nie musiałam wygrać meczu, aby awansować do kolejnej fazy” - powiedziała Świątek na pomeczowej konferencji prasowej.

Reklama

“Starałam się wykorzystać tę sytuację do tego, aby nauczyć się koncentracji, bo być może kiedyś w życiu będę miała takie odczucia w innej sytuacji, kiedy będę musiała się zmusić do odpowiedniego skupienia. Potraktowałam to jako trening mentalny” - dodała.

Polka imponuje dokładnością na korcie, wyczuwając geometrię kortu. Piłki po jej uderzeniach lądują w okolicach linii końcowych.

“Maturę zdawałam z rozszerzoną matematyką, więc zawsze z geometrii byłam dobra. Jednak na maturze nie wykonałam zadania za sześć punktów, ponieważ zapomniałam jednego wzoru na objętość figury przestrzennej o podstawie trapezu. Nadal to pamiętam, bo trochę łez wylałam po tej maturze. Jednak geometrię kortu czuję doskonale” - podkreśliła.

W niedzielnym półfinale liderka światowego rankingu zmierzy się z Sabalenką. Świątek wyeliminowała Białorusinkę we wrześniowym półfinale US Open.

“Z naszych poprzednich meczów postaram się wziąć dużo pewności siebie i przygotować się taktycznie na tej podstawie. Z drugiej strony wiem, że ten mecz w Nowym Jorku był bardzo zacięty i wyrównany, więc teraz wszystko się może wydarzyć. Na pewno nie zakładam, że potoczy się po mojej myśli. Zakładam, że będzie to bardzo wyrównane spotkanie i będzie trzeba walczyć o każdą piłkę” - oceniła podopieczna Tomasza Wiktorowskiego.

Reklama

Organizatorzy WTA Finals mieli problemy z frekwencją na trybunach. Podczas sobotniego spotkania kibiców było zdecydowanie więcej niż wcześniej, w tym także polskich.

“Spodziewałam się, że kibice będą podzieleni, bo przecież +CoCo+ grała u siebie. Dobrze się czułam, bo jestem przyzwyczajona do obecności fanów. Trybuna, która jest za zawodniczkami jest trochę inaczej ustawiona niż na typowo tenisowych obiektach i kibice są bardziej widoczni. Kilka razy zostałam zdekoncentrowana, bo ktoś robił zdjęcia z fleszem lub machał bluzą nad głową. To nie były komfortowe dla nas sytuacje, ale cieszę się, że ta hala jest bardziej wypełniona i dzięki temu możemy bardziej promować tenis” - przyznała Świątek.

Polka zdradziła, jakiej muzyki słucha przed meczami.

“Przed spotkaniami słucham mocnych brzmień. Jednak na co dzień Lany Del Ray, która jest jedną z moich ulubionych wykonawców. Czekam na jej kolejny album. Od zawsze słuchałam natomiast Taylor Swift, która teraz jest na fali” - zdradziła.

W rodzinnym Raszynie przygotowywany jest poświęcony jej mural na jednej ze szkół.

“Słyszałam o tym i jestem dumna z siebie, że doszłam do takiego etapu, kiedy mój wizerunek będzie widniał na szkole. Mam nadzieję, że to zainspiruje dzieci do uprawiania sportu. Na pewno jak wrócę do domu, to pojadę do tej szkoły, aby to zobaczyć. Jednak większość życia spędziłam w Warszawie i tam chodziłam do szkoły, czy grałam w tenisa, więc w Raszynie nie miałam okazji uczęszczać do szkoły. Teraz trochę to nadrobię” - zakończyła Świątek.

W całej fazie grupowej Polka przegrała tylko 13 gemów, czyli o dwa więcej niż rekordzistka pod tym względem - Belgijka Justine Henin (licząc od 2003 roku).

Świątek w Teksasie wcześniej wygrała z Rosjanką Darią Kasatkiną 6:2, 6:3 oraz Francuzką Caroline Garcią 6:3, 6:2. Już po tym drugim spotkaniu miała zapewniony awans do półfinału z pierwszego miejsca. Wygrana z Gauff przybliżyła ją do zgarnięcia maksymalnej kwoty 1,68 mln dolarów, bo na tyle może liczyć triumfatorka, jeśli wygra wszystkie pięć meczów.

Z Fort Worth - Marcin Cholewiński